Sięgając po książkę Anety Maśluk „Dolina jezior” byłam przekonana, że będzie to powieść obyczajowa, czyli pokazująca szerszy wycinek społeczeństwa, poruszająca problemy społeczne i dylematy etyczne. I w sumie na początku tak właśnie się zapowiadało i w całej powieści znalazłam tu wiele tych elementów, ale na pewno nie jest to tego rodzaju epika. Bliżej jej do romansu, czy nawet powieści erotycznej niż do obyczajówki, w której spotkamy zdecydowanie więcej bohaterów pochodzących z różnych grup społecznych. Tu można śmiało się pokusić, że akcja ogranicza się do trzech osób. Reszta to sporadycznie pojawiające się tło. Zwłaszcza, kiedy bohaterka ginie w wirze pracy lub szaleńczo oddaje się uczuciu. W tego typu książkach oczywiste jest, że na drodze przeciętnej, ale pracowitej i ambitnej bohaterki pojawi się ten jedyny przystojniak, a później kolejny, aby skomplikować sprawę, przez co będzie musiała wybrać między jednym, a drugim. To sprawia, że są to lektury dość przewidywalne i nie dla zawiłej fabuły się po nie sięga tylko dla emocji, które mogą wywołać. I tak jest właśnie tu.
Początek zaczyna się dość życiowo: oto młoda, pracowita i piękna kobieta traci
pracę i można powiedzieć, że świat jej się zawalił. Natalie jest jednak uparta
i zapragnie zawalczyć o lepszą przyszłość dla siebie. Nie chce wiecznie żyć od
wypłaty do wypłaty. Z byłą szefową zawiera układ, który pozwala jej przejąć i
ocalić firmę. To nie koniec przeciwności. Przyjdzie czas ciężkiej pracy, wzmożonego
wysiłku i krytyki bliskich, którzy doświadczyli biedy i w każdym
przedsięwzięciu widzą tylko to, co może się nie udać. Natalie jednak próbuje i odnosi
sukces. Kiedy jest już szefową rozrastającej się firmy na jej życiowej drodze
staje przystojniak (inni mężczyźni w takich przypadkach nigdy nie wchodzą w
grę), któremu udaje się zawrócić jej w głowie. W przeciwieństwie do wielu
bohaterek powieści erotycznych i romansów nie jest głupią gąską czekającą na
księcia na białym koniu lub bogacza z helikopterem i łodziami. Raczej mierzy
dużo niżej i jest na wyższej pozycji, co sprzyja tworzeniu partnerskiej
relacji. Czy taka jest możliwa między kobietą niezależną, a mężczyzną kultywującym
patriarchalne wartości?
Po kilku latach bohaterka ucieka ze stolicy na wakacje na prowincji. Dolina
jezior, w której mieszka jej przyjaciółka ma być miejscem odpoczynku od
partnera. Szybko okazuje się, że tu tylko skomplikuje sobie życie. A może nowa
znajomość pozwoli jej rozwiązać wiele starych problemów? Tego Wam nie zdradzę.
Mogę Was tylko zapewnić, że jest to bardzo dobrze napisany romans z dużą
ilością scen łóżkowych i nie tylko. Aneta Maśluk ma dar malowniczego
opowiadania o otoczeniu i odczuciach bohaterki.
Należę do czytelniczek omijających tego typu literaturę ze względu na to, że
kojarzy mi się z powieściami erotycznymi E. L. James i Blanki Lipińskiej, czyli
bardzo kiepską literaturą ze scenami porno, w których kobiety cieszą się, że
mężczyźni są brutalni. Tu jest inaczej. Zarówno kobieta, jak i mężczyzna są na
tym samym poziomie, mają podobny status społeczny, podobną siłę w zarządzaniu ludźmi
oraz podobne rozczarowania w związkach z przeszłości, a także z podobną siłą pragną
bliskości oraz miłości. Do tego akcja nie została potraktowana po macoszemu,
jako zapychajka lub przerywnik między kolejnymi scenami seksu. Owszem tego
seksu jest dużo (dla mnie dużo za dużo), ale on nie jest wyłącznie celem tylko
sposobem na okazanie sobie uczuć. Do tego przeżycia bohaterki kreślone są
bardzo malowniczo. Mamy wrażenie dotykania, obserwowania otoczenia i czucia
zapachów, które towarzyszą bohaterom.
Aneta Maśluk stworzyła świat bez granic. Wykreowane przez nią postacie głównych
bohaterów same decydują, kiedy chcą lub nie chcą iść do pracy. Nie mają
obowiązków, przez które świat by się zawalił. Potrafią oddawać się
przyjemności, cieszyć bliskością, nie liczą się z wydawanymi pieniędzmi, ale
nie zawsze tak było. Takie pokazanie znaczenia przedsiębiorczości, brania spraw
we własne ręce sprawia, że czytelnik także może w pewien sposób poczuć się
zmotywowany do działania. Nie ma nic lepszego niż popatrzenie na siebie przez pryzmat
szans i to właśnie przemyca nam pisarka. Autorka też pięknie pokazała pierwszy
etap zauroczenia, tego, że cały świat przestaje być ważny. Mamy tu ogrom
emocji, narastające napięcie. Do tego kochankowie są osobami, które po wielu
latach ciężkiej pracy mogą pozwolić sobie na ucieczkę z dala od cywilizacji.
Każde z nich ma inne talenty, odmienny charakter, inne tajemnice i demony z
przeszłości, które potrafią zaatakować z zaskoczenia. Czy urlopowe zauroczenie
ma szansę przetrwać?
Poza wątkami miłosno-erotycznymi nie zabraknie tu prozy życia. Mamy
przyjaciółkę, która po urodzeniu dziecka podjęła decyzję, że poświęca swoje hobby
dla wychowania dziecka, jest skazana na czekanie na męża, który wyjeżdża na kilka
dni do pracy na uczelni (jakbym czytała o sobie). Czy kiedyś odważy się na
pokazanie tego, co potrafi tworzyć? Jest postać starszej pani, której życie
toczyło się wokół pomagania dzieciom i dawania im nadziei na lepsze jutro.
Takie małe rzeczy pokazują, co w życiu jest ważne i że niewielkie gesty mogą
zmienić wiele.
Aneta Maśluk zabiera nas do malowniczej prowincji. Są tu jeziora, góry, piękne
miejsca, zadziwiające budynki, ale też codzienna sielanka polegająca n
budowaniu dobrych relacji, przyjacielskim nastawieniu, wzajemnym wspieraniu,
gestach życzliwości, a wszystko to w pobliżu natury, która wydaje się pomagać ludziom
i ich uszczęśliwiać. Nie zabraknie też drapieżnego świata biznesu
kontrastującego z prowincjonalnym życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz