Są tacy autorzy, którzy twórczość towarzyszy mi od
pierwszych wydanych przez nich książek. I tak jest właśnie w przypadku Stefana
Dardy, którego „Dom na Wyrębach” trafił w czasach, kiedy web 2.0 rozkwitało,
rodzące się blogi, skupiały wokół nich małe społeczności, które w komentarzach intensywnie
komentowały podsuwane treści. Był to przedsmak facebooka, który dopiero
wchodził do polskich domów. Portale społecznościowe powoli odmieniały nasze
życie, zmieniały relacje międzyludzkie, sprawiły, że popularność zyskali
patostreamerzy i bardzo mnie cieszy, że sporo tych przemian jest uchwyconych i
napiętnowanych w każdej książce Stefana Dardy. Także w najnowszej „Zabij mnie,
tato” nie zabraknie tematu hejtu, prześladowania w internecie, ekscytowania się
złem, zbrodniami.
Opowieść zaczyna się dość tajemniczo. Dwójka mężczyzn czeka w napięciu w
salonie. Rozmawiają. Między nimi buzują emocje, wśród których przeważa złość
wymieszana z bezradnością. Nie wiemy, co się wydarzyło, ale czujemy, że doszło
do tragedii. Szokujący tytuł podsyca wyobraźnię. Później przeskakujemy do
początków znajomości bohaterów. Zdzisław Mokryna właśnie przeprowadził się do
Rykowa, miejscowości, która jego zdaniem pozwoli mu na wytchnienie od
miejskiego zgiełku, znalezienie innej pracy. Ze względu na to, że jest
emerytowanym policjantem szuka spokojnego zajęcia oraz czegoś, co pozwoli jego codzienności
nabrać rytmu. Szybko znajduje zatrudnienie w lokalnej firmie. Nie zamierza z
nikim się zaprzyjaźniać i spoufalać. Chce, aby jego relacje wyglądały inaczej
niż w poprzedniej pracy. Szybko jednak się przekonuje, że to nie jest takie
łatwe. Zwłaszcza, kiedy trafia się do pizzerii Izabeli i Kamila, w której ma
okazję stać się rogaczem i spróbować wyśmienitej pizzy. Pierwsza wizyta
przekonuje go, że młody i pełen zapału właściciel małego lokalu razem z żoną są
bardzo ciekawą i otwartą parą. Po paru spotkaniach, dłuższych rozmowach
mężczyźni otwierają się przed sobą, wchodzą do świata swoich traum, lęków,
wyrzutów sumienia. Każdy z nich żyje z przekonaniem, że to właśnie przez niego
ktoś umarł. Każdy też znalazł sposób na ucieczkę przed wyrzutami sumienia. Z
ich opowieści wyłaniają się ciekawe historie oraz poruszone są ważne wątki
społeczne. Były policjant jako osoba samotna szybko zostaje wciągnięty w życie
rodzinne Kamila, jego żony i córeczek, dla których okazuje się świetnym
wujkiem. Traktowany jako członek rodziny staje się uczestnikiem wydarzeń, z
którymi muszą się zmierzyć: porwaniem dwóch młodszych córek. Działania policji
są ospałe. Bliscy mierzą się z trudnymi emocjami. Do poszukiwań wykorzystują
media społecznościowe, ale z tego samego narzędzia korzysta też ktoś, kto na
tragedii chce zrobić sławę. Śledzimy ogrom hejtu, mamy okazję przyjrzeć się też
działaniom polityków oraz tego jak to odbija się na rodzinie Kamila.
Z powodu braku efektów w śledztwie Zdzisław wkracza do akcji i prowadzi własne
śledztwo. Jako były policjant wie, że ważna jest też współpraca z miejscową
policją. Może być wówczas skuteczniejszy, mieć dostęp do szerszego pola
informacji. Plusem bycia poza służbami mundurowymi jest to, że nie musi trzymać
się procedur. Jego niestandardowe działania sprawiają, że jest bardziej
skuteczny, ale czy to wystarczy? Jakie błędy popełnił? Kto stoi za porwaniem?
Jak te wydarzenia odbiją się na rodzinie? Z czym przyjdzie im się mierzyć?
„Zabij mnie, tato” Stefana Dardy to kolejna książka pisarza bogata w wątki
społeczne. Mamy tu obnażanie działania polityków oraz różnego rodzaju służb, a
także społeczeństwa podążającego za sensacją i makabrą. Pisarz serwuje nam bardzo
dobry thriller psychologiczny, z wyraźnie zarysowanym wątkiem kryminalnym oraz
obyczajowym. Autor porusza trudne tematy, pokazuje mechanizmy działania tłumu,
obnaża patologiczne działania, zaniedbania. W książce trzy różne tragedie
splatają się ze sobą i pozwalają na pokazanie działanie różnych form przemocy
oraz tego jak mechanizm zła się napędza i po latach przynieść konsekwencje
wyborów oraz zaniedbań.
Stefan Darda serwuje nam wyrazistych i ciekawych bohaterów. Każdy z nich w
jakiś sposób jest pokiereszowany przez życie, każdy przed czymś ucieka, ale zło
ma to do siebie, że bez kompleksowych rozwiązań i odpowiednich przepisów nie da
się od niego uwolnić. W książkach Stefana Dardy bardzo podoba mi się to, że
wytyka błędy rządzących, osób stanowiących prawo, dobitnie pokazuje, jakie
każdy głos może mieć konsekwencje dla zwykłych ludzi. Widzimy, że pozornie
niewinne przepisy mogą przyczynić się do serwowania nam piekła. Powstają
wówczas pytania o to, czy mają prawo do podejmowania takich decyzji, dlaczego głosując
nad ustawami nie myślą o dobru ogólnym? Dostajemy tu historię, w której pojawia
się motyw uwolnienia groźnego przestępcy mimo jego zapowiedzi, że na wolności wróci
do praktyk sprzed lat. Na jakich zasadach można i czy powinno się przywracać
wolność mordercom? Jak powinna wyglądać ich resocjalizacja? A może zamiast
więzienia powinno być przymusowe leczenie na zamkniętych oddziałach
neurologicznych? Może seryjni mordercy powinni być materiałem do prowadzenia
badań nad tym skąd bierze się w ludziach zło i chęć do krzywdzenia innych,
czerpania z tego przyjemności? – to pytania, nad którymi warto zastanowić się
po zakończeniu lektury.
W książce podobało mi się to, że finał jest nieoczywisty, zaskakujący. Na
stronie wydawcy pojawiła się informacja, że możemy spodziewać się kontynuacji w
„Nie zawiedź mnie, tato”, który będzie drugim tomem cyklu „Zdzisław Mokryna”.
Zdecydowanie nie mogę doczekać się dalszych losów bohaterów.
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz