Jolanta Kwiatkowska to autorka doskonale
władająca językiem polskim, a do tego świetna obserwatorka ludzi. Jej książki
poruszają bardzo ważne tematy społeczne i etyczne. Daleka jest od poprawności
politycznej pod jakimkolwiek sztandarem, dzięki czemu jej powieści zmuszają do
myślenia.
Do tej pory polecałam dwie książki Jolanty Kwiatkowskiej.
Pierwszą jest „Przewrotność dobra”, która została u mnie również książką miesiąca, a także „Rozsypane wspomnienia”, które także trafiły do polecanych w
miesięcznym podsumowaniu.
Dziś zapraszam Was do przeczytania mojej
rozmowy z tą niesamowitą i bardzo pogodną autorką.
AS:
Nastolatka w ciąży to temat bardzo tabu i jednoznacznie oceniany przez naszą
patriarchalną kulturę. Skłonni jesteśmy oceniać negatywnie, jeśli problem nie
dotyczy nas, a jeśli takie nieszczęście się przytrafi ludziom to – mimo
różnorodnych deklaracji – często wybierają najprostsze rozwiązanie: aborcję.
Dlaczego takie tematy porusza pani w swoich książkach?
Jolanta
Kwiatkowska: Najkrócej, przymrużając oko powinnam
odpowiedzieć: Nie jestem strusiem i nie umiem chować głowy w piasek. Uczciwie
dodam, że z lat, gdy zasłaniało się oczy rękoma, żeby „schować się”, albo zakrywało
kołdrą, żeby „zło” stało się niewidoczne
- dawno wyrosłam ;)
Po przeczytaniu „Rozsypanych wspomnień” (
wydane w 2011r) kilka czytelniczek zwróciło uwagę na moją „zbyt wybujałą (czytaj:
nieprawdopodobną) wyobraźnię”. Prawie trzynastolatka i nieuświadomiona? ”. Pierwszą
moją reakcją było zdziwienie, ale i miłe zaskoczenie na myśl, że widocznie dziś
właściwe uświadomienie nastolatek (nie mówiąc o młodych kobietach) jest już na
takim poziomie, że to, o czym piszę w powieści zdarza się już naprawdę
wyjątkowo. Niestety. W telewizji „niusy” o nastolatkach w ciąży (ostatnio o ciężarnej
dwunastolatce). W prasie artykuły o dzieciach chodzących do szkoły podstawowej,
młodzieży gimnazjalnej, która jest wyjątkowo „dobrze” uświadomiona seksualne,
tyle że w zawężeniu do technicznej strony seksu i terminologii. Licealistki,
młode kobiety w ciąży, z którymi miała kontakt w pracy moja bohaterka (położna)
niestety nie odeszły w niebyt, mimo że mamy XXI wiek.
W opisanej historii wykształcenie rodziców Kasi
(on – ginekolog, ona położna) sugerowałoby, że taka sytuacja nie miała prawa
się zdarzyć. A jednak i oni po czasie zrozumieli, jakie popełniali błędy
uświadamiając córkę.
Dodam jednak, że jest to jeden z głównych
wątków. Dla mnie, tym wiodącym jest miłość. Ta określana jako najprawdziwsza,
czyli pozbawiona egoizmu. Miłość, tak silna, że dobro osoby, którą kochamy jest
na pierwszym miejscu. Nie w przypadkach określanych jako „zaburzenia
psychiczne” tylko w sytuacji świadomego wyboru. Taką miłością najczęściej
potrafią kochać tylko…
Na
pewno zabrzmi to patetycznie, ale „Rozsypane wspomnienia” to taki mój hołd dla
osób potrafiących tak kochać.
AS:
Pani bohaterzy ciągle świadomie potwierdzają Gofmanowskie spojrzenie na relacje
międzyludzkie: ciągła gra, strojenie się do ról. Według tego spojrzenia każdy
człowiek jest aktorem. Gra wyklucza szczerość?
Jolanta
Kwiatkowska: Odpowiedź jest w pani pytaniu. Czy aktor
szczerze się wzrusza, płacze, śmieje, kocha? Tak. Wtedy, gdy nie gra.
AS:
Anglia – dla jednych raj finansowy, dla innych raj naukowy. Dlaczego nie
ukochani amerykańscy specjaliści podejmują się leczenia nastoletniej
schizofreniczki z „Rozsypanych wspomnień”.?
Jolanta
Kwiatkowska: Dlaczego ukochani? Nawet, jeśli byliby w tym
czasie lepszymi specjalistami, to wtedy nie było lub marne były szanse na możliwość
leczenia przez amerykańskich specjalistów. Możliwość leczenia córki w Anglii
dla Małgorzaty (matki Kasi) już była porównywalna z cudem.
AS:
Pisanie o szczęśliwej miłości jest bardzo popularne. Wiele czytelników i
czytelniczek czeka na kolejne szczęśliwe historie, by się oderwać od swojej
patologicznej codzienności. Dlaczego pani szuka innej drogi trafienia do
odbiorców?
Jolanta
Kwiatkowska: Codzienność jest normalnością. To dzień i noc
– co dzień i co noc. Od narodzin do śmierci. Codzienność to po prostu życie.
Czasami
myślę, że ta „patologiczna codzienność” to
często skutek „kodowanych” interpretacji pojęć (narzucanych i niekoniecznie
realnych) jak m.in. uroda, sukces, miłość czy szczęście. Trudno jest dorównać lansowanym
ideałom, czy mieć taaaakie szczęście jak fikcyjni literaccy czy filmowi
bohaterowie.
Też
lubiłam i lubię się oderwać od codzienności, ale tylko prawie oderwać. Stopy staram
się trzymać na twardym podłożu i obserwuję realne życie. Widząc, że inni
borykając się z niełatwą codziennością potrafią walczyć o swoje szczęście, cieszyć
się tym, co mają - biorę z nich przykład. To mi zawsze pomagało walczyć z przeciwnościami
i radować się każdą pomyślną chwilą. W czasie czarnym jak gradowa chmura przypominam
sobie, że opis losów przysłowiowego kopciuszka i pięknego królewicza skończył
się w dniu wesela ;)
Pani
Aniu, trudno mi bujać w obłokach ze stopami nieoderwanymi od podłoża, dlatego
świadomie wybrałam niepopularność ;) .
AS: Po
przeczytaniu „Przewrotność dobra” można dojść do wniosku, że każdy dom jest
przepełniony patologią. Co z tą dobrocią człowieka? Tischner za Buberem i
Levinasem przekonuje nas, ze każdy człowiek szuka dobra w innym człowieku. To,
co pani serwuje swoim czytelnikom jest bliższe Nietzschemu.
Jolanta
Kwiatkowska: Nie uważam, że każdy dom jest przepełniony
patologią. Chcę wierzyć, że jest ich mało i będzie coraz mniej. Patrząc realnie,
słuchając o coraz częstszych, praktycznie niemieszczących się w mojej wyobraźni
przypadkach, zdaję sobie sprawę, że dla własnego spokoju jak najczęstsze uciekanie
przed realnością w świat sielanki, to oszukiwanie samej siebie. Takie pojęcia
jak dobro i zło ( coraz częściej też uczciwość, prawość itp.) nie są
jednoznaczne. Coraz powszechniejsza, lub może bardziej widoczna, na co dzień
jest moralność wg Kalego ( W pustyni i w puszczy).
Jednak
nie jestem daltonistką. Odróżniam wiele barw. Nie tylko kolor czarny, biały i…
różowy.
Świat
jest kolorowy. My też. Nie tylko zewnętrznie.
AS: Bardzo
dziękuję za rozmowę. Będę z niecierpliwością czekała na kolejne pani książki.
Jolanta Kwiatkowska: Również
dziękuję.
Książki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz