Kiedy szłam rano ulicami myślałam sobie jak niesamowicie dobrze, że już nie mamy w wózku kół z oponami napełnianymi powietrzem tylko kauczukowe. Zachwycałam się tym luksusem do popołudnia, kiedy to po 2 h wożenia Ola odzyskała siły i jak przyspieszyła to pozostało ją gonić. Kiedy się biegnie za dzieckiem z autyzmem (nie, to nie jest bieg za neurotypowym, które wystarczy zawołać i poczeka) nie ma czasu na patrzenie pod nogi. W stopę wbiłam sobie szkło. Już wiem jak to jest biec za dzieckiem mając szkło w stopie. Wcześniej wiedziałam jak to jest biec za dzieckiem mając zardzewiały gwóźdź (taka tam przygoda z wjechaniem w lesie w szczątki wywiezionego płotu). Różnica między dawną przygodą a obecną jest taka, że wtedy miałam przy okazji 2 koła do naprawy, wielki strach, że zgubię pędzącą Olę. Tym razem dziecko 20 m przede mną i jakoś tak spokojniej, pewniej. Zwłaszcza, że było to już niedaleko domu.
Jedno mnie zastanawia: skąd ta moda tłuczenia szkła po wypiciu alkoholu. Ja wiem, że był weekend i lud potrzebował się schlać, ale zostawiać potłuczone szkło tuż przy koszu. Sama nieraz interweniowałam, kiedy taki delikwent opróżnił butelkę i rozbijał ją na chodniku. Jestem tak przekonująca, że sprzątał... No, ale musiałam tego wymagać od niego. Kolejna rzecz: nigdy nie widziałam kobiety tłukącej szkło o chodnik.
Spotkałam dziś ulubieńca wielu osób, czyli miłośnika pisu. Pan podszedł do mnie i stwierdził:
-Pani nie może być magistrem.
-Dlaczego? - Zdziwiłam się.
-Pani ma w sobie za wiele życzliwości.
I później przypomniała mi się rzecz, która skłoniła mnie do wniosku, że empatia i życzliwość nie mają nic wspólnego z wykształceniem. Wykształcenie to wiedza i umiejętności z pominięciem umiejętności wczucia się w sytuację drugiej strony. Miałam ostatnio taką przygodę z "rewelacyjną" ścieżką rowerowo pieszą na Jagiellonów. Chodnik mający jakieś metr szerokości jest drogą dla rowerów i pieszych. Kiedy idę z Olą w wózku i psem w stronę OKW pies może iść po trawniku i dzięki temu zajmuję zaledwie 60 cm. Wjeżdżanie na trawnik wózkiem obciążonym dzieckiem jest problematyczne i kiedy nie muszę i nie trzeba to tego nie robię, więc staram się iść tuż przy krawężniku, pies po trawniku i pozostaje koło 50 cm dla innych. Osobom ze standardowymi wózkami z dziećmi i dla niepełnosprawnych ta szerokość starcza. Większości rowerzystów też ona nie przeszkadza. Bywa jednak, że taki rowerzysta powie, co myśli o moim niezjeżdżaniu na trawnik (jakby sam sobie tym trawnikiem nie mógł pojechać). W ubiegłym tygodniu Ola miała gorszą formę i chodzenie było szersze. Przeszkodziło to tylko jednej osobie. Aż przykre, że był to nauczyciel, bo inni nauczyciele witali się z Olą, zagadywali, próbowali ją rozweselić. Był też chłopak z upośledzeniem umysłowym. Skończył jedynie podstawówkę Zjechał rowerem na drogę wewnętrzną. Spytałam się go, dlaczego to zrobił. Powiedział mi, że po prostu chciał, aby mi było łatwiej, żebym nie musiała jej bardziej pilnować tylko iść swobodniej. Bardzo mnie wzruszyło, że dostrzegł i zrozumiał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz