Co łączy zgrabną brunetkę z długimi włosami, zdolną i przebojową studentkę architektury mającą wiele planów na przyszłość i ufającą ludziom z pulchną blondynką, matką dwójką dzieci zamieszkującą na obrzeżach miasta i mającą jedynie średnie wykształcenie oraz traumy i sekrety?
„Za moim pulchnym ciałem ukrywałam się przed wzrokiem takich jak on –
napalonych na piękne kobiety mężczyzn, którzy plugawili świat samym swoim oddechem”.
Katarzyna Misiołek w książce „Kłamstwa, którymi oddycham” opowiada o
doświadczeniach, które doświadcza wiele kobiet. Zapatrzeni w siebie mężczyźni
przekonani, że robią wielkie wrażenie na płci przeciwnej i tym, że każda jest
zainteresowana seksem z nimi molestują, gwałcą, uwodzą, a o ofiarach
wypowiadają się w niewybredny sposób. Justyna, główna bohaterka, jest jedną z
takich pokrzywdzonych kobiet, które kiedyś nie zachowały wystarczającej uwagi i
stały się zwierzyną dla drapieżnika. Ze studentki mającej głowę pełną marzeń i
planów zmienia się w kobietę z traumą i niechcianą ciążą. Nie zgłasza
przestępstwa na policji, bo nie chce ponownie przerabiać doświadczeń z tragicznej
nocy. Oblewanie egzaminów okazało się zakończeniem studiów, bo w wyniku
przemocy seksualnej zachodzi w ciążę, która bez wsparcia bliskich uniemożliwia
jej kontynuowanie studiów. Wraca do domu, w którym nie dostaje wsparcia, bo
panna z brzuchem na prowincji to wstyd. Zwłaszcza taka, która nie pamięta, kto
ją zapłodnił. Justyna nie chce opowiadać o swoich złych przeżyciach, chowa je w
sobie, przeżywa najgorsze chwile w pierwszych latach po wydarzeniu, które
złamało jej życie. Mimo wszystko kocha dziecko i jest gotowa dla niego na
wiele. Jest uparta, przedsiębiorcza i pracowita. Ima się różnych prac, udaje
jej się poznać mężczyznę, w którym się zakochuje i który akceptuje jej
wcześniejsze dziecko. Później rodzi dziecko, kupują dom na przedmieściach,
urządzają się, wiodą spokojne, szczęśliwe życie. Pewnego dnia ten stan się
ulatnia.
„Jeszcze dziś rano czułam się szczęśliwa. Koszmary przeszłości udało mi się
zostawić daleko za sobą i nieco pewniej stanąć na nogach, ale teraz po
spotkaniu z Mariuszem, wszystko to, co latami układałam sobie w głowie,
rozsypało się w drobny mak”.
Do historii Justyny wchodzimy w piękne, majowe popołudnie, kiedy spędza czas z
córeczką na placu zabaw. Jej rozmyślania o mężu Tomaszu, bliskości z nim,
codzienności i tym, że udało jej się ułożyć życie mimo wielu przeszkód przerywa
pojawienie się znajomego mężczyzny na placu zabaw. Od pamiętnej imprezy, na
której ją zgwałcił nie widziała go. Sam widok wywołuje w niej panikę. Ma jednak
nadzieję, że jego obecność z dzieckiem na placu zabaw to zbieg okoliczności, że
nie będzie musiała widywać swojego kata codziennie. Ku swojej rozpaczy dowiaduje
się, że zamieszkał dwa domy od niej…
„Tacy jak on, wykorzystują wyłącznie najsłabsze i najbardziej niewinne ofiary.
Bez skrupułów zgwałcił dziewiętnastoletnią studentkę pierwszego roku architektury,
ale nie odważy się zrobić tego dojrzałej kobiecie, żonie i matce, w dodatku
żyjącej w sąsiedztwie, tego byłam pewna. Tacy jak on, starannie skrywają to,
kim są, nosząc nieprzeniknione maski idealnych mężów, ojców i sąsiadów. Jednak już
sama świadomość, że pewnie niebawem gdzieś na niego wpadnę, była dla mnie nie do
zniesienia”.
O czasu pojawienia się gwałciciela w okolicy Justyna czuje panikę. Próbuje
poradzić sobie z emocjami i jednocześnie zachować pozory. Jakby wyzwań było
mało od Tomasza dowiaduje się, że nowy sąsiad to fajny i przedsiębiorczy
człowiek, z którym lubi się spotykać. Relacja między ojcem jej najstarszego
dziecka i mężem się zacieśnia. Mężczyźni coraz częściej się spotykają. Justyna
czuje się osaczona i jednocześnie boi się powiedzieć ukochanemu, kim dla niej jest
Mariusz. Kobieta jest coraz bardziej nerwowa i spięta. Rozmyśla o przeszłości,
trudnych chwilach i tym, co się stanie, gdy ktokolwiek pozna prawdę.
Wspomnienia z traumatycznych wydarzeń wracają. Jednocześnie bohaterka prowadzi
śledztwo i próbuje dowiedzieć się jak najwięcej o kolejnych podbojach
szanowanego prawnika.
„Czasem człowiek idzie przez noc tak czarną, że nie widzi ani krańca drogi, ani
nadziei na świt. Ale później zawsze wychodzi słońce – powiedziała, stawiając
przede mną kubek z gorącym napojem. – Zawsze wychodzi słońce, Justysiu”.
Katarzyna Misiołek serwuje nam poruszającą historię o trudnych doświadczeniach
kobiety, która musiała nie tylko zmierzyć się z traumą związaną z gwałtem, ale
też wykluczeniem społecznym, odrzuceniem przez matkę z powodu samotnego
macierzyństwa. Zdaje sobie też sprawę jak wyglądałoby przesłuchanie. Do tego
zobaczymy z jakimi konsekwencjami musi się mierzyć po podjęciu decyzji, że
urodzi dziecko z gwałtu. Nie tylko pierwsze lata są wyzwaniem. Prawdziwe
problemy zaczynają się, kiedy w okolicy pojawia się biologiczny ojciec
nastolatka. Pisarka pokazuje jak jedno kłamstwo uruchamia całą spiralę
niedomówień i problematycznych sytuacji. To, co wydaje nam się dobre w danym
momencie może okazać się niszczące na dłuższą metę. I tu zarówno jej rodzina,
jak i bliscy gwałciciela muszą zmierzyć się z tajemnicami wychodzącymi na
światło dzienne.
„Kłamstwa, którymi oddycham” to pouczająca i poruszająca opowieść
uświadamiająca nas jak łatwo ulegamy manipulacjom innych osób. Katarzyna
Misiołek pokazała tu mechanizm zdrady, wypierania prawdy przez kobiety,
bronienie mężów nawet, kiedy wie się, że mogą kłamać oraz powolne przesuwanie
granic przez przemocowe osoby i przez to bezradność ofiar. Do tego mamy tu
temat przedmiotowego traktowania kobiet przez niektórych mężczyzn,
wykorzystywanie przez nich pozycji społecznej (pracodawcy i cenionego
prawnika). Poruszony jest też temat tego, dlaczego Justyna wolała przez wiele
lat milczeć i być oceniana jako tak, która tak zabalowała, że nie wiedziała, z
kim zaszła w ciążę niż jako ofiara gwałtu. Doskonale oddaje też emocje
towarzyszące kobiecie, która doświadczyła przemocy seksualnej. Zobaczymy, że trauma
ówczesnych wydarzeń ciągle w niej tkwi i mimo upływu czasu, poukładania życia
oraz wprawy w kłamaniu w obliczu oprawcy traci grunt pod nogami, jest
spanikowana i sparaliżowana, nie potrafi racjonalnie postępować. To świetnie podkreśla
jak wielkim przeżyciem są dla niej wydarzenia sprzed lat. Mogłaby unikać nowych
sąsiadów, ale cała sprawa jest utrudnione przez to, że mąż szybko zaprzyjaźnia
się z Mariuszem i nie jest w stanie bez powiedzenia mu prawdy logicznie
uzasadnić, dlaczego nie powinien kontynuować tej znajomości.
„Kłamstwa, którymi oddycham” Katarzyny Misiołek to świetna, wciągająca i ważna
lektura. Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz