Teresa Monika Rudzka, Zawsze będę Cię kochać, Warszawa „Harlequin”
2014
Kobieca literatura kojarzy nam się z romansidłami” prosty
schemat, ona i on stworzeni dla siebie, na drodze kilka przeciwności losu, a
wszystko i tak kończy się szczęśliwie, aby czytelniczkom mogła zakręcić się
łezka w oku. Musi być idyllicznie i bajkowo: ona zwykle jest biedna, a on
bogaty, ona jest szarą myszką – on mistrzem uwodzenia. Taki cudowny schemat
spotykamy „50 twarzach Greya” James EL (tak czytałam i po paru stronach już
wiedziałam, że mam do czynienia z kolejną wersją kopciuszka dla dużych
dziewczynek).
„Zawsze będę Cię kochać” to tytuł bardzo dobry i jednocześnie bardzo zwodzący czytelnika, ale Teresa Monika Rudzka jest mistrzynią
wodzenia czytelnika za nos. Jej książka nie jest takim przypadkiem, który
opisałam wyżej. W kanon literatury kobiecej wpisuje się tylko przez bohaterkę –
narratorkę, która jest matką mającą niesamowicie silną więź z córką: są
przyjaciółkami. Po „Kuzyneczkach” i „Singielce” - w których większość matek było
po to, by wymagać - jest to odmiana bardzo miła, ale jednocześnie szalenie bliska
pozytywnym postaciom powieści Rudzkiej, która kreśli sylwetki niesamowicie wyraziste
i kobiece. Jej bohaterki nie są bez wad. Tak jest i tu. Tećka jest matką samotnie
wychowującą dziecko. Przez większość życia zmagała się ze wszelkimi brakami,
jakie spotykają ludzi, którzy nie mogą liczyć na pomoc innych w wychowaniu
dzieci. Miłość i poświęcenie do córki nie zaślepia jej na tyle, by tylko żądać
czci i posłuszeństwa. Wieloletnia bliskość przeradza się we wyjątkową przyjaźń,
która trwa do końca życia. Problem jednak polega, że umiera nie ta osoba, co
powinna, albo raczej nie w tej kolejności, w jakiej powinna. Od natury wymaga
się, by najpierw zabierała rodziców, a później dzieci. Tu jest zupełnie
inaczej: pewnego dnia córka zostaje sparaliżowana i bardzo szybko po
zdiagnozowaniu choroby umiera. Matka pozostaje sama z rozpaczą i licznymi
znajomymi, których poznała dzięki córce. „Zawsze będę Cię kochać” to świetny
tytuł dla tej książki, ponieważ mówi o uczuciach matki do dziecka. Mimo straty,
jej uczucia nie są mniejsze. Żal i pustka nie zabijają miłości.
To, co tę powieść Rudzkiej łączy z innymi romansami jest
dziwny związek z Brytyjczykiem, który żyje na garnuszku rodziców, nie bardzo
radzi sobie z życiem i studiuje filozofię (stereotyp filozofa powielony :D ). W
tej książce to mężczyzna jest „Kopciuszkiem”, ale bardzo męskim, bo leniwym:
nie wszystkie zajęcia zarobkowe są godne tego, by wykonywał je mężczyzna. Rudzka
po raz kolejny obnaża wizerunek macho, odziera nie tylko z inteligencji,
zaradności, ale i sił psychicznych oraz fizycznych.
Mimo trudnego, a wręcz niesamowicie smutnego tematu autorka
nie zmusi nas do wylewania morza łez. W „Zawsze będę Cię kochać” znajdziemy
równie wiele momentów, które zmuszą nas do śmiechu. Autorka bardzo życiowo
przeplata radość ze smutkiem, szczęście z rozpaczą, a wielki śmiech z
wylewaniem łez.
Książkę polecam wszystkim, którzy lubią literaturę
zmuszającą do pochylenia się nad życiem, wymuszającą refleksję i
oczyszczającą z własnych negatywnych uczuć, bo chwila, którą jest życie może
nie trwać długo.
brzmi niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńP.S.
przeczytałaś wszystkie 3 części "Grey'a"?
Wystarczyło mi to, co przeczytałam w tomie pierwszym ;)
UsuńNie jest to literatura najgorsza, ale pisana jak dla licealistek, a ja już dawno licealistką nie jestem.