Czasami wydaje nam się, że jak zaczniemy prowadzić proste życie, minimalizować potrzeby, poświęcimy się pracy i dbaniu o relacje z najbliższymi, żyć dobrze z sąsiadami to wszystko będzie dobrze. Jednak nie zawsze tak jest. Nie każdy ma wobec nas dobre intencje. Są ludzie czerpiący przyjemność z całkowitego kontrolowania, inni zacinają się z powodu niespełnianie planów, rozczarowań. Do tego takie życie nie pozwala też na bycie wzorcem dla młodego pokolenia potrzebującego możliwości zaimponowania. Niestety nie każdy nastolatek ma taką możliwość. I tak jest właśnie w powieści Joanny Szelągowskiej „Anioł z rubinowym sercem”.
Do powieści wprowadza nas opis rowerzysty mknącego na białym rowerze i niosącego
ze sobą dobro: a to zagubione w lesie dziecko uratuje, a to zamek w drzwiach
naprawi czy poda pranie, które spadło. Wchodzimy w okolice Poznania, gdzie
Kazik, starszy, jasno ubrany rowerzysta na białej damce i w kapeluszu w typie
fedory wyrusza w Polskę, aby dojechać w rodzinne strony.
Jego drogę przecina osiedle, na którym mieszka Fabian z żoną i córką oraz
przyszywanym wujkiem. Tu wchodzimy w świat kłótni z nastolatką wstydzącą się
ojca. Mamy ciepłą, otwartą rodzinę, w której jest miejsce dla innych ludzi, ale
powoli wszystko zaczyna się psuć, ponieważ szesnastolatka chciałaby od życia
czegoś więcej niż tylko życia w ciasnym mieszkaniu z rodzicami, którzy nic nie
osiągnęli. Ojciec jest śmieciarzem, matka sprzedaje w ogrodniczym. Córka nie
zna przeszłości rodziców, nie jest świadoma ich umiejętności, nietypowych relacji,
zawiłej drogi oraz trudnych wyborów, jakich dokonali. Rodzinę przytłaczają też
regularne telefony od ciotki, która dla młodych kupiła mieszkanie i każe im je
spłacać oraz wymaga ciągłego spowiadania się z życia. Jednym z powodów
dręczenia Klary jest to, że małżeństwo ma tylko jedno dziecko. W czasie jednego
z takich telefonów Fabian nie wytrzymuje i mówi ciotce, co myśli o tym jej
zaangażowaniu w chęć powiększenia ich rodziny. Do tego dowiadują się, że jego
matka, której od lat nie widział, ponieważ nie chciała z nim kontaktu złamała nogę
i wymaga opieki.
W spokojne życie Fabiana i Klary nagle przyspiesza. Ona wiedziona jakimś wewnętrznym
przeczuciem każe mu jechać na drugi kraniec Polski. Podróż od początku obfituje
w dziwne wydarzenia. Nim wyjadą z osiedla ich stary samochód uchodzący wśród
młodzieży za grata stanie się tak cenny, że zostanie wymieniony na nowy. Później
będzie jeszcze ciekawiej. Na ich drodze pojawi się pijany kierowca i lekarz,
którego Klara spotka w szpitalu. Każdy kilometr przejechanej drogi sprawi, że
Kasia będzie ze zdziwieniem patrzyła na ojca. Jego dziwaczne kontakty z
zakonnikami, pomoc Niemcom potrzebującym pomocy pozwoli jej zrozumieć, że
niepozorny Fabian zna dobrze języki obce, zna się na elektronice i przed jej
pojawieniem się na świecie wiódł ciekawe życie. Do tego domostwo babci, po
której ma imię też okaże się zaskoczeniem. Z każdym dniem nastolatka powoli
zaczyna odkrywać tajemnice przeszłości.
Zarówno rowerzysta jak i rodzina Fabiana zmierza w to samo miejsce: do Plewek,
do domu babki Kasi także noszącej imię Katarzyna. Widzimy tu zaskakujący splot
wydarzeń. Ujawni się prawdziwy charakter wielu osób oraz to jak przeszłość
ukształtowała teraźniejszość. Pisarka pokazuje nam jak bardzo zmiana otoczenia
może nam się przysłużyć i odmienić nasze życie. Do tego uświadamia, że nie
wolno całe życie zamykać się w sobie i podsycać swoje urazy.
Opowieść ma w sobie coś magicznego. Od początku losy ludzi przeplatają się ze
sobą w zaskakujący sposób. Bohaterzy nie zdają sobie sprawy z wpływu innych na
to, co się dzieje i stają się uczestnikami kolejnych cudów, które wynikają z
otwartości i wybaczania sobie oraz innym. Joanna Szelągowska zwraca uwagę na
to, jak niesamowicie ważny w naszym życiu jest cel. Nawet wtedy, gdy nie udaje
nam się do niego dotrzeć.
Opowieść napisana pięknym językiem. Mamy tu przemawiające do wyobraźni opisy,
liczne metafory, porównania pozwalające zbudować atmosferę i podkreślające
relacje między bohaterami, ale też osadzenie ich w przyrodzie, której częścią
są. Do tego dostajemy przekonanie, że naprawianie relacji pomaga wprowadzić
życie na właściwe tory, ułatwić wiele spraw, ułożyć i pomóc w budowaniu
wspierającej się wspólnoty. W nowym otoczeniu nastoletnia bohaterka dostaje
inne wzorce, może odbudować pewność siebie oraz odkryć własne korzenie.
Pisarka porusza tu wiele ciekawych i ważnych problemów społecznych, pokazuje
wycinek historii naszego kraju, ale te wydarzenia nie są dokładnie opisane. Nacisk
położono na relacje między bohaterami, to jak ich życie się zmienia, jak w każdym
wieku muszą otwierać się na nowości, ale też korzystać z tego, co przeszłość
dała dobrego. Sama akcja osadzona jest krótko po wejściu Polski do Unii
Europejskiej. Ludzie żyją tymi zmianami, uczą się z nich korzystać. Sam rok akcji
też dość łatwo tu wskazać, bo dowiadujemy się, że córka Fabiana, Kasia,
urodziła się 23.06.1988 roku, a za kilka dni skończy szesnaście lat (te
urodziny też przyjdzie nam świętować). Zobaczymy jak niewielki wycinek czasu
potrafi wprowadzić wiele zmian w życiu. Poza opisami bieżących wydarzeń mamy
retrospekcje pozwalające spojrzeć w przeszłość i pokazać jak nawiązały się
niektóre znajomości, jak przecinały się ludzkie drogi. Okaże się, że na
wszystko jest tu miejsce i czas. Pozornie niewiele znacząca pomoc okazana komuś
pozwala na otrzymania wsparcia w chwili wielkich problemów. Bardzo refleksyjna
i pełna niezwykłych obrazów oraz zapachów powieść. Czyta się ją szybko i
przyjemnie mknąć zarówno przez różne zakątki Polski, jak i przez jej historię.
Oj z całą pewnością nie mój typ literatury.
OdpowiedzUsuń