Czasami wydaje nam się, że nie ma miejsca, w którym moglibyśmy poczuć się bezpieczni i zrozumiani. Podążamy od jednej katastrofy do następnej, szarpiemy się z życiem i mamy wrażenie, że ciągle wszystko jest nie tak jak powinno i w końcu trafiamy w otoczenie, w którym jest miło, bezpiecznie, w którym codzienna rutyna, mijani sąsiedzi sprawiają, że czujemy się dobrze, skupiamy na rozwijaniu swoich umiejętności, cieszymy beztroską. Ta błoga idylla nie może trwać jednak wiecznie, bo życie to czas ciągłej próby, mierzenia się z niespodziankami, jakie niesie nam los. Ważne jest jednak nie to, że przeciwności się pojawiają tylko, w jaki sposób i z kim stawimy im czoła, co po pokonaniu trudności się zmieni, jak będą wyglądały nasze relacje z innymi.
Sięgając po „Tajemnice Hotelu Grandspejszyn” nie wiedziałam czego się spodziewać. Piękna, solidna okładka kusiła. Po przekartkowaniu widziałam urocze ilustracje. Dopiero wejście w tekst przeniosło nas (mnie i córkę) do niezwykłego świata bardzo różnorodnych bohaterów. Początkowo przyglądamy się samemu budynkowi, otoczeniu, mieszkańcom i ich zwyczajom. Dowiadujemy się też, w jaki sposób trafili do tego niezwykłego miejsca.
„Hotel Grandspejszyn był stary. No, nie tak staty, żeby się rozpadał, nie
groziło mu, że zaraz sią zawali. Nie, po prostu miał już swoje lata i to było
widać. Nawet po wielkich porządkach i gruntownym sprzątaniu miało się wrażenie,
że jest przykurzony i taki… jakby lekko zaniedbany.
(…) To akurat czyniło hotel jeszcze bardziej przytulnym”.
Kolejni mieszkańcy wprowadzają się tu na chwilę, ale zaznając spokoju, którego szukali zostają na dłużej i wrastają w krajobraz tego miejsca. Każdy jest tu inny, ma odmienne zainteresowania. Najlepszym przykładem różnorodności są bliźniaczki: jedna jest baletnicą, tancerką, a druga odkrywczynią, badaczką. Jak bardzo to miejsce kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa uświadamia nam postać Pana Liblinga, którego prześladujący pech pozbawia kolejnych domów. Dotarcie do Hotelu Grandspejszyn daje mu wytchnienie, poczucie, że w końcu jest w miejscu, w którym nie będzie musiał martwić się o swój dalszy los. Poznajemy też kota Dżersiego, który codziennie ćwiczy biegi. Jest i tajemniczy Wędrowiec i mniej tajemniczy Pan Miś będący potomkiem wcześniejszego właściciela i chętnie opowiadającym o swoich dalszych i bliższych krewnych. To właśnie za jego sprawą mieszkańcy hotelu dowiedzą się o czekającym zagrożeniu. Obserwacje nieba sprawiają, że astronom dostrzega w przestrzeni kosmicznej dziwne bąble, o których dowiedział się z zapisków dziadka. Szuka informacji o nich i okazuje się, że są one bardzo groźne, bo mogą doprowadzić do zniszczenia doliny i nie tylko.
Mali bohaterzy muszą skumulować swoje siły, wyjść naprzeciw zagrożeniu i razem
uratować świat. Poszukiwania rozwiązań pozwalających na uniknięcie katastrofy
jest zaskakujące. Zwłaszcza dla Pana Misia, który jest nieufny do magii. Uważa,
że wszystko, co nie jest naukowe nie może być pomocne. Później weryfikuje swoje
podejście. Dochodzi do wniosku, że jest jeszcze wiele zjawisk, którymi naukowcy
po prostu nie mieli szansy się zająć, a naukowe podejście to przede wszystkim
otwarty umysł i umiejętność korzystania z dorobku innych oraz samodzielne
odkrywanie kolejnych rzeczy.
Hotel Grandspejszyn to miejsce, w którym panuje rodzinna atmosfera, dzięki
czemu wiele istot znajduje tu schronienie. W czasie lektury zaprzyjaźniamy się
z pracowitym Łinkinsonem dbającym o gości i dobry klimat hotelu. Prowadzi
spokojny tryb życia, jest otwarty i życzliwy oraz wszystkich częstuje
szklaneczką soku z berberysu, aby poprawić im nastrój. Jego żona, Ella, to
bohaterka eksperymentująca w kuchni, dzięki czemu z dziwnych rzeczy tworzy
niezwykłe potrawy. To dzięki jej posiłkom bohaterzy czują się jak w domu. Mo
jest badaczką poszukującą nowych rzeczy, zbierającą ciekawe okazy. Dżersi to
nieśmiały kot trenujący biegi dookoła jeziora. Ajmi to estetka i tancerka. Wędrowiec
jest tajemniczy. Dużo widział, dużo wie, jest w stanie bardzo wiele doradzić.
Zwłaszcza w chwilach kryzysu. Pan Libling przeszedł wiele prób, wielokrotnie
tracił dom. Lubi spokój i poczucie bezpieczeństwa. No i Pan Miś należący do
rodziny odkrywców, naukowców. To właśnie zapiski w pamiętniku dziadka
sprowadziły go do hotelu, do dawnego pokoju przodka.
"Tajemnica Hotelu Grandspejszyn" to wyjątkowa lektura. Czytając
wchodzimy w świat niezwykłej opowieści o małych stworzonkach, które są tak
naprawdę pluszowymi mieszkańcami hotelu, ale dziecięca fantazja sprawia, że mają
niezwykle ciekawe życie, przeżywają różnorodne przygody uświadamiające
czytelnikom, że czasami rezygnacja z czegoś oraz ciekawość mogą zdziałać więcej
niż działanie według schematów i popisywanie się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz