Dav Pikley kojarzony jest przede wszystkim z wydanej prawie dwadzieścia lat temu serii o Kapitanie Majtasie. Szkolna nuda i przypadek sprawiły, że do życia powołali niezwykłego superbohatera, którym jest upierdliwy i flegmatyczny dyrektor będący całkowitym przeciwieństwem jakiegokolwiek bohatera. Chłopcy powołali też innego stróża porządku. Jest nimi Dogman, czyli mający niezwykłe moce pies jednego z autorów. Próbki przygód dostaliśmy już w Kapitanie Majtasie. Później przyszedł czas na drugą serię, czyli opowieść o dokonaniach zwierzęcego stróża porządku. Seria ta jest podobnej długości jak ta o Majtasie i pisana w podobny sposób: pełno w niej irracjonalnych i zadziwiających przygód. Różnią się tylko długością poszczególnych scenek. Dognam jest bardziej poszczątkowany. Niby jedna przygoda wypływa z poprzedniej, ale są bardziej autonomiczne, dzięki czemu poszczególne tomy można czytać bez znajomości wcześniejszych bez wpływu na odbiór całości. W przypadku Kapitana Majtasa też niby można, ale traciło się ważne przesłanie.
Tytułowy „Dog Man” to bohater z psim łbem i ludzkim korpusem, przez co
przywodzi na myśl staroegipskich bogów dysponujących różnymi mocami. I taka
jest też postać: potrafi zdziałać wiele, ma ukryte talenty i świetnie identyfikuje
złoczyńców, aby móc chronić przed nimi ludzi. Ma tylko jedną małą słabostkę:
lubi gonić wiewiórki i bywa roztargniony. Ale w obliczu wielkiego serca i dużej
dobroci są to małe mankamenty.
Na początku tomu poznajemy wszystkich bohaterów, ich losy, powiązania, mocne i
słabe strony. Po takim zapoznaniu przenosimy się w świat przygód. Tym razem
Dogman trafia do szpitala. Zapowiada się długie leczenie i mamy wrażenie
ciężkiego stanu zwierzaka. Na szczęście wszystko kończy się zaledwie klosz hańby
będącym początkowo udręką bohatera. Okazuje się, że tę słabość można przerobić
na tajną broń i wykorzystać w czasie kolejnego ratowania świata. A chronić
będzie przed czym, bo w kocim kiciu szykuje się wielka ucieczka wielkich
łotrów.
Komiks zawiera dużą dawkę humoru, ale też poruszone są ważne tematy. Autor
pokazuje miłość, wyrozumiałość i znaczenie dobrych uczynków, a także przemiany.
Bohaterzy będą musieli zmierzyć się z nowymi wyzwaniami. Dla jednych będzie to
walka ze złoczyńcami, a dla innych uroki rodzicielstwa, a jeszcze innych
pokonanie nieśmiałości.
Ostatnia część przygód Dogmana bardzo dobrze wpisuje się w całą serię. Mamy tu
sporą ilość absurdu, dużą dawkę humoru i spojrzenia na różne sprawy w krzywym
zwierciadle. Czytelnicy widzą czasami zbytnią łatwowierność bohaterów, a innym
razem ich cynizm. Do tego mogą z nieco innej perspektywy spojrzeć na relacje
dorośli-dzieci.
„Dogman” to ciekawa, lekka, przyjemna, kolorowa i narysowana prostą kreską
seria zawierająca proste, niedługie przygody będące kolejnymi odsłonami
całości. Mimo pozorów infantylności zawiera ona bardzo ważne przesłania. Mimo
stylizacji na rysowaną i stworzoną przez dzieci oraz pokazującą świat widziany z
ich perspektywy mamy tu wiele ważnych tematów wymieszanych z prostym humorem,
dzięki czemu całość jest bardziej strawna dla młodego odbiory.
Podobnie jak w przypadku przygód Kapitana Majtasa i ta lektura skierowana jest
do wszystkich. Co znajdą w niej dorośli czytelnicy? Przede wszystkim parodię
komiksów superhero, buddy movies i kompilację znanej literatury wymieszanej z
różnymi teoriami epistemologicznymi. Szukanie i odkrywanie tych tropów może być
dobrą zabawą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz