Frédéric Maupomé słynie z dwóch cyklów. Pierwszy już znamy, bo od kilku miesięcy jest na polskim rynku wydawniczym: „Sixtine”, czyli opowieść o dziewczynce, która ma niezwykłe relacje z duchami piratów oraz niewyjaśnione moce, które musi w sobie obudzić. Drugi właśnie pojawił się na polskim rynku wydawniczym: Supersi, czyli opowieść o trójce dzieciaków mających niezwykłe moce. Autor w swoich komiksach zabiera nas do świata w którym realizm przeplata się z fantazją. We wszystkich cyklach świat namacalnych rzeczy i nadprzyrodzonych przeplatają się, uzupełniają, a łączniczkami między nimi są młodzi bohaterzy mający niezwykłe umiejętności, które muszą ukrywać przed otoczeniem. Zresztą na tym właśnie bazują wszelkie opowieści o superbohaterach: każdy z nich musi się kamuflować, ma podwójne życie, które przysparza wielu problemów. Akcja toczy się wokół przetrwania, pościgów, niesienia pomocy i lepszego poznawania siebie. Młodzi bohaterzy mają towarzyszy, na których mogą liczyć. W Sixtine byli to ekscentryczne duchy piratów, a w Supersach rodzeństwo, które wzajemnie się wspiera oraz dziwne urządzenie potrafiące zaopiekować się dziećmi.
Ten cieszący się uznaniem krytyków francuski komiks ma tak proste założenie,
jakie można sobie wyobrazić, które można w zasadzie, choć lekceważąco,
sprowadzić do: Co by było Superman był trójką dzieci? Jednak to nie w tym
założeniu tkwi urok opowieści Frédérica Maupomé’a i Dawida, ale w sposobie
prowadzenia akcji, nasycenia problemami, wnikliwości i wrażliwości. Mamy tu
całą masę wyzwań bliskich dzieciom: poczucie osamotnienia, pewnego rodzaju
wykluczenia i jednoczesnego ciągłego obserwowania oraz oceniania, co wiąże się
z burzą hormonów. Do tego dojdą dziwne przyjaźnie.
Mamy tu prostą opowieść o
bohaterach, którzy ciągle muszą zmieniać szkołę, aby nikt nie wykrył ich
niezwykłych umiejętności, ukrywania się, wtapiania w tłum. Kiedy
wchodzimy do tomu pierwszego rodzeństwo
po raz kolejny się przeniosło. Są nowi w szkole. Widzimy pierwszy dzień Matta,
który wydaje się w żaden sposób nie wyróżniać z tłumu dzieciaków. Na pierwszy
rzut oka nie jest niezwykły tylko zwyczajnie nowy i przez to zagubiony i
potrzebuje wsparcia w postaci oprowadzenia po szkole, objaśnienia zależności,
aby mieć świadomość komu się nie narażać. No i niestety to mu się nie udaje, bo nauczyciel prosi
dziewczynę największego szkolnego łobuza o pomoc nowemu, a wiadomo, że ona nie
powinna zwracać uwagę na kogokolwiek innego niż swojego ukochanego, bo z
tego będą tylko same kłopoty.
Bardzo szybko dowiadujemy się, że
Matt mieszka sam ze swoim młodszym
rodzeństwem. Ich jedynym opiekunem jest mały robot nazywany „Al”. Są nowi
zarówno w szkole, w mieście, jak i na Ziemi. Ich podróż z okolic „Małej gwiazdy
tuż pod Tsih” troszkę trwała. Od lat nie mają żadnego kontaktu z rodzicami i
już niewiele pamiętają z tamtych czasów. Właśnie z tego powodu Matt ma im
przypominać, opowiadać o przeszłości.
„-Opowiesz mi o mamie?-Benji
-Wiesz, że ja niewiele pamiętam.-Matt
-Ja trochę pamiętam. -Lili
-Zawsze możesz coś zmyślić. Nic się nie
stanie… - Benji”.
Dzieci z jednej strony wiedzą, że muszą
się ukrywać, a z drugiej nudzi ich zwyczajne życie, mają potrzebę niesienia
pomocy, chcą ratować innych, wykorzystywać swoje moce. Tylko czy da się
pogodzić ukrywanie się z pomaganiem? Czy można swoją siłę używać do złych
celów? Czy unikanie demonstrowania mocy w obronie własnej jest dobre?
„Bohaterowie” to drugi tom pokazujący jak owa pomoc może wyglądać. Niezwykłe
dzieciaki są bardzo dumne z tego, że mogą ratować innych z opresji. Są tak
aktywni, że ich działalnością zaczynają interesować się media. Popularność
jednak zdecydowanie nie pomaga im we wtapianiu się w tłum. Zdają sobie sprawę,
co im grozi jeśli zostaną namierzeni. Mimo tego nie zamierzają rezygnować ze
swojej działalności, bo silna potrzeba pomagania tkwi głęboko w nich. Odkrywają,
że w niesieniu dobra i sprawiedliwości jest coś uzależniającego. Niosąc pomoc
Mat, Lili i Benji będą musieli zadbać o to, aby ich prawdziwa tożsamość została
tajemnicą.
W „Home sweet home” zobaczymy dalszy ciąg zaciskania się pętli zainteresowania
organów ścigania. Zafascynowany dzieciakami inspektor powoli prowadzi śledztwo.
Jego śledztwo jednak przejmuje ktoś, komu zależy na złapaniu małych superbohaterów.
Zorganizuje szaleńczy pościg za nimi. Całe miasto zostanie postawione w gotowości
i to sprawi, że dzieci nie będą mogły wrócić do domu oraz uzyskać pomocy od AI.
Kolejne przebłyski z przeszłości uświadomią nas też, że nie mają domu, a
rodzice zostali uwięzieni i z tego powodu zostali zmuszeni do ewakuowania się
poza granice wpływów Federacji z totalitarnymi rządami.
Trzeci tom wprowadza nas do świata bohaterów osaczonych i pozbawionych domu.
Jakby tego było mało powoli nadchodzi zima i trudno przetrwać, jeśli nie ma się
dachu nad głową. Zobaczymy życzliwość bezdomnych, którzy także próbują
przetrwać w pustostanie. Do tego młodzi bohaterzy przekonają się na kogo mogą
liczyć, kto jest ich przyjacielem, a kto nie.
Frédéric Maupomé i Dawid serwują nam tu
zwyczajną codzienność dzieciaków. Są też rozterki związane ze sposobem
wykorzystania mocy. Do tego nie ma tu rosnącego napięcia wynikającego z
poczucia misji bohaterów. Wręcz przeciwnie: zrobią wszystko, żeby nikt ich nie
zauważył, bo wiedzą, że znaleźli się na planecie, na której wiele osób nie radzi sobie z odmiennością innych. W tomie pierwszym od
początku wiemy, że mimo tego wezmą udział w akcji ratunkowej w płonącym
budynku.
Maupomé pięknie oddaje tu poczucie
porzucenia i bezbronności, przywołuje poczucie straty i żałoby odczuwane przez
troje rodzeństwa, które choć mają dobrą opiekę w postaci robota Al. To brakuje
im życia rodzinnego, wspomnień ze zwyczajną codzienną czułością rodziców.
Maupomé pięknie pokazuje smutek i
tęsknotę za tym, czego nie do końca pamiętają, ale starają się wyobrazić
przeszłość, przywołać ją. Dawid te wizje pięknie rozrysowuje przez nakładanie
się scen, ich zamazywanie. Mamy tu problemy typowe dla nastolatków, czyli prace
domowe, samodzielność, kłopoty z łobuzami, pierwsze romanse. Do tego mamy
tu też pokazanie radości, cieszenie się ze zwyczajnych rzeczy. Emocje
współgrają z kolorystyką. Ilustracje miękkie, rozpływające się i doskonale
współgrające z toczącą się akcją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz