Kiedy jest się matką niepełnosprawnego dziecka słyszy się,
że powinno się więcej z tym dzieckiem popracować to byłoby pełnosprawne. Inne
mądrości dotyczą strony finansowej. Zbierając 1% ma się zagwarantowane, że zostanie
się pouczonym, że trzeba ruszyć dupę do pracy (pracodawcy niechętnie
zatrudniają matki niepełnosprawnych dzieci) lub założyć firmę (na to trzeba
mieć siły, czas i fundusze oraz kogoś do opieki nad dzieckiem). Kiedy posyła
się dziecko do przedszkola i chce się, aby miało terapię i mogło chodzić na
więcej niż 5h do placówki usłyszy się od rodziców pełnosprawnych dzieci, którzy
swoje pociechy posyłają na 8-9 h, że w dupie się poprzewracało i chce się, aby
państwo za nas zajęło się naszym dzieckiem, że nadmiernie obciążamy system
(taa, bo podatków to my nie płacimy), że jak nasze dziecko zostanie dłużej w
przedszkolu to ich dzieci na tym stracą (ich dzieci mają 6110 zł od państwa i
75% tej kwoty od gminy; a dziecko z autyzmem 9,5 razy więcej).
Ci sami ludzie w obliczu komarów wypisują, że źle się dzieje, bo władza śmie
nie odkomarzać miasta i nie obchodzi ich los innych pożytecznych owadów (w tym
pszczół) zapylających rośliny (w tym owocowe), bo oni zasłużyli na komfort
życia i państwo powinno dbać, żeby komary nie gryzły. Kiedy taki delikwent/ka
zachoruje na nieuleczalną chorobę robi gigantyczną zbiórkę, bo on/a chce żyć i należy
jej się, a kiedy w ich mieszkankach socjalnych psuje się lodówka to mają pretensję,
ze państwo im nie kupi.
No, ale w przypadku niepełnosprawnego dziecka zwyczajnie w dupie się rodzicom
poprzewracało.
A tak poza tym jest pięknie i śmieszą mnie te postawy dbania tylko o własny
interes, własny tyłek, ograniczania roli państwa do zapewniania komfortu życia doradcom,
którym żal kupić sobie krem na komary czy lepiej ruszać tyłek w pracy, żeby nie
musieć być taką jak ich zdaniem „żerująca” osoba. Był czas, kiedy sobie te
docinki brałam do siebie i naprawdę bardzo przeżywałam. Obrosłam jednak skorupą
tak bardzo, że mogę o nich pisać lub opowiadać tak jak opowiada się kawały: z
ironią. Właśnie ta ironia pozostaje rodzicom dzieci niepełnosprawnych, bo mimo
naprawdę przyjaznych przepisów to nadal nie jest kraj dla niepełnosprawnych.
Marzy mi się, że w końcu kiedyś urzędnicy będą potrafili wypełniać swoją rolę i
kiedy zobaczą potrzebującą osobę, będą widzieli niepełnosprawnego to zwyczajnie
dadzą mu to, co zgodnie z przepisami się należy zamiast serwować takim rodzicom
wielomiesięczne walki i przepychanki na pisma, odwołania i kolejne podania.
Taka wiedza przyda mi się na pewno gdyż nie wiedziałem o tym zbyt wiele.
OdpowiedzUsuńArtykuł bardzo mnie zaciekawił i dał do myślenia.
OdpowiedzUsuń_________
https://korter.com.pl/karniszewicka-park-lodz