Fantastyczne stworzenia od zawsze towarzyszyły ludzkości w opowieściach. Historie o dziwnych zjawiskach, niezwykłych przygodach pozwalały urozmaicić nudną codzienność i pobudzały wyobraźnię, a także pozwalały wyjaśniać niezrozumiałe zmiany w przyrodzie. Do tego wprowadzały element niepewności, strachu oraz pomagały poruszyć ważne tematy, uporać się z lękami, nakierować je na inne tory. Ponad to pozwalały na tworzenie określonego kodu kulturowego, pielęgnowania poczucia więzi. Siedzący przy ognisku opowiadający o tym, co zobaczyli w okolicy zostali zastąpieni siedzącymi przy kominkach. Łączy ich więź wynikająca z tworzenia poczucia wspólnoty, wejścia do społeczności wtajemniczonych. Przemiany społeczne sprawiły, że i ten sposób tworzenia wspólnoty wokół jednej opowieści uległ zmianie. Historię o tym jak takie relacje wyglądają obecnie znajdziemy w książce Zofii Staneckiej „Na tropie potwora z Loch Ness” z ilustracjami Joanny Rusinek.
Autorka znana z serii książek o „Basi” zabiera nas do Szkocji, gdzie Una i Rob
spędzają w domu całe wakacje. Mimo tego mają całe mnóstwo atrakcji. Jedną z
nich jest czas spędzany ze starym Angusem snującym ciekawe opowieści
wprowadzające w świat niezwykłych rzeczy w okolicach Loch Ness. Dowiemy się, w
jaki sposób wykorzystano historie o potworze i w jaki sposób stał się on
atrakcją turystyczną. Zofia Stanecka porusza problem kreacji, promocji oraz
marketingu i przyciągania turystów do regionu. Właśnie z tego powodu traktują
one historie o potworze jak jedną z bajek, które mogą urozmaicić im zabawy. Zabawy
w tropienie stają się świetną przygodą, która może skończyć się zaskakująco.
Zofia Stanecka z jednej strony zabiera nas do świata legend, podsuwa opowieści
o Loch Ness, z drugiej mamy pokazanie przyrody okolic, a z trzeciej ciekawą opowieść
o tym, że nie wszystko to, co wydaje nam się straszne musi być groźne. Czasami
trzeba mieć kontakt z bohaterami opowieści, aby przekonać się, że wcale nie
muszą być złe. Do tego mamy tu sielską historię, w której osadzono ciepłe
relacje, więzi między pokoleniami oraz troskę o bliskich i zwierzęta.
Historię wzbogacono ilustracjami Joanny Rusinek. Sprawiają one malowanych
akwarelami. Kolory się przenikają, otoczenie kusi różnymi odcieniami zielni, a
my na pierwszej rozkładówce możemy zobaczyć łąki po których biegają dzieci. W
oddali chata z rosnącymi przy niej drzewami, kilka owiec pilnowanych przez psa.
Jeszcze dalej zobaczymy na styku dwóch wzniesień jezioro, a za nim ruiny zamku.
Później przechodzimy do uroczego obrazka starca w kilcie. Siedząc w fotelu
głaszcze kota, pali fajkę, której dym układa się w magiczne i mityczne postaci.
Na kolejnych stronach zobaczymy drugi taki sam fotel, który wydaje się być
ustawiony naprzeciw tego Angusowego. Tam siedzą mali bohaterzy wsłuchani w
opowieść staruszka. Ze stojącego obok imbryka przypominającego te powstające w
Bolesławcu. Unosi się nad nim para układająca się w kolejne obrazy z opowieści.
Taki chwyt nadaje tekstowi i ilustracji coś z magii. Ilustratorka też ciekawie
ujęła problem wizerunków, konsumpcji oraz szkockich barów, w których miejscowi
opowiadają o spotkaniu potwora. Ilustracja wprowadzająca do relacji Angusa pokazuje
delikatną kobietę stojącą naprzeciw strasznego stwora. Inaczej on wygląda w
kontakcie z dziećmi: ma łagodny pyszczek i jest bardzo delikatny. Na każdej
rozkładówce mamy obok tego, co namacalne uchwycenie czegoś ulotnego,
tajemniczego. Czasami pojawia się to w postaci mgły lub deszczu przesłaniających
świat. Przenikające się kolory dodatkowo podkreślają to odczucie. Ilustracje
świetnie współgrają z tekstem Zofii Staneckiej.
„Na tropie potwora z Loch Ness” to
opowieść należąca do serii „Czytam sobie”, w której znajdziemy lektury należące
do trzech poziomów „wtajemniczenia”, czyli umiejętności czytania. W każdym
znajdziemy ciekawe opowieści pozwalające wejść w świat nauki, historii, a także
zwyczajnej dziecięcej codzienności. Bohaterzy tych historii są zróżnicowani. Im
wyższy poziom tym bardziej rozbudowana przygoda oraz więcej tekstu do czytania.
W pierwszym poziomie mamy przewagę ilustracji nad tekstem. Pod każdą ilustracją
znajdziemy zdanie, a czasami równoważnik zdania. Trudniejsze wyrazy są
wyróżnione. Na każdej lektury znajdziemy też pytania sprawdzające czy dziecko
czytało ze zrozumieniem. W drugim poziomie, do którego należy książka mamy
większą ilość tekstu, bardziej rozbudowaną akcję oraz pojawia się więcej
tematów do omówienia.
Książki z serii „Czytam sobie” z
powodzeniem można czytać przedszkolakom. Są to rewelacyjne opowieści. Z
pierwszoklasistami powoli czytamy kolejne teksty. Dużym plusem jest to, że jest
w czym wybierać. W każdej opowieści mamy akcję pozwalającą na poruszenie
ciekawych tematów, podsycającą dziecięcą ciekawość oraz aktywność. Do tego
lektury pozwalają wzbogacać słownictwo. Trzeci poziom zabiera nas w świat
trudnych słów, dlatego na końcu lektury znajdziemy słownik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz