Zygmunt Bauman, Obcy
u naszych drzwi, tł. Weronika Mincer, Warszawa „PWN” 2016
Uchylony „judasz” na okładce książki Zygmunta Baumana
„Obcy u naszych drzwi” doskonale oddaje treść książki: obcy stojący za drzwiami,
a my na niego zerkamy. Co widzimy? Zagrożenie, przed którym ostrzegają media: „nie
wpuszczać osób nieznanych do domu” podsycając strach nagłówkami „udawał
listonosza/ księdza/ wnuczka/ sprzedawcę/ i wielu innych i okradł/ zabił/
zgwałcił”. Naszemu życiu społecznemu towarzyszy strach, który powstrzymują nas
przed rozmową z obcym. To uczucie dodatkowo podsyca nasza niepewna pozycja
społeczna, o którą musimy kogoś obwinić, ponieważ my robimy wszystko, aby
odnieść sukces, żyć bezpiecznie, cieszyć się bogactwem, zdrowiem i wieloma
dobrami. Nie widzimy własnego wkładu do własnej niepewności jutra. Bauman o tym
pisze:
„Ludzkim – aż nadto ludzkim – zwyczajem jest
obwinianie i karanie posłańców za treści wiadomości, które przynoszą. W tym wypadku
jest to posłannictwo od onieśmielających, nieprzeniknionych, przerażających i
nienawistnych światowych sił, o których (nie bez powodów) sądzimy, że ponoszą
odpowiedzialność za nieznośne i upokarzające poczucie egzystencjalnej
niepewności, które zabija i niszczy naszą pewność siebie, igrając z naszymi
ambicjami, marzeniami i planami na życie. I mimo że nie jesteśmy w stanie zrobić
praktycznie nic, żeby okiełznać nieuchwytne i odległe siły globalizacji, możemy
przynajmniej zwrócić gniew, jaki w nas budzą, przeciwko efektom ich działania,
które mamy w zasięgu. To oczywiście w żaden sposób nie sięga źródeł problemu,
ale może choćby chwilowo ukoić upokarzającą bezradność i niemożność walki z
rozbrajającą niepewnością naszej własnej pozycji w świecie”.
Przybysze z Afryki dosadnie uświadamiają nam to, że
nasze życie jest dokładnie takie samo jak ich, że nas może spotkać ten sam los,
że brak środków do życia w kapitalistycznym świecie, wyzysk, współczesne
niewolnictwo i walka o podstawowe rzeczy jest czymś, z czym mamy do czynienia
każdego dnia. Świadomość tego sprawia, że czujemy się coraz bardziej zagrożeni.
„Rozpowszechnione poczucie egzystencjalnego braku
bezpieczeństwa jest faktem. To prawdziwa plaga w naszym społeczeństwie, które
ustami przywódców politycznych chwali się postępującą degradacją rynków pracy
oraz ‘uelastycznieniem’ zatrudnienia i – w konsekwencji – słynie z propagowania
rosnącej kruchości pozycji społecznych, niestabilnego charakteru
rozpoznawalnych tożsamości, a także z racji niepohamowanego rozrostu grupy
prekariuszy (nowej kategorii społecznej, wyróżniającej się zdaniem Guya
Standinga tym, że zmuszona jest żyć na ruchomych piaskach). Wbrew licznym
opiniom powodem tej niepewności są jedynie politycy, goniący za wyborczymi
konfiturami, czy też media, czerpiące profity z wywołujących panikę materiałów.
Prawda jest jednak, że ta realna, może aż nadto, niepewność wbudowana w
kondycję egzystencjalną oraz liczniejszych grup, to woda na młyn polityków.
Wspomniana kruchość jest obecnie przekształcana w główny – a może nawet
zasadniczy – budulec, z którego tworzy się współczesne techniki rządzenia”.
Szukający stabilizacji prekariat szuka winnych i usprawiedliwień.
W ten sposób popiera władzę i media tworzące obrazy zagrożenia z konkretnego
źródła. W latach 30 i 40 XX wieku tym sprawcą zła byli żydzi. Dziś stają się
nimi muzułmanie:
„We francuskich miastach mieszka obecnie około
miliona młodych muzułmanów, ale mimo wytężonych wysiłków jedynie tysiąc z nich
figuruje w kartotekach policji i służb bezpieczeństwa jako podejrzani o
powiązania z organizacjami terrorystycznymi. Niemniej opinia publiczna we
Francji postrzega wszystkich muzułmanów – a zwłaszcza młodych – jako współsprawców
jeszcze niepopełnionych przestępstw. Są winni, chociaż nie doszło jeszcze do
złamania prawa. Są naznaczeni gatunkowym zepsuciem i występkiem swoich braci w
wierze, przez co stanowią łatwe ujście dla strachu oraz gniewu, odczuwanych
przez społeczeństwo. Nikt nie zważa na ich intencje oraz wyznawane wartości, na
to jak, szczerze i mocno pragną zostać Francuzami – w szerszym znaczeniu tego
słowa niż to związane z posiadaniem francuskiego paszportu – i jak usilnie na
to pracują”.
Ciągłe bycie pod lupą, obserwacja, oczekiwanie złego
ze strony przybyszów sprawia, że proces integracji staje się niemożliwy.
Dochodzi do ostrych podziałów, które politycy bardzo umiejętnie wykorzystują/
„Rządzący chcą zrobić wszystko, żeby to widmo stało
się jak najbardziej namacalne i wiarygodne – tak „realistyczne” , jak to tylko
możliwe. To przecież oficjalny strach ich obywateli jest ogromną instancją
trzymającą ich przy władzy. Jednak w społeczeństwie rozbitym na zlepek
indywidualnych wykonawców (którzy muszą udawać, że są samowystarczalni),
rządzący mogą na nas coraz bardziej liczyć – na nieopłacanych, pozbawionych poczucia
bezpieczeństwa, sprekaryzowanych stażystów, prowadzących pokawałkowane życie w
społeczeństwie, którego fragmentaryzację co dzień podtrzymują i reprodukują”.
„Obcy u naszych drzwi” Zygmunta Baumana to przede
wszystkim refleksja nad uchodźcami, ich znaczeniem w naszym społeczeństwie,
analiza postaw społecznych, a przy okazji także bardzo dobre studium demaskujące
manipulacje. Lekturę polecam każdemu zainteresowanemu zmianami, jakie zachodzą
w naszym społeczeństwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz