Świat dzieci jest prostszy i radośniejszy dopóki nie ingerują w niego dorośli ze swoimi kompleksami i uprzedzeniami. Młodzi ludzie mają naturalną potrzebę dążenia do egalitaryzmu, lepiej rozumieją znaczenie wspierania się oraz łatwiej zawierają przyjaźnie bez zwracania uwagi na majętność i pochodzenie. Wystarczy, że napotkana przez nie osoba ma podobne upodobania jak oni. Wówczas spędzają czas na zabawie wykraczającej poza pojęcie czasu i wyobraźni ich rodziców oraz opiekunów. Na spotkanie z takimi bohaterami zabiera nas Anna Sakowicz w „Skrzydlatych książkach” wzbogaconych ilustracjami Ewy Beniak -Haremskiej.
Do opowieści wchodzimy w Wolnym Mieście Gdańsku. Jest to tuż przed wybuchem II
wojny światowej. Przyjrzymy się handlującym na targu przekupkom, wejdziemy w
klimat nadmorskich ulic, by podejrzeć na tym tle dwoje beztrosko biegnących
bohaterów: Klary (Niemki) i Dawida (Żyda). Do ich zabaw dołącza Jasiek (Polak).
W ich aktywności jest spontaniczność, chęć poznawania świata i przeżywania
przygód. Jednak na te beztroskę cień kładą zabiegi dorosłych, wygłaszane przez
nie opinie, obnoszenie się z nietolerancją i coraz częściej pojawiające się w przestrzeni
publicznej faszystkowskie flagi. Bohaterzy dostrzegają zmiany w mieście, ale
ich nie rozumieją. Osaczani przez działania dorosłych nadal potrafią używać
wyobraźni. I to sprawia, że są w stanie dużo więcej zobaczyć.
Pewnego dnia ich uwagę przykuwa dziwne zjawisko dookoła jednej z suteren. Do
podpiwniczenia kamienicy wpadają nietypowe ptaki, które okazują się latającymi
książkami. Znalezienie jednej rannej skłania ich do odwiedzenia pracowni
mistrza. A tam mogę podejrzeć pracę dziwnego introligatora. W czasie wizyt ich
uwagę przykuwają drzwi prowadzące do pomieszczenia obok. Wiedzą, że znajduje
się tam wnuczka introligatora. Aura tajemnicy wokół tego, co się za drzwiami kryje
sprawia, że jeszcze bardziej pragną się tam znaleźć i z tego powodu najbardziej
ciekawskie z trójki dzieci wchodzi tam, a po kilku dniach w chwili napaści na
warsztat przez esesmanów dołączają pozostali.
Okazuje się, że trafiają do magicznej krainy nazywanej Krainą Niezapisanych Książek
czyli Krańcem. To tu powstają pomysły na książki, przybywają twórcy i
czytelnicy. Kraina jest dziwna, tajemnicza, fascynująca i zarazem groźna.
Obowiązuje tu wiele zasad, które dla własnego bezpieczeństwa trzeba przestrzegać.
W czasie poznawania kolejnych miejsc dzieci dowiedzą się wiele o świecie.
Pojawi się tu temat wymyślania różnych opowieści, ale jest też dbania o
pomysły, a nawet smutnego losu niektórych książek. Dowiedzą się o złym zwyczaju
książek, zabobonności tych, którzy boją się wymiany myśli.
Bohaterzy wykreowani przez Annę Sakowicz są różnorodni: chłopcy i dziewczęta,
spokojniejsi i ułożeni oraz ciekawscy i żywiołowi. Do tego każde z nich reprezentuje
inną grupę społeczną. Łączy ich miejsce urodzenie i poczucie tożsamości.
Wszyscy są przekonani o byciu gdańszczanami. Nie są dla nich istotne podziały
tworzone przez dorosłych. Potrafią bezinteresownie nieść sobie pomoc.
„Skrzydlate książki” to pouczająca opowieść pokazująca do czego prowadzi
nietolerancja. Anna Sakowicz uświadamia nas, że brak otwartości na innych, na
ich świat, sposób patrzenia prowadzi do wykluczenia i prześladowań. Przyjęcie za
pewnik tylko własnych wartości, kierowanie się wyższością rasową lub narodową
prowadzi do tragedii. Otwartość dzieci, ich empatia i spontaniczna chęć
niesienia pomocy staje się wzorem. Do tego mamy tu pokazany problem powstawania
różnych wątków książkowych. Dowiadujemy się, że w czasach pokoju powstają
bardziej pozytywne treści. Wojna natomiast budzi wszelkie demony wyobraźni, a
one potrafią być niebezpieczne nawet w świecie książek.
„Skrzydlate książki” to opowieść, która z jednej strony przemyca czytelnikom
sporą dawkę wiadomości z historii, bo pojawia się zarówno wzmianka o Janie
Gutenbergu, jak i przemianach jakie zachodziły w WMG. Książka Anny Sakowicz to poruszająca
opowieść o sile przyjaźni, budowaniu między ludźmi mostów z książek oraz
znaczeniu więzi z innymi.
Publikację dopełniają klimatyczne ilustracje Ewy Beniak-Haremskiej. Mamy tu światy
tworzone w różnych odcieniach błękitu. Z jednej strony jest w nich duża prostota,
z drugiej maja w sobie coś z magii, podsycają wyobraźnię. Zobaczymy typowe dla
tamtych czasów meble i stroje, ale też jest miejsce na fantastyczne istoty.
Całość wydrukowana na dobrej jakości papierze starannie zszytym i oprawionym w
solidną, kartonowa okładkę.
„Skrzydlate książki” to piękna i pouczająca historia zachęcająca do rozmów o
historii. Polecam.
„W opowieściach rodziców Polacy i Żydzi wydawali się źli i
groźni, a przecież Dawid i Jasiek niewiele się od niej różnili. Dawniej nawet
by nie pomyślała, że są inni. Mówili po niemiecku tak jak ona, mieszkali na jej
ulicy od zawsze, bo urodzili się w Gdańsku, no i znali wszystkie okoliczne
zakamarki. To z nimi przeżywała najciekawsze przygody, grała w kulki, w piekło
i niebo, szukała skarbów na dnie Raduni”.
„Rzadko kto może dostrzec skrzydła książek. Widzą je tylko nieliczni, ale nie
potrafię powiedzieć, od czego to zależy. Może decydują o tym one same, a może
nasza wyobraźnia?”
„Przez moment zastanawiał się, co sam chciałby usłyszeć. We wspomnieniu
pojawiła się mama, która zawsze mu powtarzała, że gorsza prawda jest zdecydowanie
lepsza niż dobre kłamstwo. Nie miał pojęcia dlaczego tak było, bo chyba sam tej
najgorszej prawdy wolałby nie znać. Czuł, że wtedy straciłby wszelką nadzieję,
a przecież bez nadziei trudno się żyje. Jej utrata była niczym brak powietrza,
dusiła się”.
„Dziadek mówił mi o tym, że czasami ludzie… boją się… książek – dodała,
zacinając się niemal przy każdym słowie. – I wtedy je palą”.
„Dawniej ludzie wierzyli w oczyszczającą moc ognia – zaczął. Chcieli oczyścić
świat ze zła w taki sposób, w jaki umieli”.
„Myśl zawarta w książkach ma moc. Czasami niezbyt wielką, gdy tylko rozśmiesza
lub wzrusza, ale bywa, że potrafi porwać tłumy, otworzyć oczy, dać oręż w
walce. Dlatego właśnie książki mogą być groźne. Przynajmniej tak się wydaje
słabym istotom – dodał po chwili ze smutkiem. – Niszczyli je ludzie różnych
religii, ale też niewierzący, starożytni i współcześni…”.
„W powietrzu krążyły książki i księgi, a wokół nich wirowały połyskujące
litery. Gdzieniegdzie na niebie widać też było skrzydlatych ludzi, było ich
jednak mniej niż przed kilkoma dniami”.
„W grupie można dokonać więcej niż w pojedynkę – tak mawiała babcia, a jej
wierzył jak nikomu na świecie”.
„Ludzie robią wiele niemądrych rzeczy. Zakazują książek, kiedy się ich boją czy
ich po prostu nie rozumieją”.
„Ludzie zbyt łatwo wzniecają różnego rodzaju konflikty, a zdecydowanie gorzej
radzą sobie z ich zakończeniem”.
„Pożegnania zawsze są trudne. Słowa grzęzną w gardle, serca biją jak szalone.
Myśli nie formują się w szeregi, tak by można je wypowiedzieć”.
„Nie ma… - szepnęła Judyta. Ujrzała wypalone okno byłej introligatorni. Po
drzwiach nie pozostał ślad. Powoli wszyscy weszli do środka. W powietrzu unosił
się już ledwo wyczuwalny swąd spalenizny. Czarne ściany, popiół i zgliszcza.
Dziewczynka podeszła do miejsca, gdzie dawniej znajdowały się drewniane schody,
potem odwróciła się w poszukiwaniu pokoju, z którego odlecieli do Krańca, ale
wszędzie było pusto i ciemno, jakby pracownia dziadka zamieniła się w piekło
wysmarowane sadzą i smołą. Na wargach poczuła słony smak. Przetarła je
wierzchem dłoni i zacisnęła z całych sił powieki. – Tu już nic nie ma…”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz