Życie społeczne to ciąg pozorów. Erwin Goffman pokusił się nawet o stwierdzenie, że jesteśmy ludźmi w teatrze życia codziennego: zakładamy i zdejmujemy maski w zależności od okoliczności, wchodzimy w różne role, z różnymi ludźmi mamy bardzo odmienne relacje. To implikuje szereg niedomówień, zatajeń i mylenia tropu. Każdy ma nieco innych interes w pełnieniu swojej roli społecznej. Przecinające się przypadkowo drogi przynoszą ciąg wydarzeń, który zwykle zaskakuje, ale też daje szansę na powiązanie ich ze sobą. I właśnie to jest wykorzystywane w czasie śledzenia sprawców zbrodni. I tak jest w każdym kryminale, w którym mamy do czynienia z zagadką. Czasami ich rozwiązanie zaskakuje, jest nieoczywiste i przywodzi wiele pytań natury etycznej. Tak właśnie jest w przypadku powieści Louisa Bayarda „Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe”.
Opowieść rozgrywa się w Ameryce w 1830 -1831 roku. Do historii wprowadza nas informacja
Gusa Landora informującego, że za około cztery godziny będzie martwy. Nim to
nadejdzie podzieli się z czytelnikami swoją mroczną przeszłością, która
doprowadziła go do tego miejsca. Z tego miejsca przenosimy się do jesieni
poprzedniego roku, kiedy z powodu morderstwa w Akademii Wojskowej w West Point został
wezwany do prowadzenia śledztwa, w czasie którego poznał Edgara Allana Poe,
poetę i dziwnego kadeta nieprzystającego do reszty. Młody człowiek odegra dużą
rolę w prowadzonym przez Agustusa Landora śledztwie. Louis Bayard zabiera nas w
świat mrocznych tajemnic, przenosi w czasie i pozwala śledzić życie w West
Point, w którym mieści się akademia kształcąca wojskowych. Samo miejsce jest tu
nietypowe, bo wybrane przez George’a Washintona tereny dają możliwość do
różnorodnych ćwiczeń, ale też dają duże pole manewru dla mordercy, który może
skryć się w górach. Wchodzimy w świat zaprojektowanych przez Tadeusza
Kościuszkę fortyfikacji i dowiadujemy się jak bardzo nowoczesne to miejsce.
Właśnie z tego powodu śledztwo musi być tajemnicą, aby nie było wykorzystane do
zamknięcia uczelni. Jak widzicie duża ilość faktów zachęca do wejścia w tę
historię. Do tego mamy tu wciągającą fabułę, doskonale wykreowane postaci i
świetny styl pisarza rewelacyjnie oddający klimat dzieł Edgara Allana Poe.
W mrocznym West Point w Akademii Wojskowej jesienią 1830 roku dzieje się wiele
dziwnych rzeczy. Klimat tajemnicy i czyhającego w zakamarkach fortyfikacji zła
potęguje mrok (krótkie dni, długie noce) rozświetlany kiepskimi światłem świec
i lamp oliwnych. Nie mamy tu znanych nam technologii. Zamiast tego dostajemy
budowle z dala od innych zabudowań, mgły, powoli nastające chłody, a ciszę
przerywają polecenia ćwiczeń. Kiedy jednak wkraczamy do akademii jest tu cicho
i spokojnie. Nie ma na placu manewrowym ani na korytarzach nikogo. Miejsce
wydaje się wyludnione i przytłaczające. Stopniowo wchodzimy do scenerii mgieł spowijających
rzekę Hudson i na złowrogie pobliskie wzgórza. W takiej scenerii Gus Landor
musi rozwiązać zagadkę samobójstwa jednego z kadetów. Jego ciało zostało
wykradzione i pozbawione serca. Landor jako doświadczony śledczy poproszony
jest o znalezienie sprawców. Szybko dowiadujemy się, że śmierć jednak nie była
samobójstwem, a zabójstwem i śledztwo w
sprawie zbeszczeszczania zwłok zmienia się w szukanie mordercy. Do tego Landor
odkrywa całą masę dziwnych tropów prowadzących do opowieści o czarnej magii,
polowania na czarownice. Pomocnikiem Landora zostaje ekscentryczny pierwszoroczniak
Edgar Allan Poe przywodzący na myśl dra Watsona pomagającego Sherlokowi
Holmesowi. Odseparowany młodzieniec staje się szpiegiem wśród kadetów.
Z każdą stroną odkrywamy tu kolejne sekrety. Do tego mamy świetnie pokazany
klimat XIX-wieku z całą jego surowością, uświadomieniem jak wyglądało życie pierwszych
osadników, jak bardzo wiele rzeczy zależało od kaprysów rządzących.
Prawdopodobieństwo wydarzeń podsyca obecność Edgara Allana Poe, który w tamtym
czasie faktycznie był studentem West Point i jednocześnie stawiał pierwsze kroki
w pisaniu swoich mrocznych poematów, których motywy wykorzystano w książce
(znawcy i miłośnicy jego utworów będą mieli ciekawą zabawę). Bayard świetnie
pokazał rozwijającą się znajomość między emerytowanym Landorem, a młodziutkim
Poem wchodzącym w dorosłe życie.
Poza wciągającą fabułą mamy tu wiele ciekawych tematów społecznych, wśród
których na plan pierwszy wybija się pytanie o to, jak wiele bylibyśmy zrobić
dla dobra bliskich, jak daleko bylibyśmy w stanie się posunąć, aby ratować
cudze życie. Widzimy tu też brutalny dla kobiet świat, przemoc w samej akademii
wśród kadetów, a na koniec dostajemy zaskakujące zakończenie wyjaśniające nam
przewidywalny na początku opowieści koniec. Jest to ciekawa opowieść o miłości,
krzywdzie, sprawiedliwości, zemście, poświęceniu. Ciekawym zabiegiem jest to,
że czasami widzimy opowieść oczami Landora, a czasami Poe. Każdy z nich ma
nieco inny sposób opowiadania. Do tego mamy tu wszechobecny listopadowy chłód i
mrok pozwalający zbudować atmosferę miejsca nieprzyjaznego człowiekowi, zła czyhającego
tuż za rogiem.
Pokazany w opowieści Landor jest opanowany, zdystansowany, spostrzegawczy, a
jego metody prowadzenia sprawy robią wrażenie. Jego przeciwieństwem jest młody
i niedoświadczony kadet, który ma dziwne zdolności i nie przystaje do wizerunku
wojskowego. Jego rozbudowane wypowiedzi, górnolotne porównania, rozmiłowanie w
poezji oraz gadatliwość czynią z niego dziwaka wśród rówieśników. Obaj stopniowo
odrzucają błędne tropy, zwracają uwagę na wiele zaskakujących szczegółów.
Louis Bayard świetnie manipuluje czytelnikami, podsuwa różne motywy zbrodni,
śledzi kolejne wydarzenia i podsuwa nowe wydarzenia z zaskakującymi zbrodniami.
Sama historia toczy się tu wokół motywu zemsty, która w całej opowieści nie jest
oczywista. Prawdy o mordercy i jego motywach dowiemy się na samym końcu
opowieści. Nim to nastąpi wejdziemy do naprawdę zawiłego śledztwa, które wydaje
się trudne do rozwiązania. A kiedy już przyjdzie wyjaśnienie wielu spraw okażą
się one nie do końca takie, jakimi są. Świetnie napisana powieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz