Adrian Bednarek – autor przyciągającej swoją okładką
i tytułem książki „Pamiętnik diabła”. Kim jest ten diabeł dowiecie się z
książki, a tu moja opinia o niej. O autorze mogę powiedzieć, że to młody,
zaradny i inteligentny człowiek, który od wielu lat pracuje na sukces i to
wcale nie, jako pisarz, ale bardziej, jako dystrybutor win. Czy jego książka
powstała tak jak dzieła pewnego filozofa, który po wielu wojennych tułaczkach
wrócił do domu i popijając wino tworzył przy kominku teorie różnych światów?
AS: Jak jest u ciebie z piciem i pisaniem?
Adrian Bednarek: Podchwytliwe pytanie wybrałaś na sam początek rozmowy :) Jeśli chcesz
wiedzieć czy kieliszek dobrego wina lub butelka zimnego piwa działa pobudzająco
na moją wenę twórczą to powiem ci, że czasami owszem, ale jak się nad tym
chwilę zastanowię, to raczej rzadko. Alkohol przyjemniej pije się w
towarzystwie. Tworzenie historii, w której wczuwam się w rolę seryjnego
mordercy polującego na swoją ofiarę stanowi wystarczająco silną używkę. Zwykle
nie potrzeba do tego procentowego wzmacniacza.
AS: W swojej książce poruszasz bardzo ważne sprawy.
Jedna z nich jest pedofilia. Co sądzisz o obecnych zabezpieczeniach ofiar i
karaniu tych przestępców?
Adrian Bednarek: Domyślam się, że chodzi Ci o zabezpieczenie potencjalnych ofiar? No
cóż… Według mnie nie ma czegoś takiego, jak skuteczne zabezpieczenie. Uważam,
że wyrafinowany, inteligentny psychopata zawsze znajdzie sposób, żeby
zaatakować ofiarę, którą wcześniej sobie upatrzy. Przed tym nie da się
zabezpieczyć. Poza tym wiele osób robi wszystko, żeby ułatwić im polowanie.
Wystarczy spojrzeć na portale społecznościowe, na których rodzice często chwalą
się zainteresowaniami, hobby, sposobem spędzania czasu, sukcesami, praktycznie
wszystkimi szczegółami życia swoich dzieci. Nieświadomie dostarczają w ten
sposób multum informacji potencjalnemu napastnikowi. Takie informacje już same
w sobie są zachętą do polowania… Odnośnie kar, uważam, że przy gwałcie czy zabójstwie
jedyną skuteczną karą odstraszająca przy okazji kolejnych napastników jest
stosowanie metody „oko za oko”.
AS: Co rozumiesz pod pojęciem „oko za oko”?
Gwałcenie gwałciciela? A co jeśli to zachęci?
Adrian Bednarek: Masz rację w przypadku gwałtu mogłoby to na niektórych podziałać
zachęcająco. Ale trzymając się pojęcia „oko za oko” istnieje nieskończenie duża
liczba brutalnych, fizycznych kar, które skutecznie odstraszyłyby potencjalnych
napastników.
AS: Oblicza tolerancji przyjmują różne wymiary. Nie
boisz się, że pedofilia może zostać uznana za preferencję seksualną i twoje
dzieci niemal na każdym rogu ulicy będą zachęcane do odbywania stosunków
seksualnych?
Adrian Bednarek: Mam nadzieję, że tak bardzo popularna ostatnimi czasy tolerancja nie
przekroczy pewnych granic. A przynajmniej, że nie stanie się tak za mojego
życia.
AS: Studencki, lekko zamerykanizowany zaćpany
światek – tak pomyślałam po kilkunastu stronach „Pamiętnika diabła”, w którym
wydawało się, że bohater będzie działał zawsze tak samo. Zdanie zmieniałam z
kolejnymi dziesiątkami stron. Długo pracowałeś nad ostatecznym efektem?
Adrian Bednarek: Samo napisanie książki, łącznie z wszystkimi poprawkami zajęło mi około
ośmiu miesięcy. Zacząłem pisać w styczniu, a na przełomie sierpnia i września
„Pamiętnik diabła” wyglądał tak, jak chciałem, żeby wyglądał.
AS: Zakończenie było już w głowie? Kiedy narodził
się pomysł na taką książkę?
Adrian Bednarek: Nie. Kiedy pracowałem nad pierwszą książką (która raczej nie wyjdzie
poza mój twardy dysk ) miałem w głowie większość głównych motywów i zakończenie
przed rozpoczęciem pisania. Szybko zrozumiałem, że to był błąd zamykający
całość w pewnych schematach. Pisząc „Pamiętnik diabła” całkowicie pozwoliłem
sobie na wolną rękę i improwizację. Chciałem nadać Kubie odpowiednią osobowość,
samemu stopniowo odkrywać kolejne etapy jego życia. Dałem się ponieść jego
charakterowi, żądzą i demonom będąc jednocześnie ciekawym dokąd mnie to
zaprowadzi. W pewnym sensie to bohater sam kierował moimi myślami aż w końcu
doprowadził mnie do zakończenia.
Sam pomysł narodził się, jakieś dwa lata temu.
Siedział w mojej głowie i bardzo chciał uciec. W końcu po czasie przełamałem
się i postanowiłem napisać „Pamiętnik diabła”.
AS: Wydałeś pierwszą książkę, odniosłeś mały sukces.
Co wtedy poczułeś?
Adrian Bednarek: Nie traktuję wydania pierwszej książki, jako sukces tylko, jako drogę
prowadzącą w kierunku sukcesu. Sukcesem będzie zdobycie grupy czytelników,
dzięki którym będę mógł publikować dalej. W głowie siedzi mi dużo historii,
którymi chciałbym się podzielić z czytelnikami. Po wydaniu książki poczułem
przede wszystkim ulgę. Sam zbudowałem sobie dużą presję związaną z debiutem i
kiedy wreszcie się to stało spadło ze mnie ciśnienie. Jednocześnie poczułem
dużą motywację do stworzenia kolejnych jeszcze lepszych historii.
AS: W kilku recenzjach porównywano twojego bohatera
z Roskalnikowem. Nie czujesz, że w ten sposób odbierają wiele z osobowości
bohatera?
Adrian Bednarek: Nie tylko w recenzjach. Ostatnio jedna z czytelniczek napisała mi, że
Kuba obok Roskalnikowa jest jej ulubionym bohaterem książkowym. Osobiście nie
czytałem „Zbrodni i Kary”, więc ciężko jest mi się do tego porównania odnieść.
A czy czuję, że porównania odbierają wiele z osobowości bohatera? Raczej nie w
końcu ludzie często porównują różne postacie zarówno fikcyjne jak i
rzeczywiste. Jeśli postać jest ciekawa to naturalną koleją rzeczy jest jej
porównanie z inną ciekawą postacią o podobnych cechach. Z tego, co się
orientuję „Zbrodnia i Kara” została przełożona z rosyjskiego na kilka innych
języków, czyli jest to całkiem niezłe porównanie.
AS: Raskolnikow był typem człowieka, którego po
przypadkowej zbrodni przez wiele miesięcy gnębiły wyrzuty sumienia. Miał
wrażenie, że wszyscy wiedzą, wszyscy widzą jego błąd, a jego jedynym grzechem
było wielkie ubóstwo i chęć ograbienia lichwiarki. To popchnęło go do zabójstwa
podczas przypadkowego przyłapania. To, że siekierę wziął, aby okraść można
przypisać albo jego głupocie, albo podświadomemu odczuciu, że kradzież skończy
się źle. Kubę od Roskalnikowa dzieli też zakończenie: niby oboje doznają
przemiany, ale bohater Dostojewskiego metamorfozy w łagrze. Jak w tym
kontekście postrzegasz Kubę?
Adrian Bednarek: Z tego, co wywnioskowałem po Twoim krótkim opisie postaci Raskolnikova główną
wspólną cechą łączącą go z Kubą, jaką udało mi się dostrzec jest to, że myślał,
że wszyscy wiedzą o jego czynach. Podobna „mania prześladowcza” dopadła Kubę po
drugim morderstwie. Wydawało mu się, że każdy zna jego tajemnicę, czuł się
osaczony przez przypadkowo mijanych lub spotykanych ludzi. Apogeum osiągnął
podczas odwiedzin w więzieniu. Potem jednak mu przeszło. Kuby nie gnębiły
wyrzuty sumienia, przeciwnie odczuwał wewnętrzną dumę ze swoich czynów i uważał
się dzięki nim za lepszego od innych. Odnośnie samej metamorfozy, Kuba
specjalnie się nie zmienił, raczej wyciszył i odkrył kilka niezwykle istotnych
faktów z przeszłości. Poza tym łatwiej jest doznać przemiany siedząc w łagrze z
wyrokiem niż w penthousie z poczuciem bezkarności…
AS: Zamierzasz pisać więcej?
Adrian Bednarek: Oczywiście. Gdybym nie chciał pisać dalej nie starałbym się o
publikację debiutanckiej książki. Staram się pisać regularnie, ponieważ
tworzenie mrocznych historii sprawia mi wielką przyjemność. W tej chwili jestem
bliski skończenia całej trylogii z przygodami „diabła”, wiosną skończyłem pisać
inny thriller a jesienią planuję zacząć pracę nad kolejną historią. W nieco
innym stylu, choć w podobnie mrocznym klimacie.
AS: Jak się poczułeś po dziwnej nagonce jednej z
blogerek? Wszystkie książki są pełne błędów, a ty stałeś się ofiarą krytyki.
Adrian Bednarek: Wiedziałem, że o to zapytasz ;) Cóż mogę powiedzieć... stało się i
tyle. Nie ma co przejmować się rzeczami, na które już się nie ma wpływu. Liczę,
że czytelników bardziej zainteresuje fabuła książki niż nagonka.
AS: Czarny piar jest dobry? Zwiększyło się
zainteresowanie twoją książką po krytyce?
Adrian Bednarek: Sam bardzo chciałbym znać odpowiedź. Według mnie nie da się tego w
żaden sposób zmierzyć ani sprawdzić. Chyba, że masz pomysł, jak to zrobić, z
chęcią go posłucham. Jedno jest pewne, blogerce udało się zyskać niezłą
popularność dzięki mojej książce.
AS: Sławna, nie sławna. Ja nawet nie czytałam tego,
co wypociła. Mogę powiedzieć na pocieszenie, że „wielka literatura” roi się od
błędów i to takich, że miewam odruch chwytania za czerwony długopis. Mimo tego
jest to „literatura wielka”. Bardzo dziękuję za rozmowę i czekam na kolejne
książki.
Adrian Bednarek: Również dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz