Każdy z nas niesie bagaż przekonań i doświadczeń, które nas ukształtowały.
Możemy się od nich dystansować lub ślepo za nimi podążać. Wybrana droga nie
jest istotna. Ważniejsze jest tu to, jakie wartości nam zaszczepiono, jakie
będą determinowały nasze postępowanie, frustrowały nas, sprawiały, że przyjmiemy
wobec nich określone postawy stające się siłą napędową naszego życia. Każde
kolejne doświadczenie to kolejny kamyczek do ciężaru jaki dźwigamy. Z
wartościami i doświadczeniami jest jeszcze taki problem, że mogą się ze sobą
ścinać, podsuwać przeciwne wybory będące siłą napędowa czynów, a ich
konsekwencje prędzej czy później do nas wrócą. I to niekoniecznie w formie,
której moglibyśmy oczekiwać, bo plotki i pomówienia też potrafią napędzać
ludzi. Jeśli dołożymy do tego rozwijaną w określonej osobie nienawiść, nauczymy
jej, że brak spełniania woli rodu czyni taką osobę martwą i jedynie mszcząc
może odkupić swoje winy to zyskujemy siłę napędową ludzi. I tak właśnie jest w
książce Agnieszki Mieli „Dzieci Starych Bogów. Śmiech diabła”.
Do powieści wprowadza nas dotarcie Bertrama, członka Starego Rodu Arminów, do
Nomander. Chłopak dostał misję od ojca, który rozwinął w nim nienawiść do najeźdźców,
którzy zabili znane mu osoby. Wycieńczony podróżnik trafia do grodu w czasie
święta. Okazuje się, że jest już zbyt wycieńczony, by mógł zrealizować powierzone
mu zadanie.
,,Fala dreszczy wstrząsnęła jego młodym ciałem. Ostatkiem sił odpiął od pasa
otrzymany od ojca miecz i, zaciskając powieki, objął go mocno swoimi wątłymi
ramionami (...) pozwólcie mi tylko wcześniej zobaczyć się z matką".
Leżącego na ulicy i rozmyślającego o matce, zemście wyznaczonej przez ojca znajduje
dziewczyna, która zabiera go ze sobą do domu będącego miejscem niezwykłym, bo
działa na zasadzie przytułku dla chłopców potrzebujących wsparcia. Za opiekę i
ratunek stają się oni częścią „tuath” będącego czymś w rodzaju rodziny, której
członkowie zapewniają sobie bezpieczeństwo, wsparcie, pomagają w rozwijaniu
umiejętności. Obserwujemy próbę odnalezienia się chłopaka w nowym miejscu, jego
zapalczywe nastawienie na realizację celu wyznaczonego przez ojca, który go nie
kochał, odrzucił i przez to wyznaczył dla niego samobójczą misję. Chłopak ma zabić
Lisa, przywódcę Zielonej Kompani. Uwolnienie od tego celu przychodzi z chwilą
uświadomienia sobie do czyjego domu trafił i pojedynku, w czasie którego przypomina
sobie jak naprawdę wyglądały wydarzenia z przeszłości. Bertram uświadamia sobie
jak bardzo był zmanipulowany przez ojca, który się go wyparł. I właśnie z tego
powodu nawiązuje się między nim, a Wilgą, która go uratowała, głębsza – siostrzana
- więź. To właśnie w relacji z nią młodzieniec
dostrzega jak bardzo pochodzenie i płeć determinują nasze życie, jak
niesamowicie zasady, którymi kierują się ludzie prowadzą do wykluczenia.
„Śmierć bliskich nigdy nie jest taka, jakiej byśmy oczekiwali i nigdy nie
nadchodzi wtedy, gdy jesteśmy przekonani, że już widzimy zarys jej sylwetki”.
Dostajemy tu bohaterkę będącą buntowniczką. Jej próba skupienia na sobie uwagi
ojca sprawia, że dziewczyna uczy się walczyć. Chce upodobnić się do
przygarniętych przez niego chłopców, aby uczestniczyć w jego życiu. Można by
powiedzieć, że jest na dobrej drodze do tego, aby dołączyć do jego kompanii i
być docenianą. Szybko jednak okazuje się, że głowa rodu ma wobec niej inne
plany. Przehandlowanie jej za bezpieczeństwo ma pomóc ochronić „tuath”. Wilga
jednak jest buntowniczką, która nie chce spełnić woli ojca. Następujący
niedługo po tym najazd na Nomander i śmierć wszystkich jego mieszkańców sprawia,
że Balor Ward o całe zajście obwinia krnąbrną córkę, która zza drzwi tajnego
przejścia słyszała umierających. Dziewczyna dowiaduje się o tajemniczych
Ziarnach Relenvel. Zdobycie informacji o nich oraz pomszczenie zamordowanych
staje się sensem jej życia.
"Ziarna dadzą swą moc temu, kto będzie umiał ją wykorzystać. Kiedy zaś
skupią się na jednym celu, wyznaczonym przez Żyjącego w Przejściu, będą mogły
otworzyć wrota do czasów, miejsc i istot, o jakich nam się nie śniło".
Dostajemy pełną zaskakujących wydarzeń i trzymającą w napięciu opowieść. Drogi
Aine i Bertrama pozornie się rozdzielają, ale na zawsze są ze sobą związane
właśnie przez do, że są potomkami Starych Rodów, a ich losy spleciono z
legendarnymi Ziarnami Relenvel. Wejdziemy do świata pełnego zagrożeń i prób.
Bohaterzy muszą walczyć ze swoimi słabościami oraz zagrożeniem ze strony innych.
Nie zabraknie tu też jednoczenia się w imię wspólnego celu. Do tego widzimy jak
bardzo manipulacja determinuje ich postępowanie. Stajemy się światkami kolejnego
wykluczenia i nierówności wynikających z poczucia straty, frustracji z powodu
straty bliskiej osoby. Zobaczymy jak bardzo te dążenia przyczyniają się do
rozwijania się przemocy i osłabiania sił, które można wykorzystać przeciwko
wspólnemu wrogowi.
„Świat nie był sprawiedliwy, opierał się w dużej mierze na okrucieństwie zamieszkujących
go ludzi”.
W książce Agnieszki Mieli bardzo podobało mi się poruszenie problemu
niedostrzegania córki przez ojca. Chcąca zdobyć jego uwagę dziewczyna robi
wszystko, aby upodobnić się do chłopców. Najgorszy jest dla niej okres
dojrzewania, kiedy jej ciało nabiera kobiecych kształtów. Mamy tu poruszony
problem okaleczenia się z powodu poczucia, że nie jest dość dobra. To ocenianie
jej przez pryzmat płci bardzo często wraca. Widzimy lekceważące podejście
mężczyzn. Do tego w książce Agnieszki Mieli nie zabraknie odmienności: zarówno
pod względem wzrostu, koloru skóry, oczu czy wyznawanych wartości. Pisarka
porusza problem manipulacji, programowania społecznego jednostek i ich dążenia
do zemsty. Wejdziemy też do świata tworzonego przez uprzedzenia, spiski, żądzę
władzy i zemsty, podziałów społecznych oraz problemów z tego wynikających. Agnieszka
Miela daje nam cenną lekcję pokazującą jak ograniczenia kulturowe prowadzą do
krzywdzenia jednostek, jak bardzo napędzają one złe postawy i przemoc oraz
przyczyniają się do wykluczenia. Wykreowani przez nią bohaterzy są nietypowi i wyraziści.
Do tego każdy ma inny dar, który musi pielęgnować, aby dobrze służył. Jedni są
dobrymi wojownikami, inni aktorami, a jeszcze inni medykami itd.
„Nigdy nie wiemy, czy ten, kogo spotkamy na naszej drodze, nie zostanie nam
oddanym towarzyszem”.
Jak na fantasy przystało nie zabraknie tu i magii, dziwnych istot oraz światów.
W książce Agnieszki Mieli spotkamy nieżywych, wampirów, wilkołaki, demony,
bogów i wiele innych zaskakujących postaci. Obok istot fantastycznych żyją
ludzie, wśród których nie zabraknie ciemnoskórych ludów wędrownych i karłów.
Pisarka korzysta z tego, co jest dostępne w znanym nam świecie, z rzeczy, które
były w przeszłości, nakłada im inne maski i wprowadza do swojego uniwersum
czyniąc ciekawym motywem. Nakreślony tu przez Agnieszkę mielę świat jest czymś
w rodzaju wczesnego średniowiecza, ale z bardzo mrocznym klimatem. Do tego
pojawia się tu motyw walki z dawnymi religiami i pojawienie się kultu jednego
boga.
„Śmiech diabła” to poruszająca opowieść o ludzkich słabościach, uprzedzeniach, okrucieństwie,
ale także historia jednoczenia się, współpracy, pokonywania demonów, mierzenia
się ze złem. Rudowłosa wojowniczka jest uosobieniem wyzwolenia, przekraczania
granic swojej wytrzymałości. Widzimy też jak bardzo bohaterka ciągle musi innym
udowadniać swoją siłę i niezależność, Jest postacią, która ciągle zderza się z kulturowymi
oczekiwaniami, rolą jaką wyznaczyło jej społeczeństwo ze względu na płeć.
Ciekawe jest u zakończenie, które daje duże pole do popisów i pozwala nieco
inaczej popatrzeć na różne wydarzenia w życiu bohaterów.
Z pierwszego tomu płynie piękne przesłanie: „Przecież to człowiek! Oni nie
należą do nikogo, sami decydują o swoim losie”. I tak właśnie powinno być: bez
wpływu innych sił i kultury determinującej życie i rolę społeczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz