Etykiety

wtorek, 7 lutego 2017

#Opowiem Wam bajkę o alimentach


Bajka napisana 1 stycznia na fb.
Dziś 1 stycznia. Dziś 40 znajomych świętuje swoje urodziny. Rekord, przez który chyba zablokowano mi możliwość dodawania komentarzy, ponieważ... za szybko dodawałam życzenia.

Komu nie udało mi się złożyć życzeń ten niech wie, że i tak pamiętam i tak życzę https://www.facebook.com/images/emoji.php/v6/f4c/1/16/1f642.png:)

Przy okazji opowiem Wam bajkę o... alimentach. Wiadomo urodziny i alimenty czasami idą w parze. Cała historia działa się daaawno temu, czyli w czasach, kiedy istniały prawdziwe zimy, karetki pogotowia nie były takie powszechne, a śniegu było tak wiele, że nikt się z domu nie ruszał do sąsiednich miejscowości, bo musiałby się przekopywać. Poważna kobieta mieszkająca na wsi z rodzicami i rodzeństwem zaliczyła wpadkę z chłopakiem, który na wieść o ciąży czmychnął. Pozostały po nim tylko dane (imię, nazwisko, zakład zatrudnienia i PESEL). Kobieta urodziła w Wigilię, ale zgłosiła, że 1 stycznia. Kto to mógł potwierdzić, że mówi prawdę? Nikt. Wszyscy wiedzieli i akceptowali inną datę urodzin i inną datę na dowodzie, co w owych czasach było normą, bo dokumenty były tylko formalnością.

-Dlaczego podała pani nieprawdziwą datę? - Spytałam raz z ciekawości.

-A widzisz dziecko powodów było kilka. Po pierwsze alimenty. Postanowiłam, że moje dziecko pójdzie na studia i nie będzie musiało tak ciężko jak ja pracować, a późniejsza data pozwoli mu dłużej otrzymywać alimenty na edukację. Po drugie szkoła: stwierdziłam, że większe szanse ma z dziećmi rocznikowo młodszymi. Po trzecie renta po ojcu w razie jego śmierci. Po czwarte: dłużej niepełnoletnie, więc dłużej pod moją kontrolą.

-Ale to tylko kilka dni - powiedziałam zdziwiona.

-Kilka dni, ale niesamowicie wiele znaczących - powiedziała z uśmiecham starsza pani.

-A alimenty udało się pani ściągnąć? - Dopytywałam się znając doświadczenia matek z czasów kapitalizmu.

-A czemu miałoby się nie udać? Milicja go znalazła, zakład pracy dostał nakaz przesyłania określonej i wcale nie małej kwoty na mój adres, a do tego ojciec zabierał syna na wakacje do siebie do wielkiego miasta, a na studiach pozwolił mu z sobą mieszkać, utrzymywał syna, a po śmierci przekazał mu duże mieszkanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz