Wiecie, dlaczego niedziele i święta są wolne od handlu? Nie? A ja tak. I zapewniam Was, że nie macie się, co łudzić rządowej propagandzie, że to po to, żeby ludzie ze sobą spędzali czas i chodzili do kościoła, bo bardzo wielu ludzi w niedziele pracuje. Zamknięte są tylko duże sklepy. I to ma swój naprawdę ważny cel: aby tacy ludzi jak ja, czyli pracujący 365 lub 366 dni w roku (w zależności od ilości dni w roku) bez prawa do urlopów i przerw wiedzieli, że gdzieś po drodze jest niedziela lub święto i żeby pamiętali, że dni mają nie tylko oznaczenie liczbowe z dodaną nazwą miesiąca, co jest istotne do układania grafików, różnych spotkań ze specjalistami i robieniem całej biurokracji związanej z rozliczaniem przepływu pieniędzy. Wolne od handlu niedziele są po to, żebym takie osoby pamiętały, że dni są też określonymi dniami tygodnia. O ile przy innych łatwo się pomylić, bo zlewają się w ciąg różnych zajęć to taka niedziela się wyróżnia i łatwo od nowa zacząć odliczanie kolejnych. Zwykle człowiek już przy wtorku się gubi. Zwłaszcza, kiedy po dniówce na nockę i znowu dniówkę.
No, ale w takim grudniu sklepy były otwarte i myślicie, że pewnie to wprowadziło w moje życie zamęt. Nic straconego, bo na szczęście w nardzie jest duch dzielenia się tym, jaki mamy dzień tygodnia. Kiedy człowiek będąc w tej swojej pracy maszeruje rano ulicą i słyszy "Ziutka, kurwa, pospiesz się, bo do kościoła się spóźnimy przez twoje pindrzenie" albo "Zdzisiek, debilu, brudnym autem do kościoła mamy jechać?" wykrzyczane tak, że wszyscy w zasięgu 50 m o tym pindrzeniu i brudnym samochodzie słyszą to doskonały znak, że jest niedziela.
A Wy jak rodzicie sobie z rozpoznawaniem dni tygodnia? Zdarza Wam się mylić dni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz