Wojciech Stamm, Pieśni i dramaty patriotyczne i osobiste, Szczecin, Bezrzecze „forma”
2014
Stylistyka ocierająca się o „Dziady”
Mickiewicza oraz teksty modlitw, ale idąca w kierunku mistycyzmu Słowackiego,
zacierania i przeinaczania znaczeń, które wynikają ze swobodnej zabawy słowem
mającej uświadomić sztucznie nadane sensy i łatwość ich modyfikacji. Teksty
swoim humorem i dystansem przypominają kabaretowe rymowanki, które z jednej
strony mają bawić, zaspokajać najniższe potrzeby kulturalne, z drugiej strony
skłaniają do przemyśleń nad sensem życia i miejscem jednostki w społeczeństwie
rządzącym się prawami, które uważa za „naturalne”. Burząc sakralne spojrzenia
na pewne aspekty naszego życia podnosi do miana sacrum to, co uchodzi za
profanem, czego najlepszym przykładem jest tekst „Kto wymyślił żarówkę? Oświetlając
publiczność… czyli przejażdżka bosko szybką maszyną – esej poetycki”:
Henry
ford Amerykanin pochodzący z irlanzkiej rodziny – on to dla nas ludzi stworzył
w stodole taśmę produkcyjną, eksperymentując w stodole opierając się na
badaniach Taylora, który ofiarował nam badania jak skutecznie wykorzystać pracę
ludzką, obserwował robotników i zwiększał ich efektywność, skracając drogę
między narzędziami, a miejscem pracy[1].
Mały
Henry w dzieciństwie obserwował plecy księdza jako wierny uczestnik, który
unosił kielich, wymawiał łacińskie słowa. Wino donosili mu chłopcy w białych
komeżkach, wykonywali wspólnie jakieś czynności tworząc organiczny rytuał.
Msza
święta stała się wzorcem postępowania w tworzeniu i organizowaniu pracy ludzi w
dwudziestym wieku.
Robotnik
wchodzący do fabryki przebiera się w ubranie robocze – wierny ubiera się
odświętnie.
Tak
świątynia budowana według ścisłych reguł i według sztywnego rytuału.
Czyste,
wielkie, gdzie oczy zwrócone w jeden cel. Na kapłana. Fabryki tożsamo budowano.
Świat
zwierząt i roślin pozostał na zewnątrz, lub symbolicznie żyje skamieniały w
kapitelach kolumn. Wąż nie ma wstępu do świątyni, ni żadne robactwo przypominające
nam z góry widziane mrowie ludzkie…
Robotnik
odbija kartkę – wierny zanurza rękę wykonując znak krzyża” itd.
Parodiowanie elementów naszej kultury
wydaje się przyświecać całemu zbirowi, który wzbogacono współgrającymi z
tekstami ilustracjami Andrzeja Awsieja i Marcina Rupiewicza. Pozornie
niestaranna i nieco dziecinna kreska podkreśla znaczenie beztroskiej zabawy
słowami oraz kontekstem, w którym zostały one napisane.
Zbiór tekstów Wojciecha Stama czyta
się wyjątkowo szybko. Zdecydowanie wolniej się go przetrawia. Polecam
wszystkim, którzy w utworach lubią odnajdywać źródła innych oraz pochylać się
nad zmianami, jakie zachodzą w otaczającym nas świecie.
[1]
MTM, czyli metods - time measurent
– wyjaśnienie własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz