Etykiety

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Henryk Bardijewski ''Baśń o latającym rumaku" il. Bohdan Butenko



Henryk Bardijewski, Baśń o latającym rumaku, il. Bohdan Butenko, Warszawa „Prószyński i S-ka” 2017
„O tym, jak znany jest w kraju i za granicą książę Miraż, wiedzą wszyscy. Wiadomo też, ilu ma potomków – jednego. Teo, inaczej Teodor, jest samotnym następcą tronu i zasiądzie na nim bezwarunkowo, ale pod warunkiem, że tron się zwolni. Na razie jednak tron będzie zajęty coraz bardziej, bo nie tylko książę Miraż na nim zasiada, lecz wkrótce dosiądzie się jego prawowita małżonka, która przebywa wprawdzie za granicą, jednak zamierza wrócić. Co po przyjeździe będzie robić księżna Wanda, osoba z królewskim temperamentem, nie wiadomo, ale wiele można się po niej spodziewać”.
W ten sposób jesteśmy wprowadzeni w intrygujący świat opowieści o królu Mirażu, księżnej Wandzie, Teo, jego doradcy Totumie, księżnej - teściowej Sylwii, damach dworu, rycerzach, kocie Albo i dziwnym królestwie. Przez złe zarządzanie krajem zaczyna w nim brakować poddanych. Wszyscy stopniowo wyjeżdżają do innych krajów, by tam wieźć lepsze życie. W chwili, kiedy poznajemy bohaterów królestwo składa się już tylko z mieszkańców pałacu, który do zadbanych nie należy. Do tego mieszkańcy jedynego ładnego (o ile tak można nazywać zniszczoną i zaniedbaną budowlę) budynku nie są świadomi powagi sytuacji. Przeszkadza im brak służby i poddanych, ale nie przejmują się tym specjalnie i nie bardzo wiedzą, co zrobić.
Wszystko zmienia się, kiedy nad królestwem przelatuje latający rumak. To dość dziwne zjawisko przyciąga uwagę nieświadomych mieszkańców zamku. Niedługo o tym dziwnym zjawisku do domu wróciła księżna Wanda osiadająca szerokie doświadczenie i wiedzę nabyte za granicą.
Nim księżna zdąży się nadziwić panującym nieporządkom, zjeść posiłek do kraju przyjeżdża pułkownik Buława przynoszący wieści, że latający rumak zwiastuje dobrobyt. Jako drugi doradca króla podpowiada mu, co należy zmienić w kraju, aby była szansa na bogactwo. Zauważa, że kraj nie ma osób po szkołach, że kiepsko jest z oświatą. Nie ma też własnych pieniędzy. Obmyślanie kolejnych zmian przeplatane jest ponownymi pojawieniami się latającego rumaka, pod którego wpływem inne konie z królestwa dostają skrzydeł i odlatują. Skrzydeł też dostaje kot Albo, ale on po kociemu decyduje się nigdzie nie odlatywać.
Po wielu dniach w królestwie pojawia się kilku ludzi. Zaskoczony tym wydarzeniem Książę Miraż idzie na zwiad. Dowiaduje się, że to nauczyciele, więc cieszy się, że problem oświaty częściowo się rozwiązał. Brakuje tylko uczniów. Jego syn Teo staje się pierwszym uczniem, a z czasem przybywają kolejni. Wracają też wszystkie konie do państwa. Ku uciesze króla zanikają im skrzydła, dzięki czemu znowu mogą służyć ludzi i świadczyć o bogactwie.
W opowieści nie zabraknie też pojedynków. Doradca Totum z pułkownikiem Buławą mierzy się na… szachy. Nim uczestnikom udaje się zakończyć pojedynek zaczyna padać śnieg i zakrywa znajdującą się na pałacowym dziedzińcu planszę do gry. Dzięki temu pułkownik Buława bez utraty honoru może wyjechać z państwa, w którym dzieje się coraz lepiej.
„Baśń o latającym rumaku” to interesująca i zabawna opowieść, w której przemycono ważne bolączki wielu państw. Nieodpowiednie rządy, strach przed zmianami, a nawet turystami sprawia, że książę Miraż boi się budować dobre drogi, bo uważa, że po takich drogach łatwiej wyjechać z kraju. Nie chce dostrzegać, że takimi drogami ludzie też przyjeżdżają. Wieloletnie panowanie ogranicza się do noszenia korony, wydawania rozkazów dotyczących jego osoby, a nie państwa, przez co nawet pałac popada w ruinę. Przyjazd księżnej Wandy, jej spostrzeżenia pozwoliły zauważyć, że otoczenie wymaga wielu zmian.
W książce bardzo ważnym wątkiem jest poruszenie kwestii oświaty, dzięki czemu młody czytelnik uświadomi sobie, że uczenie się to nie przykry obowiązek, ale bardzo ważna sprawa, od której zależą losy państwa. Im więcej osób uczonych tym więcej potrafią zdziałać dla państwa, wiedzą, w jaki sposób można zmieniać otoczenie, polepszać warunki życia.
Napisaną w gawędziarskim stylu opowieść doskonale czyta się na głos. Do tego oprawioną w solidną, matową oprawę książkę wzbogacono prostymi ilustracjami, nietypową czcionką oraz takim rozmieszczeniem tekstu na stronach, że bardzo szybko czyta się niedługie rozdziały. Zaletą tej książki jest to, że nie zawiera ona zwykłej opowieści o księżniczkach i królach. Co prawda damy dworu zabiegają o względy pułkownika Buławy, ale okazuje się, że on ma inne plany.
„Baśń o latającym rumaku” skierowana jest do uczniów nauczania początkowego. Myślę jednak, że i cierpliwsze przedszkolaki chętnie jej posłuchają. Mojej córce bardzo podobała się pełna humoru, dziwnych sytuacji opowieść.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz