Etykiety

sobota, 2 lipca 2022

Monika B. Janowska "Selfie z Katalonią"


Czasami błahostka potrafi wywrócić całe życie do góry nogami, przemeblować naszą codzienność, w której od lat wydaje nam się, że się w niej odnajdujemy i jest nam z nią dobrze, ale pojawia się taki moment, że nagle wychodzą na wierzch wszystkie żale i frustracje, uświadamiamy sobie, że jednak jesteśmy nie w tym miejscu, w którym chcemy i z niewłaściwą osobą, bo ciągle dochodzi do tarć, poczucia stłamszenia. Tak jest też w przypadku bohaterki książki Moniki B. Janowskiej „Selfie z Katalonią”.

Agnieszka od jedenastu lat mieszka w Anglii i pracuje jako pielęgniarka. Kiedy ją poznajemy jest właśnie na jednym z intensywnych dyżurów i marzy o wędzonej makreli, która czeka na nią w lodówce. Daleka wyprawa do polskiego sklepu oraz wielogodzinna, wyczerpująca praca będzie zwieńczona czasem sam na sam z ulubioną rybą kojarzącą się z Polską. W myślach rozkoszuje się smakiem, odlicza czas do tej przyjemności. W domu jednak odkrywa, że jej upragniona zdobycz zniknęła z lodówki. Zamiast tego są tam zapasy piwa i sałatki na dzisiejszy mecz. Kiedy dowiaduje się od chłopaka, że po raz kolejny wyrzucił jej ulubiony smakołyk, bo mu śmierdział zepsutym jedzeniem ma już dość. Czara goryczy zostaje przelana. I to właśnie sprawia, że kobieta nieco inaczej zaczyna patrzeć na dotychczasowy związek. Dostrzega, w jaki sposób systematycznie była tłamszona, musiała zmieniać się. Stwierdza, że potrzebuje odmiany, chce uciec z pochmurnego Londynu, który ciągle zaskakuje ją ulewami i pochmurnym niebem. Spontanicznie postanawia wyjechać do Katalonii, wygrzać się w słońcu. W całą akcję wciąga przyjaciółki ze studiów. Tam zamierza nabrać sił, naładować akumulatory słoneczną pogodą i przemyśleć dotychczasowe życie. Plan jest piękny i prosty: trzy bliskie sobie kobiety mają spędzić czas na podróżowaniu, zwiedzaniu i spaniu w dość przypadkowych miejscach. Zero hoteli, które kojarzą jej się z byłym partnerem. Potrzebuje powiewu spontaniczności, niedoskonałości i tej śmierdzącej ryby, czyli wędzonej makreli, którą Anglicy traktują jak zepsute jedzenie.
Od początku akcja jest pełna zaskakujących i zabawnych wydarzeń. Aga jest bohaterką, którą od jakiegoś czasu prześladuje pech i nie chce opuścić. Nie może dostać nawet takiej drobnostki jak ukochanej wędzonej makreli, a o innych rzeczach nawet nie ma, co wspominać. A może to coś innego? Nawet podróż po Katalonii nie będzie spokojna. Liczne niespodzianki i nieporozumienia pozwolą jej na weryfikację dotychczasowych priorytetów i nieco inaczej spojrzeć na dotychczasowe życie, przywołać wspomnienia z różnych okresów życia.
„Selfie z Katalonią” to pełna humoru opowieść, w których zabawne wydarzenia i dziwne przypadki są niczym domino: raz trącone nie sposób zatrzymać. Dochodzi tu też ironiczne spojrzenie na wiele doświadczeń. Na początku przez ten pryzmat poznajemy najbliższe otoczenie bohaterki, odkrywamy różne osobowości wśród sąsiadów i personelu medycznego. Później widzimy całe mnóstwo zaskakujących wydarzeń, w których uczestniczy z przyjaciółkami. Zwiedzanie z nimi zabytków to też czas na ponowne poznawanie się po latach, odkrywanie wielu tajemnic i zadziwiających pomysłów oraz przesądów czy lęków. Każda z kobiet jest inna i to też wpływa na postrzeganie świata, doświadczanie go i przyczynia się do powstania wielu zabawnych sytuacji.
Pierwszoosobowa narracja, ironia, patrzenie na siebie i otoczenie z dystansem sprawia, że książkę czyta się bardzo przyjemnie. Zwłaszcza, że bohaterka jest typowym pechowcem posiadającym pełną świadomość tego i ciekawie opisującą doświadczenia. Razem z nią udajemy się w niesamowitą podróż po Katalonii. Dotrzemy zarówno do pełnych zabytków miast, jak i piaszczyste plaże i górskie szlaki. Razem z kobietami poznajemy mnóstwo wartych uwagi miejsc i regionalną kuchnię.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz