Etykiety

środa, 15 lutego 2017

Zrównoważony rozwój - a co to za potworek?

Politycy są jak stare płyty - często się zacinają. Podchwycą jakieś jedne mało inteligentne hasło i powtarzają je przez lata jak swoistą mantrę. Jednym z cudownych haseł wylansowanych w latach 90-tych XX wieku i do dziś powtarzanych przez polityków jak mantra było i jest hasło: "zrównoważony rozwój".
Jeśli spytalibyśmy się przeciętnego człowieka, co to hasło oznacza. Pewnie niewielu zwykłych zjadaczy chleba powiedziałoby cokolwiek, polityk zalałby nas wodolejstwem, a naukowiec uśpił teoretycznym rozważaniem na ten temat. Czym więc jest tak naprawdę zrównoważony rozwój?
Dla mnie osobiście hasło "zrównoważony rozwój" to nic innego jak synonim życia na kredyt. W praktyce większość polityków w Polsce - szczególnie samorządowców - uznało, że aby rozwijać swoją gminę, powiat, województwo należy inwestować w każdy sektor gospodarki reprezentowanego przez siebie regionu, nie zważając na lokalne uwarunkowania i specyfikę swoich wsi i miasteczek. Oczywiście jednak na tak szeroko pojęte inwestycje nigdy nie było dość pieniędzy. Co w związku z tym robiono? Ano brano kredyt naiwnie licząc, że dochody lub korzyści wynikające z powstałej na kredyt inwestycji się zwrócą i pozwolą na spłatę zobowiązań wobec banku. Wszystko może by było i dobrze (faktycznie gminy, powiaty, województwa z roku na rok powiększały swoje dochody i mogły spłacać zobowiązania), gdyby nie przyszedł kryzys gospodarczy. Kiedy pojawiło się załamanie gospodarcze nagle okazało się, w kasie gminnej, miejskiej brakuje pieniędzy.
Cóż począć? Trzeba ciąć wydatki, likwidować szkoły, redukować budżety na walkę z bezrobociem. A dlaczego? Bo kilka lat wcześniej gmina, powiat za grube pieniądze wybudował jakąś "sztandarową inwestycję" (np. aquapark, drugi orlik itp.), z której obecnie tak naprawdę korzysta niewiele osób, a które przecież trzeba spłacić...
Swoją drogą - nigdy nie będę potrafił zrozumieć tego mitu (tej głupoty) i przekonania samorzadowców, że każda kadencja musi po sobie coś zostawić. Czy to będzie ładny park czy boisko czy hotel To nieistotne. Ważne żeby móc powiedzieć, że za moich czasów w mieście wybudowano to i to. Ten owczy pęd do zbudowania sobie trwalszego pomnika niż ze spiżu powodował, że w wielu wsiach i miastach w Polsce po 1989 roku powstało wiele inwestycji, które są zbędne i obecnie stoją nieużytkowane lub są użytkowane w znikomym stopniu (a kredyt trzeba spłacać).
Konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy sens takiej polityki? Mnie rodzice zawsze uczyli i mówili "córko jak tylko możesz to nie żyj na kredyt, bo to zguba i marnotrawstwo". A nasi politycy? Nasi politycy chyba zapomnieli o zdrowym rozsądku i racjonalnym gospodarowaniu albo mieli troszkę mniej rozgarniętych rodziców niż moi. Chcieli coś po sobie pozostawić, a pozostawili po sobie tylko długi i nietrafione inwestycje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz