Jan Zielonka, Kontrrewolucja.
Liberalna Europa w odwrocie, tł. Joanna Bednarek, Warszawa „PWN” 2018
Reżimy kończą się rewolucjami. Później następuje
trudna codzienność, konieczność uporządkowania wcześniejszego bałaganu,
ustanowienia nowego porządku, przekazania władzy ludziom, spośród których wyłaniają
się nowe rządzące elity popełniające wiele błędów, nadużywających swojej
pozycji oraz wiedzy, co oczywiście prędzej czy później staje się podstawą do
krytyki. Problem rewolucjonistów nie polegał na tym, że nie mieli możliwości
oraz narzędzi do kierowania państwem, ale na tym, że nie wyciągali wniosków z
wytkniętych im wad. Jan Zielonka podkreśla: „Rządzące elity zbyt pospiesznie
nazywają każdą krytykę populizmem”. W ten sposób odbierają sobie możliwość
autorefleksji i otwierając furtkę kontrrewolucji, czyli możliwości nastania
kolejnego reżimu. Właśnie o takim kryzysie liberałów i ostrej walce z nimi
totalitarystów jest książka Jana Zielonki, profesora Studiów Europejskich na
uniwersytecie w Oksfordzie oraz Ralf Dachendorf Professional Fellow w St Antony’s
College. Ten uznany ekspert w dziedzinie Unii Europejskiej prowadzi nas krok po
kroku po zawiłych ścieżkach zachodzących zmian oraz problemów, z jakimi ma do
czynienia Unia Europejska, jako z jednej twór bez władzy, a z drugiej coś, co
zyskało taką siłę, że może egzekwować odpowiednie zachowania w jej obrębie.
Autor w swojej stylizowanej na list do Ralfa Dachendorfa publikacji dostrzega
potrzebę zmian. Bezlitośnie rozlicza się ze złem, które prowadzi do nadużywania
władzy, okradania podatników, nadużywania ich zaufania i manipulowania nimi.
Pokazuje, w jaki sposób zarówno rewolucjoniści, jak i kontrrewolucjoniści kierują
ludzkim strachem, aby uzyskać ich poparcie. Dostrzega, że populizm to bolączka
wszystkich polityków.
„Populiści często używają bardzo mocnego języka,
odwołującego się do mroczniejszych ludzkich instynktów, lekceważą istniejące
normy moralne i polityczne. Jest to często ich celowa strategia. Kwestionowanie
istniejącego pojęcia normalności zakłada konieczność przekraczania granic
politycznej poprawności. Liberałowie mogą postrzegać to jako moralnie haniebne
i estetycznie rażące”.
Walka na populistyczne hasła z jednej strony na pozwolić
na trwanie niedobrej sytuacji, a z drugiej obalenie tego porządku. I wszystko
byłoby dobrze, gdyby nie to, że kontrrewolucjoniści ograniczają się jedynie do przeciwstawienia
się temu, co jest bez jakiejkolwiek wizji tego czym można by było zastąpić
obecną sytuację.
„Zniszczenie istniejącego porządku to jedna sprawa, a
stworzenie nowego – inna. Współczesne siły kontrrewolucyjne wiedzą lepiej,
przeciwko czemu walczą, niż o co walczą. Szczegóły ich programów nie składają
się w spójną całość i są dość ogólnikowe”.
Jan Zielonka z wprawą wymienia i analizuje ważne
bolączki naszych czasów bez opowiadania się po którejkolwiek ze stron, ponieważ
dostrzega, że obu można wiele zarzucić. Poniżej znajdziecie tylko niektóre
kwestie poruszone w jego książce. Jak widać zakres jest bardzo szeroki.
Obejmuje rządy wąskiej grupki osób, manipulację mediami, fałszowanie faktów,
składanie obietnic bez pokrycia, uchodźcy, terroryzm, kryzys, zagrożenie wojną i
wiele innych, bardzo ważnych w naszym życiu społecznym.
„Liberalizm nie broni już mniejszości przed
większością; stanowi rządy mniejszości – zawodowych polityków, dziennikarzy,
bankierów i ekspertów – mówiących większości, co jest dla niej najlepsze”.
„Algorytmy Facebooka zaprojektowane zostały tak, by
nowe posty pojawiające się na tablicy użytkownika przypominały te, które
poprzednio polubił lub udostępnił. Dzięki takim ‘bańkom informacyjnym’ osoby
ksenofobiczne widzą rasistowskie posty i prawdopodobnie sądzą, że ich poglądy
są popularne czy wręcz prawomocne”.
„Głupotą byłoby oskarżanie liberałów o porażkę w
cenzurowaniu fałszywych wiadomości i powstrzymaniu procesu rozpowszechniania
się nowych technologii komunikacyjnych, a jednak pewnego rodzaju krytyka ich
stanowiska jest słuszna. Gdyby dawali dobry przykład i powstrzymali się od
wytwarzania własnych półprawd, byliby na silniejszej pozycji, jeśli chodzi o
przeciwstawienie się fali fałszywych faktów i innych form manipulacji
rzeczywistością dokonywanych przez obóz przeciwny. Gdyby konstruowali
instytucje pilnujące dokładności wiadomości medialnych i zapobiegające
niewłaściwym użyciom danych statystycznych zamiast je rozmontowywać,
politycznym demagogom trudniej byłoby wpływać na ludzi. W sytuacji, gdy nie ma
instytucji, które by je kontrolowały, wytwórcy fałszywych wiadomości i
wirtualnych prawd mogą tylko rozkwitać. Gdyby liberałowie powstrzymali się od
mieszania ideologicznych mitów z faktami, siły kontrrewolucyjne miałyby
trudności z propagowaniem własnych mitów”.
„Politycy mają tendencję do składania obietnic bez
pokrycia, zwłaszcza przed wyborami, ale nie należy, że wyborcy bezmyślnie
wierzą wszystkim tym ‘nierealistycznym’ zapewnieniom i dlatego potrzebują
‘niezależnych’ i ‘obiektywnych’ sędziów, bankierów, regulatorów i innych
ekspertów, którzy mogą wkroczyć i ‘skorygować’ suwerena”.
„Większość pieniędzy, które otrzymały banki w postaci
bezpośredniej pomocy finansowej, ubezpieczeń czy taniego finansowania pochodzi
przecież z kieszeni podatników. Pomaganie bankom oznacza, że mniej pieniędzy
przeznaczonych zostaje na politykę społeczną i rosnący dług publiczny, co może
prowadzić do kolejnego poważnego kryzysu”.
„Współcześni neoliberałowie są przerażeni, gdy
państwo pomaga emerytom i bezrobotnym, ale cieszą się, gdy wspiera upadające
banki i nierentowne fabryki samochodów. Sprzeciwiają się wspieraniu publicznych
szkół i szpitali. Nieustannie domagają się interwencji państwowych wdrażających
neoliberalny model ekonomiczny, a skarżą się, gdy państwo jest zbyt słabe, by
spełnić ich wymagania. Innymi słowy, potępienie przez neoliberałów angażowanie
się państwa w funkcjonowanie rynków i w redystrybucję ma charakter dość
wybiórczy. (…) Podczas gdy elity finansowe mogą liczyć, że państwo ruszy im na
ratunek, ci, którzy cierpią z powodu ich chciwości, drżą na wietrze laissez-faire”.
„Bezpieczeństwo jest zawsze kwestią stopnia. Nie ma
bezpieczeństwa absolutnego. Pozostaje też funkcją wielu czynników. Głównymi
podejrzanymi są zawsze zagraniczni i wewnętrzni wrogowie, ale do braku
bezpieczeństwa przyczyniają się także nieefektowny rząd, strategiczna
dezinformacja, ambiwalencja moralna i podsycane przez media sensacje.
Bezpieczeństwo to również kwestia percepcji. Nie wszystkie przypadki przemocy
sprawiają, że ludzie czują się zagrożeni. W ciągu ostatnich lat dużo więcej
Europejczyków zginęło w wypadkach samochodowych niż na wojnie czy w skutek
zamachów terrorystycznych. A jednak w atmosferze powszechnej paniki, takiej jak
ta, która zapanowała we Franci po serii zamachów, zwykli obywatele nie mogą
czuć się bezpieczni”.
„Dziś dość łatwo wywołać międzynarodowe niepokoje polityczne
przez wymyślanie historii o jakiejś niesprawiedliwości”.
„Dane brytyjskiego urzędu podatkowego pokazują, że
migranci, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii z terenu UE po 2011 roku
zapłacili o 2,5 miliarda funtów więcej w podatkach i składkach krajowego
programu ubezpieczeniowego, niż pobrali w ulgach podatkowych i zasiłkach na
dzieci”.
„Głównym celem UE zawsze była skuteczność, nie
uczestnictwo polityczne obywateli. Jej projekt opierał się na modernistycznym
ujęciu kompetencji i postępu, nie zaś tradycyjnych kategoriach lojalności,
zaufania czy pozytywnych uczuć. Państwa narodowe mają, w przeciwieństwie do
niej, długą, w dużej mierze mityczną historię, a także mechanizmy demokratyczne
wiążące je z obywatelami. Są jednak zbyt małe i słabe, by poradzić sobie z
globalnymi wyzwaniami handlowymi, migracyjnymi i związanymi z bezpieczeństwem.
Z uwagi na swoją wielkość i skalę UE mogła osiągnąć to, do czego niezdolne były
poszczególne państwa. Czy którekolwiek europejskie państwo mogłoby narzucić i
wyegzekwować olbrzymią, wynoszącą 1,4 miliarda dolarów karę finansową takiemu
gigantowi jak Microsoft za nieprzestrzeganie praktyk sprawiedliwe konkurencji?
Udało się to właśnie Unii Europejskiej”.
„Kontrrewolucja. Liberalna Europa w odwrocie” Jana
Zielonki to publikacja ważna i potrzebna. Uważam, że powinien po nią sięgnąć
każdy polityk pragnący dobra obywateli i własnego kraju, a także świadomi
wyborcy, którzy chcą lepiej wiedzieć, na co rządy trwonią ich pieniądze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz