Umiejętność liczenia – obok umiejętności czytania – jest jedną z ważniejszych i oczywistych cech kształtowanych w naszej kulturze. Są tak powszechne, że kiedy czytamy o kulturach nieznających cyfr, nieposiadających żadnego wyobrażenia matematycznego zadajemy sobie pytanie: jak to możliwe? Mimo tej powszechności ciągle jest to zdolność źle lub słabo rozwijana, a to sprawia, że dzieci nie tylko nie lubią matematyki i nie potrafią liczyć, praktycznie wykorzystać wyniesionej z niej wiedzy, ale też istnieje dziwne przeświadczenie, że humanistom matematyka jest niepotrzebna. Nic bardziej mylnego. Potrzebują oni tak samo umiejętności liczenia, jak i czytania, ale o tym często przekonują się dopiero na studiach, co sprawia, że przeżywają wielkie rozczarowanie kierunkiem, na którym przecież mieli w końcu uwolnić się od znienawidzonej matematyki. Warto dzieciom oszczędzić tego typu przeżyć i pokazać, że liczenie to taka magia jak w przypadku baśni czy niezwykłych opowieści przygodowych, że jest tak samo przyjemne jak czytanie, ale trzeba mu poświęcić tak samo dużo czasu i wejść w świat zagadek oraz fantazjowania. Tak, fantazjowania. Bez niego nie powstałoby wiele pomysłów w matematyce. Bez wyobraźni nie byłoby zadań z jedną, dwoma, trzema niewiadomymi. Brzmi groźnie, no nie? Ale to tylko pozory. Oczywiście pod warunkiem, że opanujemy podstawy i zadania matematyczne potraktujemy jak zagadki kryminalne. Aby mogło nam się to udać musimy sięgnąć po odpowiednie pomoce dydaktyczne. Tych w Wydawnictwie Nasza Księgarnia jest naprawdę bardzo wiele: od „Liczy pieski” Ewy Kozyry Pawlak, „Porachunków Robota Mata” Moniki Hałuchy, „Naukę liczenia” Agnieszki Łubkowskie po „Matematyczną pizzę” Anny Ludwickiej oraz gry „Plus minus. Nauka liczenia” Marcina Dudka „ Mnożenie dzielenie. Nauka liczenia” Przemysława Wojtkowiaka.
Praca z liczbami będzie długa, ale nie musi być nudna. Jak już pewnie
zauważyliście warto tę przygodę zaczynać od podstaw, czyli takich wyzwań jak w
książce o liczeniu piesków. Znajomość liczb rozszerzamy na
otoczenie. Korzystając z dziecięcej ciekawości obliczamy wszystko, co dziecku
wyda się ciekawe. Gołębie? Proszę bardzo. Skarpety, psy, kroki? Jak
najbardziej! Ilość palców? Też! Kiedy dziecko już potrafi liczyć należy
wprowadzić cyfry, by nasza pociecha potrafiła dopasować abstrakcyjny symbol do
ilości przedmiotów. Kiedy już i to mamy opanowane przyszedł czas na proste
działania matematyczne, czyli obliczanie prostych zadań. A początku z rzeczami
bliskimi dziecku (owocami, kawałkami kredy, klockami), a następnie można
płynnie przejść do samych zadań bez wykorzystania przedmiotów, ale z pomocami
edukacyjnymi. I tu warto sięgnąć po grę „Plus minus. Nauka liczenia”, która
sprawi, że proste zadania nie będą takie nudne, a my z naszymi pociechami
będziemy mogli stopniować poziom trudności.
Kolejny etap to sięgnięcie po gry. Zaczynamy od tych prostych działań, czyli
dodawania i odejmowania. Dzieci na początek mogą przećwiczyć proste zadania
matematyczne czyli dodawanie i odejmowania małych liczb. W zależności od
wariantu gry pociecha będzie mogła ćwiczyć koncentrację i spostrzegawczość,
szybkość wykonywania działań, karty, których wyniki dają określone rezultaty
(parzyste, nieparzyste, mniejsze, większe, pary, karty o określonych wynikach).
Takie wszechstronne podejście pozwoli w bardzo przyjemny sposób przyswoić sobie
materiał nauczania początkowego oraz wprowadzić w świat działań bardziej
rozbudowanych. Pracę z grą warto wspomóc wspomnianymi publikacjami.
Podobnie postępujemy z grą „Mnożenie dzielenie” rozwijającą te same umiejętności
i zdolność szybkiego mnożenia oraz dzielenia. W pudełku znajdziemy 100 dwustronnych
kart. Na rewersie karty znajdują się działania (mnożenie i dzielenie), a na
awersie ich wyniki. Z kart zadajemy pytania przeciwnikom i oni wśród swoich
kart szukają wyników. Jak dokładnie wygląda rozgrywka w przypadku gier z serii „Nauka
liczenia” zobaczycie w filmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz