Etykiety

piątek, 18 listopada 2022

Grzegorz Kucharczyk "Historia Polski 1914-2022"


Historię piszą zwycięzcy – to stwierdzenie nie jest bezpodstawne, bo doskonale podsumowuje perspektywę patrzenia na określony przedmiot. Zawsze biorąc do ręki jakąkolwiek publikację naukową z tej dziedziny trzeba o tym pamiętać. Tym bardziej przy popularnonaukowej, gdzie autor może popłynąć ze swoją fantazją.
Grzegorz Kucharczyk poza tym, że jest profesorem nauk humanistycznych specjalizującym się w historii myśli politycznej XIX i XX wieku jest przede wszystkim bardzo mocno związany z ruchami katolickimi. I ta perspektywa patrzenia na świat jest obecna we wszystkich jego publikacjach. Często można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że poglądy przesłaniają mu spojrzenie na przeszłość i teraźniejszość. Jego historia pisana jest w duchu kultu szlachty i katolicyzmu, które dbały o Polskę i polskość, ale źli szatani (cytowanie naszych wieszczów jednak źle wpływa na wywód historyczny) mu to utrudniają, sprawili, że kraj został poddany rozbiorom, a propaganda państw rozbiorowych, a później komunistów uczyniły z nich winnych upadku kraju. Była jednak nadzieja, bo szatani będą chcieli odbudować Polskę (to też za fanatycznymi wieszczami należącymi do sekt katolickich). I właśnie w takiej narracji prowadzony jest cały wywód:
„W sytuacji, gdy celem strategicznym wszystkich zaborców było doprowadzenie do trwałego zniszczenia polskiej wspólnoty narodowej przez podsycanie konfliktów między szlachtą (przedstawioną w propagandzie zaborców jako „egoistyczni, wieczni buntownicy” odpowiedzialni za upadek Polski) a chłopami, w których zaborcy chcieli widzieć lojalnych, polskojęzycznych poddanych, istnienie Kościoła było największą przeszkodą na drodze do realizacji tych planów”.
Samo spotykanie się w budynkach instytucji religijnej urasta tu do rangi wspólnej walki o wolność. Przemilcza się propagandę o tym, że chłopi mają przyjąć swój los, bo Bóg tak chciał. O dobro kraju mogła zadbać jedynie szlachta i kler, co może wyjaśniać stosunki do obecnej władzy i jej zapędów.
Po sposobie opisania wielu spraw mogę też bez wahania napisać, na jaką partię głosuje profesor. Zerknięcie w życiorys nie przynosi zaskoczenia. Naukowiec musi mieć takie podejście, żeby jednak jego prywatne poglądy nie przebijały i ważne były fakty. U tego nie spotkamy. Doskonale widać, że jest aktywnie zaangażowany w politykę PiS-u. Poszperanie w przeszłości uświadomi jak bardzo (członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, a obecnie Członek Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu)
Związany z takimi czasopismami jak „Christian Order”, „Salisbury Review”, „Christianitas”, „Cywilizacji”, „Pro Fide, Rege et Lege”, „Arcanach”, w „Naszym Dzienniku”, „Wpis” i „Miłujcie się!” autor prezentuje w swojej książce wyidealizowaną misję Kościoła, którego urzędnicy nigdy nie rzucili na Polaków buntujących się w powstaniach klątwy i nie miał przedstawicieli kolaborującymi z zaborcami (przy czym mam tu też na myśli ZSRR).
Słabe strony wymieniłam, bo to one przesłaniają całość. Teraz o plusach tej publikacji, bo ich też nie brakuje. Można wręcz się pokusić, że gdyby publikacja trafiła w czasie redakcji w ręce kogoś, kto nie jest tak emocjonalnie związany z Kościołem to byłaby to świetna lektura. Odnoszę jednak wrażenie, że dobrze dobrane fakty służą tu propagandzie. Mamy tu pięknie opisane różnorodne mechanizmy polityczne. Wchodzimy do świata, który jest nam objaśniony. Szczególne znaczenie ma to przy wielkiej wojnie i ówczesnej polityce międzynarodowej, stosowania różnorodnych metod programowania kulturowego przez zaborców w celu podporządkowania sobie Polaków. Grzegorz Kucharczyk w interesujący i przekonujący sposób opisuje lata I wojny światowej, kontekstu odzyskania przez Polskę niepodległości, problemów, z jakimi borykał się nasz kraj w czasie XX-lecia międzywojennego, a później doświadczeniach okupacji i rozdarcia Polaków. Przyglądamy się myśli politycznej oraz celom poszczególnych rządów przyszłych okupantom. Mamy tu też typowo wielkopolskie spojrzenie na problem (wiem, bo ta perspektywa towarzyszyła mi całe dzieciństwo) na „swojego wroga”, czyli takiego oswojonego, bo był przez wszystkie zabory i dzikie chordy. Oczywiście nie jest idealizowany tylko zestawiony z chmarą niecywilizowanych sowietów niszczących wszystko, co napotkali na swojej drodze, co jest faktem, ale jednocześnie odnosi się wrażenie, że jedni byli troszkę lepsi od drugich, bo bardzie cywilizowani. Oczywiście nie ma wychwalania.
Kiedy wchodzimy w nurt ważnych wydarzeń, klęsk przedstawione są one jako rezultat złych działań okupantów (jakby po okupantach trzeba było spodziewać się, że będą działali na naszą korzyść, po walce z tym samym wrogiem pomocy i przyjaźni). Po pozornym odzyskaniu wchodzimy w czasy kolejnego zaboru (przy czym mówienie o zaborze to moja perspektywa). W opisie profesora to walka z komunizmem prześladującym Kościół i to on jest tu pokazany jako główna ofiara, jego urzędnicy jako bohaterzy. Przy okazji prześledzimy różnorodne zawirowania polityczne w Polsce oraz w „bratnim narodzie”. Poznamy antykomunistyczne podziemie, wejdziemy w świat znaczących działaczy, ważnych wydarzeń, strajków, tworzenia Solidarności (rolę kobiet oraz niekatolików przemilczano), pielgrzymek papieża (tu z naciskiem, że to święty), dokonań Wyszyńskiego (z naciskiem, że błogosławionego). Religia miesza się tu z polityką i to może razić. Trzeba sobie jednak uświadomić, że jest to narracja, którą wielu Polaków się posługuje odwołując do swoich pozytywnych wzorców. Oczywiście po historyku oczekiwałoby się odejścia od tego, faktografii. I ona jest. Czasami tak zestawiona, że wprowadza czytelnika znającego realia w konsternację, bo na te same wydarzenia można popatrzeć z innej perspektywy, uwypuklić inne, nie przemilczeć niektórych tak jak to jest w przypadku wydarzeń, których sami jesteśmy uczestnikami, czyli tymi najnowszymi wydarzeniami.
Przykre w tej publikacji jest to, że autor wykorzystując swoje umiejętności oraz warsztat robi wszystko, aby była to publikacja przekonująca do określonej narracji. Mieszanie faktów z wiarą (także tą polityczną) jest tu po to, aby przekonać osoby niemające jeszcze odpowiednich narzędzi do odsiewania prawdy od propagandy. Działania obecnej władzy są wyidealizowane. Nie ma ona na swoim koncie żadnych przewinień, niedociągnięć, skandali, nieudanych akcji, nie zginęły żadne respiratory, wszelkie wybory się udały, a polskie kopalnie nie mają problemu z wydolnością i nikt ich nie zamknął oraz mamy w Toruniu termu, bo przecież nie wspomniano ani słowem o nieudanej inwestycji. Do tego dochodzi gaz z łupek, na którym zrobiono propagandę przedwyborczą, a o którym nie ma nawet słowa chociaż dużo miejsca poświęcono „pięćsetplusom”, czyli kiełbasie wyborczej, którą obywatele wyegzekwowali (o czym nie ma słowa, bo wiadomo, że to dobra wola opiekuńczego rządu). Wygląda to jak publikacja reklamowa przed wyborami. Takie zabiegi znamy z historii. Propagandą wówczas bardziej zajmowali się poeci, a nie historycy. Ci drudzy dopiero w epoce komunizmu nabrali przekonania, że muszą pisać peany na cześć władzy. Ileż to książek z tego powodu wylądowało w koszach, bo niby fakty się zgadzały, ale pokazane były tak, aby podkreślić znaczenie jedności „bratnich narodów”. Tu takim sprzymierzeńcem jest Kościół, który dzięki PiS-owi może rozkwitać. Zresztą całe społeczeństwo dzięki działaniom programom socjalnych jest szczęśliwe i zaopiekowane, a ludzie mają się coraz lepiej i nikt nie musi zamykać firm. Nie czujecie tego ochronnego płaszcza? Ja nie i właśnie, dlatego dołączyłam do protestu opiekunów osób z niepełnosprawnością, bo z rządowych obiecanek, które jeszcze za rządów PiS-u rzucano w stronę niepełnosprawnych nie zrealizowano niczego.
Jest to zdecydowanie publikacja dla osób uwielbiających panującą partię, chcących dzieci i młodzież wprowadzić w tę narrację. Jeśli są to osoby niedokładnie znające historię najnowszą to przy okazji będą mogły ją poznać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz