foto: Joanna Małecka |
Dziś zapraszam do przeczytania wywiadu, którego prowadzącymi zostali uczestnicy konkursu na Facebooku.
Żaneta
Nina Domurad z bloga
Miliony książek: Jakie cechy powinien posiadać autor? Cierpliwość (to
na pewno ;) ) i co jeszcze?
Cierpliwość – zdecydowanie tak; na końcowy efekt
swojej pracy trzeba nieraz bardzo długo czekać. „Dulszczynea” na przykład
powstawała pięć lat…
Poza tym sam proces starania się o publikacje w prasie
literackiej wymaga wielkiej cierpliwości i nierzadko pokory.
A pozostałe cechy?... Chyba mieszanka dwóch – pozornie
sprzecznych - spraw, takich jak z jednej
strony umiejętność przyjęcia faktu porażek i tego, iż nie zawsze idzie coś po
naszej myśli, a z drugiej jednak poczucie tego, że to co się robi – robi się to
dobrze. Bez poczucia własnej wartości odważymy się pisać tylko do szuflady, bo
jaki miałoby sens dzielenie się z innymi czymś, czego sami nie uważamy za coś
dobrego.
Żaneta
Nina Domurad z bloga
Miliony książek: Od kiedy Pan pisze i co Pana do tego skłoniło?
Pisałem w sumie odkąd pamiętam, ale trudno tu brać na
poważnie dziecięce rymowanki ;)
Tak zupełnie świadomie tego, o czym i jak piszę,
zacząłem pisać w szkole średniej.
Trudno powiedzieć, co skłoniło. Można by szukać takich
odpowiedzi w przypadku działań, które rozpoczyna się w konkretnym momencie –
dziś kupuję pierwszą wędkę i idę pierwszy raz na ryby. W przypadku poezjowania
to proces, w którym taki punkt trudno jest odnaleźć, gdyż nie każdy wiersz,
który powstaje, jest zapisywany. Pisanie wierszy to chyba bardziej stan umysłu
niż zajęcie sensu stricto. Jak to mawiają: „poetą się nie bywa – poetą trzeba
być” ;)
Żaneta
Nina Domurad z bloga
Miliony książek: Jako pisarz na pewno zna pan literaturę również z
drugiej strony: Jakie są Pana ulubione książki lub ich autorzy? Skąd Pan
czerpie inspirację? Oprócz pisania - jakie jest pana hobby?
Po kolei zatem… Jeśli chodzi o poezję, to staram się
czytać ją raczej przekrojowo, nie skupiając się na żadnym autorze. Może wynika
to z tego, iż obawiam się nieświadomego naśladowania czyjegoś stylu – wolę
poznać przekrój przez różne poetyki. Ale jeśli już miałbym wymieniać nazwiska
to w tej grupie znaleźliby się m.in. na pewno: Marcin Świetlicki, Piotr
Macierzyński czy mój serdeczny przyjaciel Tomasz Majzel – szczeciński poeta.
Cenię również bardzo Krzysztofa Kamila Baczyńskiego za wielką umiejętność
budowania obrazów poetyckich.
W przypadku prozy – jestem prozaiczny ;) Bardzo lubię
thrillery, ale nie mam żadnego ulubionego autora.
Uwielbiam tez prozę Wiesława Myśliwskiego – jest to
dla mnie pisarz, przy którego czytaniu (tak jak i przy czytaniu Pilcha) na
drugi plan schodzi fabuła czy przesłanie. To literatura z gatunku tych, w
których ważne jest przede wszystkim to, JAK jest to napisane.
Inspiracje – chyba wszystko może być inspiracją. Chyba
łatwiej byłoby mi napisać, jak zaczyna się u mnie proces powstawania wiersza –
będzie to chyba najbliższe odpowiedzi na to pytanie. Zaczyna się od słowa, od
frazy, od ciekawego, niebanalnego według mnie zestawu słów. Potem nadbudowuje
na to resztę tekstu. Najczęściej kończy się jednak tak, że wiersz ląduje w
koszu ;) Jeśli wiec miałbym mówić o inspiracjach, to chyba właśnie to – coś w
rodzaju błysku zawierającego jakieś słowo. To w kwestii formy. Jeśli chodzi o treść
– wystarczy się rozejrzeć, inspiracje są wszędzie…
Należę chyba do ludzi, którzy rzucają się na coś,
wpadają w to po same uszy i potem odkładają na bok, by wpaść w coś innego, by
następnie cały proces powtórzyć i tak w nieskończoność. Dlatego też mam wiele
rzeczy, które lubię robić, ale – tak jak napisałem – nie robię ich wszystkich
jednocześnie. Uwielbiam góry – i te wysokie, i te niskie. Gram na gitarze,
śpiewam i występuję – to chyba, poza pisaniem – moja ulubiona pasja. Robię
domowe piwa i wina – nic tak nie uczy cierpliwości… Trochę biegam. Wędkuję. Podróżuję.
Fotografuję. Tak więc – standard J
Mag
Ska Co Pana
zainspirowało do stworzenia tomu poezji o prowincji?
Urodziłem się w małym miasteczku, wychowałem się w
małym miasteczku i obecnie również w takim (choć nieco większym) mieszkam.
Mieszanka małomiasteczkowych charakterów i stylów życia jest fascynująca, bo
mamy tu drobnych pijaczków, mamy tradycyjnie pojmowaną religijność, mamy
hipokryzję, życie na pokaz, zaściankowość, zmarnowane szanse. Z drugiej strony
jednak mamy marzenia za czymś lepszym, europejskość, światowość, kolorową
krzykliwość, małe rodzinne interesy i wielkie biznesy.
Mag
Ska Czy
codzienność może mieć w sobie coś poetyckiego?
A cóż może mieć więcej w sobie poezji, jak nie właśnie
codzienność ;) Bardziej według mnie „poetycka” jest staruszka karmiąca gołębie
w miejskim parku niż lądowanie UFO.
Ana
Witetska Jak wygląda
proces poszukiwania wydawcy w przypadku poezji?
Mogę napisać jedynie o tym, jak ja to robiłem. Ale
zapewne niczym się to nie różni od innych. Kiedy książkę uznaję za zamkniętą –
po prostu rozsyłam do wydawców. Jednakże też nie ślę, gdzie popadnie – byle
dużo. Najpierw robię rekonesans, by sprawdzić, co wydawca może zaoferować.
Staram się też wcześniej o to, by kilka wierszy z przygotowywanego tomiku
znalazło się w prasie literackiej.
Moja druga książka „ORWO” wydana została przez
wydawnictwo Forma, które zaoferowało bardzo dobre warunki, jeśli chodzi o
jakość wydania, kolportaż, kwestie promocji itp. Poza tym większość autorów
wydających w Formie, to autorzy doskonale znani – wydawnictwo więc wydało mi
się bardzo wiarygodne. Po doświadczeniach z „ORWO” postanowiłem więc po raz
drugi zaufać Formie. Dlatego też „Dulszczynea” również wyszła jego nakładem.
Mag
Ska Po książki
jakich poetów Pan najczęściej sięga?
Tak jak napisałem w jednej z odpowiedzi – nie skupiam
się na konkretnych autorach. Dopowiedzieć mogę jeszcze, iż lubię śledzić
twórczość debiutantów, jak i poetów przed debiutem książkowym czy nawet
prasowym.
Kathy
Wais jakie
regionalne potrawy lubi Pan najbardziej?
Dość dużo podróżuję i staram się podczas wyjazdów
kosztować właśnie kuchnie czy alkohole regionalne. Nie widzę zbytniego sensu,
by jadąc na przykład Podhale, zamawiać ziemniaki ze schabowym czy ogólnopolskie
piwo. Do gustu najbardziej przypada mi kuchnia węgierska, hiszpańska czy
turecka – ze względu na swoją pikantność. Z naszych słowiańskich potraw
uwielbiam wszelkiego rodzaju kluski, pierogi czy naleśniki, przy czym na
pierwszym miejscu plasują się jednak pierogi ruskie z cebulką i skwarkami – do
tego szklanka zsiadłego mleka J
Osobiście sam też lubię gotować – najczęściej są to
kulinarne (czasem udane) eksperymenty. Mam też kilka potraw, z którymi związany
jestem emocjonalnie, jak na przykład jajecznica na mleku, którą ojciec robił
każdej niedzieli na śniadanie – potrawa pochodząca m.in. z Białorusi, gdzie
tkwią moje korzenie. Chętnym podam przepis ;)
Kathy
Wais Gdzie Pan
mieszka? Ile miejsca zamieszkania jest w tomie?
Mieszkam obecnie w Policach. Dzieciństwo i czas
nastoletni spędziłem w Karlinie („to tam, gdzie ta ropa”), urodziłem się
natomiast w Białogardzie. Żadna z tych miejscowości nie należy do dużych.
Police, w których mieszkam od ukończenia studiów są miastem na tyle dużym, by
czuć się (o ile to możliwe w przypadku nauczyciela i osoby pojawiającej się na
scenie) w miarę anonimowym; a na tyle małym, by nie czuć się częścią tłumu.
Poza tym to miasteczko pięknie położone w sercu Puszczy Wkrzańskiej – bardzo
czyste, zielone, a wiosną kolorowe.
A co do miejsc. Na pewno w „Dulszczynei” jest kilka
miejsc, dla których inspiracją były autentyczne miejsca („Trochę kurtury”,
„Kawiarniany gwar”, „Sąsiadki sowy”). Większość jednak to miejsca przetworzone
poetycko czy po prostu stworzone na nowo od podstaw. Starałem się bardziej
uchwycić klimat miejsc, które znam, tworząc z nich coś uniwersalnego –
pasującego do każdego małego miasteczka. Tak więc „Dulszczynea” nie jest
obrazem Polic czy Karlina, ale obrazem małego miasteczka w ogóle.
Mag
Ska Co Pana
inspiruje?
W tomiku „Dulszczynea” jest wiersz pt. „Ni-kotyna”,
będący obrazem szarego człowieka uwikłanego w swoje codzienne sprawy, który
„miał/ czas myśleć/ więc wymyślił/ że jest/ źle// gdy wyszedł/ na papierosa/
napisał wiersz// nic już potem nie było takie samo”.
Moja serdeczna przyjaciółka po przeczytaniu tego
wiersza (jest zawsze pierwszym ich czytelnikiem) stwierdziła, iż nie do końca
rozumie zakończenie. Po jakimś czasie sama wciągnęła się w pisanie poezji i
wróciła do tego wiersza. Powiedziała mi wtedy mniej więcej tak: „Nie rozumiałam
tego. Teraz dopiero widzę, że kiedy się pisze wiersze, zaczyna się patrzeć na
świat przez pryzmat szukania pomysłu na kolejny tekst. Wszystko naokoło
zaczynam postrzegać jako potencjalny temat na wiersz”.
Chyba właśnie to oglądanie otaczającej rzeczywistości
– tej najbardziej codziennej – jest największą inspiracją. I myślę, iż nie
jestem w tym odosobniony.
Ana
Witetska Co
zadecydowało o wyborze wydawcy?
Tak jak napisałem wcześniej: komfort i spokój, jaki
odczuwam wydając w Formie, gdyż wydawnictwo zdejmuje z moich ramion konieczność
martwienia się o kolportaż książek, o rozsyłanie egzemplarzy do bibliotek czy
na konkursy, o śledzenie ewentualnych recenzji czy omówieni książki – wydawca
robi to sam. Poza tym na stronie Formy mam możliwość prowadzenia swojego literackiego
bloga, co z chęcią czynię: Małomiasteczkowe zrywy Zbigniewa Wojciechowicza
Zofia
Kowalska Czy lubi
Pan czytać poezję czy woli powieści?
Przyznam się, że czytam zbyt mało, jak bym chciał.
Częściej jednak sięgam po powieści, choć sam nie mam pojęcia o ich pisaniu.
Zofia
Kowalska Kiedy
napisał Pan swój pierwszy wiersz?
Pierwszy, całkiem świadomy gdzieś w szkole średniej.
Ale nie ma możliwości ustalenia, jaki był to wiersz ani kiedy powstał. Może
nawet nie istnieje już.
Mógłbym tę granicę cofnąć jeszcze do czasu, kiedy
miałem 10 lat i napisałem wiersz (pamiętam go do dziś, choć nigdy nie został
zapisany)… polityczny o strajkach ;) Wyrecytowałem go na lekcji języka
polskiego i musiałem zostać na przerwie z nauczycielką ;) I nie była już to
typowa dziecięca rymowanka, ale dość świadomie, jak na 10 lat, napisany wiersz.
Pamiętam bowiem, że nauczycielka – już po skarceniu – zwróciła mi uwagę na
błąd. W usta robotników ze stoczni w owym wierszu włożyłem m.in. zwrot: „od
jutra już staniem”. Nauczycielka starała się przekonać mnie, iż poprawna forma
to „staniemy”, a ja bezskutecznie próbowałem wytłumaczyć, iż to było
zamierzone, gdyż w moim ówczesnym odczuciu było, iż stoczniowiec-robotnik jest
człowiekiem prostym i niewykształconym, w związku z tym użyłem właśnie takiej,
nieco gwarowej formy.
A taki naprawdę pierwszy-pierwszy to chyba jeszcze w
przedszkolu ;)
Mag Ska Jakie jest
Pańskie ulubione danie?
Tak jak wspomniałem wcześniej – pierogi ruskie. Lubię
jeszcze wspomnianą jajecznicę na mleku, naleśniki z mięsem i szpinakiem - ponoć
to moje popisowe danie ;) Spaghetti klopsiki flaczki, żurek. Generalnie lubię
potrawy bardzo pikantne.
Ana
Witetska Czym
zajmuje się Pan na co dzień?
Na co dzień – w przerwach między pisaniem, graniem,
wyjazdami, występowaniem, bieganiem, robieniem wina, wędkowaniem… - uczę w
szkole. Do tej pory było to gimnazjum…
Uczę przede wszystkim języka polskiego. Poza tym
informatyki, etyki i prowadzę zajęcia filmowe.
Ana
Witetska Jak długo
powstawał tomik?
Z tomikiem „Dulszczynea” miałem spory kłopot.
Wcześniej drukiem ukazała się książeczka „ORWO”, która powstała w tempie wręcz
błyskawicznym – kilka miesięcy. Ale praca nad nią zaabsorbowała mnie tak mocno,
iż po jej napisaniu miałem wielki kłopot z tym, aby wyrwać się z poetyki tego
cyklu. A bardzo zależało mi, by napisać książkę już zupełnie innym językiem. Po
odpoczynku od „ORWO” podjąłem pierwsze próby. Niestety, wiersze brzmiały
podobnie do tych poprzednich. Wreszcie udało się – powstał „Vertical” i
(bodajże) „A-dam”. Pomyślałem więc, iż teraz ruszy praca nad tomikiem – myliłem
się, gdyż dopadł mnie kolejny zastój. Po długim naprawdę czasie udało mi się
chwycić styl, na którym mi zależało i bardzo mozolnie (choć starałem się
pracować dość systematycznie) powstawały kolejne teksty. Rozpiętość czasowa
między pierwszymi i ostatnimi wierszami była tak duża, że dość znacząco różniły
się od siebie stylistycznie. Musiałem więc wracać do tych pierwszych i
wyrównywać je do stylu tych późniejszych. Praca polegała więc na ciągłym poprawianiu
tego, co już zostało stworzone i tworzeniu rzeczy nowych. W rozmowie z kimś po
napisaniu już książki powiedziałem wprost: „Ja tej książki nie napisałem – ja
ją wyrzygałem”…
Powstawała około 5 lat.
Kathy Wais Skąd pomysł
na książkę?
Kiedyś ktoś ujął to bardzo ładnie: „Po przeczytaniu
„ORWO”, a potem „Dulszczynei” odniosłem wrażenie, iż wyprostowałeś się znad
biurka zawalonego starymi fotografiami, zgasiłeś lampkę i wyjrzałeś przez okno
na miasto – i powstała „Dulszczynea”. Potem wyszedłeś z domu i bezpardonowo
wlazłeś ludziom do mieszkań i do sypialni”. Ale to ostatnie zdanie tyczyło już
wierszy, które powstawać zaczęły po „Dulszczynei”.
Tak więc pomysł wziął się z obserwacji tego, co za
oknem. Z obserwacji małomiasteczkowości – właśnie tej za oknem i tej we mnie.
Wszystkim dziękuję za udział w wywiadzie. Tu możecie przeczytać o książce "Dulszczynea".
Ciekawy pomysł na pytania wywiadowe :)
OdpowiedzUsuń