„W opowieściach rodziców Polacy i Żydzi wydawali się źli i groźni, a przecież Dawid i Jasiek niewiele się od niej różnili. Dawniej nawet by nie pomyślała, że są inni. Mówili po niemiecku tak jak ona, mieszkali na jej ulicy od zawsze, bo urodzili się w Gdańsku, no i znali wszystkie okoliczne zakamarki. To z nimi przeżywała najciekawsze przygody, grała w kulki, w piekło i niebo, szukała skarbów na dnie Raduni”.
„Rzadko kto może dostrzec skrzydła książek. Widzą je tylko nieliczni, ale nie
potrafię powiedzieć, od czego to zależy. Może decydują o tym one same, a może
nasza wyobraźnia?”
„Przez moment zastanawiał się, co sam chciałby usłyszeć. We wspomnieniu
pojawiła się mama, która zawsze mu powtarzała, że gorsza prawda jest
zdecydowanie lepsza niż dobre kłamstwo. Nie miał pojęcia dlaczego tak było, bo
chyba sam tej najgorszej prawdy wolałby nie znać. Czuł, że wtedy straciłby
wszelką nadzieję, a przecież bez nadziei trudno się żyje. Jej utrata była
niczym brak powietrza, dusiła się”.
„Dziadek mówił mi o tym, że czasami ludzie… boją się… książek – dodała, zacinając
się niemal przy każdym słowie. – I wtedy je palą”.
„Dawniej ludzie wierzyli w oczyszczającą moc ognia – zaczął. Chcieli oczyścić
świat ze zła w taki sposób, w jaki umieli”.
„Myśl zawarta w książkach ma moc. Czasami niezbyt wielką, gdy tylko rozśmiesza
lub wzrusza, ale bywa, że potrafi porwać tłumy, otworzyć oczy, dać oręż w
walce. Dlatego właśnie książki mogą być groźne. Przynajmniej tak się wydaje
słabym istotom – dodał po chwili ze smutkiem. – Niszczyli je ludzie różnych religii,
ale też niewierzący, starożytni i współcześni…”.
W powietrzu krążyły książki i księgi, a wokół nich wirowały połyskujące litery.
Gdzieniegdzie na niebie widać też było skrzydlatych ludzi, było ich jednak
mniej niż przed kilkoma dniami”.
„W grupie można dokonać więcej niż w pojedynkę – tak mawiała babcia, a jej
wierzył jak nikomu na świecie”.
„Ludzie robią wiele niemądrych rzeczy. Zakazują książek, kiedy się ich boją czy
ich po prostu nie rozumieją”.
„Ludzie zbyt łatwo wzniecają różnego rodzaju konflikty, a zdecydowanie gorzej
radzą sobie z ich zakończeniem”.
„Pożegnania zawsze są trudne. Słowa grzęzną w gardle, serca biją jak szalone.
Myśli nie formują się w szeregi, tak by można je wypowiedzieć”.
„Nie ma… - szepnęła Judyta. Ujrzała wypalone okno byłej introligatorni. Po drzwiach
nie pozostał ślad. Powoli wszyscy weszli do środka. W powietrzu unosił się już
ledwo wyczuwalny swąd spalenizny. Czarne ściany, popiół i zgliszcza.
Dziewczynka podeszła do miejsca, gdzie dawniej znajdowały się drewniane schody,
potem odwróciła się w poszukiwaniu pokoju, z którego odlecieli do Krańca, ale
wszędzie było pusto i ciemno, jakby pracownia dziadka zamieniła się w piekło
wysmarowane sadzą i smołą. Na wargach poczuła słony smak. Przetarła je
wierzchem dłoni i zacisnęła z całych sił powieki. – Tu już nic nie ma…”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz