Nowa powieść kryminalna
PRZECZYTAJ
FRAGMENT
„Przedpiekle” to druga część serii kryminalnej ukazującej
się pod wspólnym tytułem: „Między prawami”. Konstrukcja tej historii pozwala
jednak na zapoznanie się z nią niezależnie od poprzedniej części.
Autorka serii - Vera Eikon - od kilku lat przeciera szlaki
polskiego self-publishingu. Idą za tym czasami niespodziewane, zaskakujące
metody marketingu. Pierwsza część serii („Polowanie na WIlka”) jest
udostępniona do darmowego pobrania na stronie autorskiej www.veraeikon.com.pl
Premiera najnowszej powieści - „Przedpiekle” - planowana
jest na 4 września, jednak z myślą o wiernych czytelnikach, uruchomiona
została krótka przedsprzedaż, podczas której można zamówić powieść w
cenie rabatowej. Żeby zachęcić niezdecydowanych do zapoznania się z historią
komisarza Alana Berga, autorka udostępniła fragment otwierający książkę.
Dodatkowo, każda osoba zamawiająca „Przedpiekle”, od razu otrzymuje na maila
drugi rozdział powieści, co pozwala wypełnić czas oczekiwania na premierę.
Tymczasem zapraszamy do zapoznania się z początkiem tej
intrygującej powieści!
„Pokój przesłuchań tonął w półmroku. Siedzący w nim
komisarz Wydziału Zabójstw
Centralnego Biura Śledczego Policji, Kamil Feliński, czuł się wyjątkowo
niezręcznie w roli, którą
przyszło mu teraz odgrywać. Zajął miejsce nieco oddalone od centralnego punktu
niewielkiego pomieszczenia. Bardziej w cieniu. Może dzięki temu ukryje
nerwowy tik mrugania prawym okiem i nachalne dłubanie przy paznokciach.
Nieco ulgi przynosiła mu obecność technika siedzącego przy wariografie
i młodszej inspektor Olgi Tyrman, która zobowiązała się do przeprowadzenia
przesłuchania. Tych dwoje zachowywało pełen
profesjonalizm. Zero stresu. Zero nerwowości. Co w zaistniałej sytuacji
było oczywiście godne pochwały. Komisarz pomyślał, że zdecydowanie wolałby
zajmować się teraz jakimś niezidentyfikowanym zgniłkiem niż mieć do czynienia
z napięciem i poczuciem wstydu, swoistymi dla ludzi żywych. Potem
przypomniał sobie, że to właśnie
jeden z przydzielonych mu denatów
postawił go w tej niewygodnej sytuacji. Należało odkryć prawdę
o okolicznościach zgonu. Okolicznościach morderstwa. I zdemaskować
winnego.
Przebywał w tym pokoju jeszcze ktoś, kto wydawał
się podzielać odczucia Felińskiego. Na miejscu przesłuchiwanego siedział
czterdziestoletni mężczyzna. Ubrany był w garniturowe spodnie koloru czarnego
i ciemną koszulę, której
dwa górne
guziki pozostawały rozpięte. Za plecy przerzucił marynarkę i czarny
krawat. Nie ubrał się elegancko z okazji przesłuchania. Gdyby jego dzień
potoczył się zgodnie z planem, byłby teraz w zupełnie innym miejscu.
Choć, bez wątpienia, równie
przytłaczającym. Jego ciało zostało przed chwilą okablowane czujnikami
wykrywacza. Kazano mu się nie ruszać, co jeszcze zwiększało dawkę dyskomfortu,
która i tak wydawała się już zabójcza. Nigdy, przenigdy nie spodziewałby
się, że przyjdzie mu siedzieć na tym miejscu.
Stojąca
naprzeciw niego inspektor Tyrman sprawnie związała długie blond włosy w koński
ogon i zajęła swoje miejsce. Z służbowej teczki wyjęła kilka
zadrukowanych kartek, po czym spojrzała na technika.
– Możemy
zaczynać? Wszystko gotowe? – Otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, zwróciła się do przesłuchiwanego:
– Muszę pana pouczyć, że przeprowadzamy tę rozmowę na wniosek prokuratora,
więc proszę o pełną współpracę. Zadam panu zaraz szereg pytań. Musi pan
odpowiedzieć na wszystkie. Wolno panu odpowiadać tylko „tak” lub „nie”. Czy
rozumie pan?
– Wiem,
jak działa wariograf… Tak – odparł ciszej, niż zamierzał. Odchrząknął więc, żeby
odblokować ściśnięte nerwami gardło i uwolnić swój naturalny, mocny głos.
Wykres
wariografu podskoczył kopnięty dawką adrenaliny. Za chwilę nakreśli na kartce linię prawdy i kłamstwa,
zapisze specjalny kod, będący odzwierciedleniem wewnętrznego stanu człowieka.
Człowiek zareaguje na wszystkie postawione mu pytania. Testowe i właściwe. Niezwiązane
ze sprawą i te dla niej kluczowe. Każde wypowiedziane w tym pokoju słowo
zamieni się w uczucie, zostawi po sobie ślad i konkretną impresję.
– Czy
nazywa się pan Alan Berg?
– Tak.
– Czy
zamierza pan odpowiadać szczerze na wszystkie postawione mu pytania?
– Tak.
– Czy
ma pan stopień komisarza?
– Tak.
– Czy
pracuje pan w szpitalu?
– Nie.
– Czy
pracuje pan w Centralnym Biurze Śledczym Policji?
– Tak.
– Czy
jest pan żonaty?
– Tak.
– Czy
pańską żoną jest Angelina
Jolie?
– Nie.
– Czy
pańską żoną jest Ewa Berg?
– Tak.
– Czy
mamy rok dwa tysiące dwunasty?
– Nie.
– Czy
studiował pan w Anglii?
– Nie.
– Czy
mamy rok dwa tysiące szesnasty?
– Tak.
– Czy
urodził się pan w Pradze?
– Tak.
– Czy
kiedykolwiek spotkał się pan z Zuzanną Ostrowską?
– Tak.
– Czy
spotykał się pan z nią wielokrotnie?
– Tak.
– Czy
prezydentem Polski jest Barack Obama?
– Nie.
– Czy
kiedykolwiek pozostawał pan w kontaktach intymnych z Zuzanną Ostrowską?
– Tak –
odparł po chwili wahania. Wiedział, że właśnie teraz jest oceniany.
Technik
patrzył na wykres, coś notował. Tyrman miała wzrok pozbawiony emocji. Feliński
zerkał poniekąd współczująco. A jednak Berg podejrzewał, czuł w powietrzu
nutę osądzenia, potępienia. A może to tylko jego własne emocje? Nerwy? Żal?
Dlaczego to zrobił? Dlaczego się nie wycofał? Wszystko mogło być teraz inaczej.
– Czy
zamordował pan Zuzannę Ostrowską?
Pytanie
jakby do niego nie dotarło. Był teraz gdzieś indziej. Był przy niej. Obejmował ją
i przysięgał, że nic jej się nie stanie. Nie dotrzymał słowa. Był winny.
Dwa
tygodnie wcześniej…
Wisła płynęła
spokojnie. Wyraźnie, niczym lustro, odbijała otaczającą ją dziką przestrzeń i wiszący
na nieboskłonie księżyc błyszczący złotym sierpem. Czarny mercedes stał zaparkowany
na brzegu. Jego kierowca czekał już od pół godziny na umówione spotkanie i zaczynał
się niecierpliwić. Wokół jedynie cykały świerszcze, a pobliskie pola przynosiły jednostajny
szum nadciągający z autostrady. Sięgnął po trzeciego papierosa, kiedy usłyszał
nadjeżdżający szosą samochód. Światła reflektorów przecisnęły się pomiędzy
pniami drzew, rzucając na ziemię wydłużone smugi światła. Wóz stanął obok.
– Czekam
już od pół godziny! – zrugał przybysza właściciel mercedesa.
– I co? – odparł nowo
przybyły, wychodząc z wozu. Jego szerokie ramiona okrywała czarna skórzana kurtka.
– Gówno! Piździ jak
cholera.
– To
nie pierdol, tylko do roboty.
Mężczyźni
podeszli do bagażnika mercedesa. Gdy uniosła się pokrywa, spojrzało na nich
dwoje przerażonych oczu. Młoda, skąpo ubrana kobieta wydawała z siebie głuche piski i chrząknięcia.
Usta zaklejone taśmą. Nie mogła się bronić, bo jej dłonie i stopy skrępowano
mocno zaciśniętymi więzami.
– Jezu,
szkoda takiej fajnej dupy – powiedział ze szczerością w głosie mężczyzna w skórze.
– Nie
byłoby sprawy, gdyby trzymała język za zębami.
– No,
po chuj ci to było? – Chwycił ją za ramię i brutalnie wyciągnął z bagażnika. – Możesz już
jechać. Zajmę się tym.
– Chcę
to zobaczyć.
– Kurwa,
nie ufasz mi?
Właściciel
mercedesa wzruszył ramionami. Drugi przycisnął dziewczynę ku ziemi. Uklęknęła
plecami do nich. Próbowała się obrócić, spojrzeć na
nich jeszcze raz. Ostatni raz błagać o życie. Chociażby wzrokiem. Nie
interesowała ich jej panika. Mieli swoje sprawy, swoje interesy, które musieli załatwić.
Ją – wyeliminować, a potem przedyskutować to i owo. W jej
głowie milion myśli. Wspomnienia, ludzie, błędy. Tyle błędów. Trzeba było żyć inaczej. Prośba
o wybaczenie. „Mamo, wybacz! Tato, wybacz! Boże, jeśli tam jesteś,
przepraszam…”
– Ja pierdolę! – zaklął
mężczyzna w skórze. Zaczynało padać. – Nie dość, że mam
po tobie sprzątać, to jeszcze mi nie ufasz. – To powiedziawszy, wyciągnął zza
kurtki broń i oddał jeden strzał w kierunku dziewczyny. Kula spenetrowała jej czaszkę i ciało bezwiednie opadło
na ziemię.
– Teraz
mogę już jechać.
– Teraz,
kurwa? Czyli dalej sprzątam sam?
– Każdy
ma swoją rolę do odegrania.
– Dobra.
Mam nadzieję, że dobrze odegrasz swoją rolę przy najbliższym przetargu.
– O to
się nie martw. Mamy go jak w banku – odparł z uśmiechem. Był z siebie
szczerze zadowolony. Nie musiał już martwić się o niewygodnego świadka.
Wierzył, że ciało kobiety zniknie bez śladu. Nie ma problemu. Żadnych pytań, żadnych
podejrzeń. Można kontynuować interesy. Żyć spokojnie. Jak dobrze to wszystko
rozegrał! Miał wszystko. Pieniądze, wpływy, człowieka od brudnej roboty.
Czasami przypłacał to momentami stresu. Ale dla chwil takich jak ta, kiedy
wydawało mu się, że jest panem życia i śmierci, warto było się trudzić, warto
było żyć.
Towarzysz
spojrzał na niego z nie mniejszą satysfakcją. Włożył pistolet do
kabury i powiedział:
– Miło się z panem
robi interesy, panie pośle.
– Wzajemnie,
komisarzu.”
ZAMÓW PEŁNĄ WERSJĘ KSIĄŻKI NA STRONIE:
http://veraeikon.shoplo.com
(Rabat 20% na zamówienia złożone w
okresie
przedsprzedaży! Do 3-go września)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz