Etykiety

piątek, 28 marca 2014

Tomasz P. Terlikowski "Operacja Franciszek. Sześć medialnych mitów na temat papieża"

http://www.fronda.pl/a/operacja-franciszek-to-bat-na-zafalszowana-rzeczywistosc-medialna-dot-franciszka,35472.html
Tomasz P. Terlikowski, Operacja Franciszek. Sześć medialnych mitów na temat papieża, Warszawa „Fronda” 2014
Człowiek dojrzały moralnie jest osobą dbającą o innych ludzi bez względu na przynależność ideologiczną, religijną, rasową rodzimą itd. Ortega o takich ludziach mówi, jako elitach. Pod koniec wieku Lasch zauważa zanik owych odpowiedzialnych elit i zastąpienie ich egoistycznymi grupami, które dbając o interes indywidualny dążą do zaspokojenia własnych potrzeb. Amerykański badacz przekonuje, że obecne elity stają się egoistyczne. Ale czy nie było tak zawsze? Czy wizja Ortegi nie jest zbyt idealistyczna? A może owe elity to nie są te grupy, które my postrzegamy? Masy kierują się własnym interesem i nie potrafią same z siebie działać – z tym zgadzają się obaj myśliciele. Ja jednak wierzę, że istnieją jednostki spójne wewnętrznie i dążące dla dobra społecznego.
Co zrobić jeśli takiej spójności nam brakuje? Teoretycznie demokracja ma być takim systemem, w którym wszyscy mogą działać. W jej ramach istnieją liczne religie i organizacje społeczne pozwalające wykorzystać potencjał ludzki w celu budowania lepszej przyszłości. Kościół Katolicki jest jedną z takich organizacji. Przywódca religijny KK jest obserwowany i oceniany przez ludzi z zewnątrz. Przeciwko temu buntuje się Tomasz Terlikowski w książce „Operacja Franciszek. Sześć medialnych mitów na temat papieża". Autor uważa, że zbyt laickie media, ugrupowania itd. próbują sobie przywłaszczyć papieża Franciszka.
Uważam, że zachowanie mediów jest w pewien sposób uzasadnione ze względu na ilość zdeklarowanych wiernych (ciągłe podkreślanie ich ilości przez instytucję) i wchodzenie Kościoła tam, gdzie go być nie powinno (co zauważył już Unamuno w swoim religijnym okresie życia), czyli do polityki, przez co wydaje mi się, że instytucja wiele traci na swojej krucjacie. Książka Terlikowskiego w swoich przemyśleniach dotyczących świata i działania mediów zbliża się do „Dialogu o wartości człowieka” Scoli i Reala, ale centralnym punktem jest nie człowiek jednostka, a jednostka konkretne, usytuowana na szczycie hierarchicznej drabiny KK.
Z mojego punktu widzenia (nie mam telewizji, więc mam wypaczone spojrzenie) owo medialne zamieszanie wokół papieża wygląda inaczej; miałam wrażenie, że to właśnie katolickie media starają się zrobić z niego człowieka takiego jak każdy, pokazać jego ludzką, wyrozumiałą twarz, która odzwierciedlałaby to, co ludzie znają z „Biblii”. Miałam wrażenie, że media masowe po prostu przyjęły te manipulacje za faktyczny obraz.
Manipulację mediów wizerunkiem nowego papieża Terlikowski przyrównuje do pierwszej manipulacji, jaką znamy z Księgi Rodzaju: kiedy wąż inaczej interpretuje słowa Boga. Media są tu właśnie takim wężem, który wypacza znaczenie słów. „Zamiast głębokiego przekazu o Jezusie Chrystusie i walce duchowej, jaka toczy się wokół nas, w której każdy ma swoją do wypełnienia (a przecież taki jest w istocie komunikat Ojca Świętego), mamy narrację rewolucji, zmiany, odrzucenia przeszłości… Narrację, dodajmy, całkowicie fałszywą, bowiem zdecydowana większość z rzekomo rewolucyjnych zmian, jakie wprowadzić miał papież, w rzeczywistości zostało wprowadzonych przez jego poprzedników”. Autor podkreśla również, że zagrożeniem społecznym są osoby bojące się fanatyzmu religijnego w Polsce. Zauważanie takich tendencji w społeczeństwie i ich podkreślanie uważa za szkodliwe. W podobny sposób podchodzi do kreowania ludzkiego wizerunku głowy Kościoła, którzy mają swoje słabości i upodobania. Mówienie o kremówkach w kontekście wizyt Jana Pawła II było jego zdaniem degradacją przekazywanych wartości. W oczach Terlikowskiego każdy, kto jest minimalnie liberalny staje się wrogiem Kościoła. Całość z jednej strony doskonale uzasadniona (bo po co ten papież tyle w mediach pokazywany i omawiany, jak ma tradycyjne podejście), a z drugiej wydała mi się buntem dziecka zazdrosnego o matkę: boi się, że inne dzieci też mogą słuchać i otrzymać uwagę.
Należę do osób, które boją się wszelkich radykalności religijnych bez względu na to, z jaką religią mamy do czynienia. Równie mocno, jak naporu muzułmanów na Europę niepokoją mnie postawy roszczeniowe kościołów i wszelkich religii, które pragną być wspierane przez państwa, a z drugiej pragną pozostać poza zasięgiem społecznego dyskursu. Taka postawa pachnie dyktaturą grupy społecznej, która pragnie naruszać granice i jednocześnie krytykuje próby dyskusji i dystansu do poglądów.
Z drugiej strony wiele prezentowanych poglądów ma swoje uzasadnienie. Ja  obserwując tworzenie obecnego obrazu papieża miałam wrażenie, że Kościół w czasach kryzysu podsuwa nam takiego ludzkiego duchownego, oderwanego od luksusów i walczącego z bogaceniem się księży, by przekonać rzesze ludzi, których życie nie obfituje w łatwe nabywanie dóbr. Miał być to papież wykluczonych. Okazuje się, że to nie KK jest sprawcą tego wizerunku, ale nasze troskliwe media, które z niewiadomych powodów pragną, by więcej osób darzyło sympatią instytucje kościelne. Gdzie leży prawda? Odpowiedzi nie znajdziemy w książce, ale skłoni nas do refleksji nad postępowaniem wielu instytucji religijnych, ich kreowaniu wizerunku (mistrzami są „pokojowi” Muzułmanie), realną polityką i stosunkiem społeczeństwa.
Książkę polecam zarówno zwolennikom, jak i przeciwnikom istnienia instytucji kościelnych w życiu publicznym, państwowym.
http://www.fronda.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz