Po wczesnej pobudce (córka od czasu przestawienia zegarów wstaje o 3:00) nagrywałam fragmenty kolejnego patronatu. Wiecie jak to jest wstać za wcześnie i myśleć sobie: "Ooo pospałabym sobie". Kładziecie się, bo dziecko wyprawione do szkoły i za nic nie możecie zasną. No to wstajecie i próbujecie zrobić coś sensownego. Sensownie coś tam napisałam i myślę sobie: "Idzie mi całkiem nieźle to wezmę się jeszcze za nagranie fragmentów". Normalnie wrzucam na yt i hula, ale dziś mówię sobie: "Lepiej odsłucham". Brzmiałam jakbym dawała sobie w szyję albo nie potrafiła czytać ![](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/taa/1.5/16/1f603.png)
![](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/taa/1.5/16/1f603.png)
Macie jakiś sposób na to, żeby przy takim zmęczeniu zasnąć w dzień?
Jak Wasze koty, psy i dzieci radzą sobie z tym przestawianiem zegarów?
I najważniejsza sprawa: Czy dawanie w szyję naprawdę działa? Pytam, bo biorę prochy, a po nich też wątroba się niszczy, więc może to w szyję nie będzie takim złym wyjściem. Grunt, żeby było skuteczne? ![](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/tb0/1.5/16/1f609.png)
![](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/tb0/1.5/16/1f609.png)
Zwłaszcza, że już nawet spróbowałam, że może być smaczne, bo Jarosław Kaczyński natchnął mnie do otwarcia butelki domowego wina, które dostałam w 2019 (wiem, w którym roku, bo podpisana była). Wino przeleżało, nie miałam natchnienia, ale ponoć kobiety dają w szyję i myślę sobie: "A co ja tam znowu będę jakimś dziwolągiem niepijącym". Z powodu różnych dziwnych sytuacji w domu (remont, zalanie, remont, zalanie, kilka razy przemeblowanie, kilkadziesiąt gruntownych porządków) było przestawiane. No i w końcu stwierdziłam, że otwieram. Jak huknęło to myślę sobie, że świetnie, że nie mieszkam w bloku, bo od razu byłaby wzywana policja, że strzelanina lub zamach terrorystyczny. Koty przepłoszone zwiały do łazienki, pies obrażony poszedł wąchać drzwi prowadzące do części domu teściów, a Ola z podekscytowania przez pół godziny mówiła "Bum" i się chichrała tak jakby samym dźwiękiem wystrzeliwującego korka można było dać w szyję. A ja myślę sobie: strzeliło, ale chyba dobre. Raz się żyje: piję. Rzadko pijam i jak już to piwo i muszę przyznać, że taki trunek mogłabym pić regularnie, bo alkoholu to zdecydowanie tyle, co w piwie (albo mniej).
Następnego dnia mówię znajomemu, że dobry ten jego szampan.
-Jaki szampan?
-Ten, co mi dałeś trzy lata temu. Myślałam, że to wino, a wczoraj odkryłam, że szampan.
-Niemożliwe. To było wino. Piłem i wiem. Nie umiem robić szampana.
No i okazało się, że jak tam przekładałam i przekładałam to coś chyba nawstrząsało się i wyszedł szampan... Tak wnioskuję z uzyskanego efektu ![](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/taa/1.5/16/1f603.png)
![](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/taa/1.5/16/1f603.png)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz