Od dobrej znajomości ludzi oraz czujności zależy to, czy uda nam się przeżyć. Wydawałoby się, że małe miejscowości są dużo bezpieczniejsze od metropolii. To jednak tylko pozory. Zło często czai się tam, gdzie jest niezauważalne, gdzie nikt nie podejrzewa sprawców, bo wydają się porządnymi ludźmi. Noszone maski pozwalają na wieloletnie ukrywanie się. Kolejnym problemem przyczyniającym się do zagrożenia jest przemoc. Ofiara prędzej czy później będzie się bronić lub mścić. Obok tego ważnym czynnikiem sprzyjającym morderstwom są choroby psychiczne. Brak odpowiedniego wsparcia prowadzi do tragedii. Te wszystkie tematy wskazywane przez psychiatrów jako sytuacje sprzyjające staniu się ofiarą pojawiają się w najnowszej książce Wojciecha Wójcika „Bilet dla zabójcy”.
Historia zaczyna się niepozornie i widać w niej już pewien schemat powieści
pisarza: początkujący policjant/ policjantka pracuje w zwyczajnym patrolu. Jej
zadaniem jest kontrolowanie ulic. Zwykle jest to też noc, więc dzieje się mało,
ale i tak jest, co robić. Tym razem do książki wchodzimy razem z Olgą Bojko
(starsza posterunkowa), która przyjechała do Polski w poszukiwaniu lepszej
przyszłości. W Ukrainie była policjantką i marzyła także o takiej pracy w nowym
miejscu zamieszkania. Pomogło jej w tym pochodzenie, czyli posiadanie polskich
korzeni. Zaczynająca od dolnych szczebli służby pracę doświadczona policjantka
jest nieco sfrustrowana swoją pozycją, ale z drugiej strony potrafi nabrać
dystansu do tego, że zaczyna wszystko od nowa. Początki w nowym kraju nie były
dla niej łatwe. To wówczas nawiązała wiele ciekawych i ważnych znajomości z
osobami bezdomnymi. Dobre stosunki z nimi, zrozumienie poszczególnych osób
bardzo ułatwia jej pracę, a także pozwala na zdobycie ważnych informacji, bo
okazuje się, że niemający jakiegokolwiek dachu nad głową mogą być ciekawą
siecią informacji. Praca na dworcu centralnym w Warszawie pozwala na
wykorzystanie tych dawnych znajomości. Pewnego dnia rutynowy patrol kończy się
znalezieniem trupa. Ofiara zginęła od uderzenia młotkiem. Do tego nie jest to
odosobniony incydent. Wszystko wskazuje na to, że w pociągach i okolicach
dworców grasuje seryjny morderca. Ofiary łączy to, że razem podróżowali pociągiem
na trasie Działdowo-Warszawa. Odnalezienie kolejnego trupa sprawia, że młoda
policjantka zostanie wciągnięta do zespołu kryminalnego, czyli w końcu może
zająć się tym, o czym marzyła: ścigać przestępców.
Drugim ważnym bohaterem jest Kacper Słubicki znany z wielu przekrętów, dziwnych
zachowań, porzucenia dzieci (w tym niepełnosprawnego syna). Niecieszący się
dobrą opinią mężczyzna nie może wrócić do swojej dawnej pracy. Roczny pobyt w
zakładzie karnym odbiera mu możliwość pracy w szkole. Zła opinia zmusiła go do zatrudnienia
na platformie wiertniczej. Do Działdowa wraca jako wyrzutek. Jego jedyną szansą
jest praca na kolei. Szybko okazuje się, że pracuje na stanowisku ostatniej ofiary
morderstwa w pociągu. Jakby niespodzianek było mało ma okazję poznać córkę zabitego
konduktora i mieszka w dawnym pokoju mordercy, na którym wzorował się nowy
przestępca. Nowa sprawa wydaje się być ściśle powiązana z serią zabójstw z 1993
roku. Łowca sprzed lat przebywa w zakładzie zamkniętym. Nowy działa podobnie:
rozbijanie głów młotkiem. Do tego terenem łowieckim jest infrastruktura
kolejowa. Policjanci szybko łączą sprawę Dariusza Arkanowicza z nowymi
wydarzeniami. Ścieżki prowadzą do Działdowa, gdzie podążając za
zainteresowaniami ojca śledztwem zaczyna zajmować się Manuela będąca
przedszkolanką. Pomaga jej mający złą opinię były nauczyciel będący
początkującym kolejarzem.
Wydarzenia śledzimy przyglądając się życiu bohaterów, prowadzonemu przez nich
śledztwu, pojawiającym się dziwnym postaciom, podążaniu za różnymi tropami. Raz
przez wydarzenia prowadzi nas Olga Bojko, raz Kacper Słubicki, a raz obiektywny
narrator. Jest to ciekawy zabieg, który z jednej strony pozwala na stworzenie
wrażenia bliskości, a innym razem na dystansowanie się wobec sprawy i
bohaterów. Przy okazji takiego zabiegu możemy zobaczyć infantylne spojrzenie
różnych postaci na niepełnosprawnych, nietolerancję i drwiny wobec osób innego
pochodzenia, homofobię, wykluczenie społeczne, kult sportowców, a także
uświadamianie jak niesamowicie bardzo ludzie potrafią się zmienić z wiekiem. Nie
zabraknie tu też wielu chorób psychicznych: od depresji, traumy po zachowania
maniakalno-obsesyjne. Do tego mamy miłość do morderców, fascynację badboy-ami i różnego
rodzaju przemoc: od tej w grupie rówieśniczej nastolatków przez bójki dorosłych
po przemoc domową będącą wynikiem chorobliwej zazdrości i alkoholizmu. Nie
zabraknie tu też problemu układów i układzików oraz zaskakujących relacji z
byłymi partnerami oraz małżonkami. Do tego życie w małych społecznościach napędzają
plotki.
Wojciech Wójcik z niesamowitą wprawą kreuje realia, podsuwa prawdopodobne
scenariusze i utrzymuje napięcie, wprowadza nowe wątki i postaci oraz łączy to
w całość z główną akcją. Świat jego bohaterów jest bardzo mały: każdy w pewien
sposób jest powiązany z innymi, ale trzeba czasu, aby odkryć, w jaki sposób i
co z tego wynika.
Fabułę mamy tu ciekawie rozbudowaną i wymagającą koncentracji, ale jednocześnie
bardzo wciągającą. Historia zaczynająca się od śmierci Wasyla Zajcewa okazuje
się początkiem pościgu za postacią nazwaną „Trepanatorem”. Z różnych perspektyw
przyglądamy się pracy policji, oraz życiu na prowincji. Mamy tu biedę, mobbing,
ciągłe zaganianie oraz lokalnych mafiosów i różnego rodzaju gwiazdki. Problemy
prowincji wychodzą poza jej obszar i właśnie to sprawia, że interesuje się nimi
warszawska policja. Z tego powodu w pewnym momencie bohaterów robi się naprawdę
wielu, a potencjalnych zabójców przybywa jak grzybów na deszczu, ale z każdą stroną
liczba podejrzanych oraz kluczowych spraw zawęża się, zobaczymy powiązanie między
bohaterami, zostaniemy zaskoczeni wyczynami starszych w czasach ich młodości. Pod
tym kątem przesłanie jest ciekawe: każdy na pewnym etapie zżycia popełnia wiele
błędów. Najważniejsze to umieć je naprawić i dbać o relacje z bliskimi.
Pokazywanie społecznych bolączek jest tu naprawdę bardzo subtelne, a z drugiej
strony ważne wydarzenia mają miejsce, kiedy jest ciemno, pochmurno, zimno,
okoliczna przyroda nie sprzyja spotkaniom. Jakby tego było mało ludzie
poddawani są kolejnym obostrzeniom pandemicznym. Wojciech Wójcik świetnie
oddaje ten klimat poczucia zagrożenia, irracjonalnych zachowań oraz wynikającej
z nich agresji.
„Bilet dla zabójcy” to świetnie napisany kryminał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz