Polskie bolączki mamy na wyciągnięcie ręki. Często tak bardzo jesteśmy z nimi oswojeni, że stają się elementem naszego życia i nie zdajemy sobie sprawy z ich patologiczności. Musimy stanąć z boku i zastanowić się, czy określone postawy są dobre, czy łatwe wybory mogą dać nam szczęście, jak bycie uległym kształtuje całe społeczeństwo, dlaczego tworzenie mitów prowadzi do wypaczeń i przemilczeń. Brak refleksji nad życiem uniemożliwia nam zmiany. Twarde obstawanie przy jednej postawie często bywa tragiczne w skutkach. Konformizm naznacza nasze życie. Co z tego wynika? Jak to wpływa na życie całego społeczeństwa? Jacy się stajemy? Nad tym problemem w swojej książce „BHSO. Bóg, Honor, Seks, Ojczyzna” pochyla się Jarosław Derkowski.
Spotkanie z trudnymi tematami otwiera poranny rytuał picia kawy. Oto w
przeciętnej polskiej kuchni spotykają się dwa pokolenia: pierwszoosobowy
narrator będący ojcem, ciężarna córka i jego żona, z którą jest prawie ćwierć
wieku. Ta bliskość skłania go do refleksji, która niczym proustowski strumień
świadomości prowadzi nas w różne obszary jego życia, skłania do przyglądania
się każdemu aspektowi codzienności i wkomponowanych w nią nawyków. Pędzimy
przez skojarzenia i obrazy będące pretekstem do zastanowienia się, czy tak
powinny wyglądać nasze przemijanie. Pojawia się temat seksualności, reagowania
na kobiece ciało, pierwsze wspomnienia doświadczeń seksualnych, które płynnie
przechodzą do religijnego zafiksowania na tym punkcie. Zobaczymy też jak
wygląda przymus wpajania wiary od dzieciństwa, w jaki sposób zachowywana jest
dbałość o ciągłość pokoleniową wyznawców, zauważa podobieństwa współczesnych obrządków
i zachowań kapłanów ze starożytnymi, dzieli się spostrzeżeniem dotyczącym
różnic pokoleniowych uwidaczniających się w stosunku do wyznawanych wartości. Dobitnie
ukazuje hipokryzję różnych środowisk, ślepotę na wady, brak umiejętności
szerszego spojrzenia. Indoktrynacja staje się narzędziem kształtującym kolejne
pokolenia zdające sobie sprawę z bolączek przodków, ale jednocześnie czyniących
ślepymi na podobne błędy współczesnych.
Jarosław Derkowski wędrując od porannego spotkania w kuchni przemierza przeszłość,
w której szczególną uwagę zwraca na życie społeczne, to jak jednostki wpływają
na całokształt. Pokazuje jak niesamowicie różnorodni jesteśmy, osadzeni w
swoich osobistych wiarach najlepszego życia i dbania o wyznawane wartości. To
często uniemożliwia nam dostrzeżenie wad grup ludzi, których opinie kształtują
nasze postawy. Nie chcemy dostrzegać łączności między błędami współczesnych i ludzi
starożytnych, nawet osób z poprzednich pokoleń. Świadomość takiego zamknięcia
skłania do przyjrzenia się, w jaki sposób wychowujemy i kształtujemy kolejne
pokolenia. Pojawi się temat szkoły, stosunku do różnych przedmiotów oraz
tematów, bolączki kadry, braki realnych zmian, wtłaczanie w edukację indoktrynacji
oraz pamięciówki zamiast skupienia się na rozwoju wrażliwości, talentów,
rozwijania praktycznych umiejętności, które byłyby punktem wyjścia do
zdobywania wiedzy i dających narzędzia pozwalające na odnalezienie się we
współczesnym świecie. Szkoła jest tu ukazana jak zakład produkujący takie same
modele. Odstających trzeba niszczyć, karać, wykluczać. Wszystko w imię
zachowania ‘status quo’, bo zmiany wywołują niepokój, rodzą poczucie
zagrożenia. To właśnie one sprawiają, że kolejne pokolenia gromadzą całe
mnóstwo rzeczy będące dla innych zbiorem śmieci, z którymi nie bardzo wiadomo,
co zrobić i których usunięcie wymaga dużych nakładów. Pięknie ten problem
pokazano na przykładzie garażu pełnego „przydasiów”, o którym bohater dowiaduje
się po śmierci ojca. Ogrom niepotrzebnych, zużytych, niezdatnych do niczego
rzeczy przytłacza. I podobnie jest z każdym aspektem życia. Tyle, że o ile te
fizyczne śmieci potrafimy dostrzec, pozbyć się ich to mentalne zostają z nami
na dłużej, przekazywane z pokolenia na pokolenie hamują wszelkie zmiany, uniemożliwiają
postęp, kształtowanie społecznych postaw, przyczyniają się do ciągłego
oddawania się podobnym patologicznym zachowaniom uznając je za jedyne możliwe,
bo traktowane jak „dziedzictwo” narodowe. Autor pokazuje jak bardzo propaganda
różnych środowisk połączona z widzeniem własnego interesu i dbaniem o niego
przyczynia się do zła, uświadamia jak bardzo narracja „dobrego” życia niewiele
ma wspólnego z realiami. „BHSO. Bóg, Honor, Seks, Ojczyzna” przywodzi mi na
myśl „Etykę dla syna” Fernanda Savatera: autor pokazuje, że w ogromie
możliwości ograniczają nas nasze umiejętności, wyuczone postawy oraz możliwości
finansowe, ale to nie znaczy, że mamy bezrefleksyjnie popełniać błędy przodków.
Każdy dzień to kolejne wybory, od których nigdy nie zostaniemy uwolnieni.
Nawet, kiedy przyjmujemy bierną postawę. Musimy mierzyć się z ich
konsekwencjami. Ważne, żeby nie były
konformistyczne, pozwalały wyjść poza dokonania wcześniejszych pokoleń,
wyzwalały z utartych ścieżek, bo gdyby kolejne pokolenia nic nie zmieniały to
tkwilibyśmy w zupełnie innych realiach, z mniejszymi możliwościami, większymi
podziałami. Pojawia się tu problem radykalizacji poglądów, odcinania się od
świata, tworzenia mitów narodowych i brak umiejętności trzeźwego spojrzenia na
każdy aspekt naszego życia.
Sam tytuł „BHSO. Bóg, Honor, Seks, Ojczyzna" nawiązuje przekazywanych z
pokolenia na pokolenia wartości, w które wpleciony zostaje marginalizowany
wówczas seks. Nowe spojrzenie na ten aspekt życia pozwoli uświadomić sobie,
dlaczego tak się działo, co zmieniło się w ostatnich stu latach życia
człowieka, że o seksualności się mówi i daje kolejnym grupom prawo na
doświadczanie jej. Jarosław Derkowski zauważa jak wiele zmian przyniosło
dostrzeżenie kobiecych pragnień i potrzeb, jak bardzo małżeństwa kojarzone
zaburzały tę sferę. Nie zabraknie tu też tematu przysięgi wierności,
umiejętności dochowywania obietnic, co staje się pretekstem do wejścia w obszar
bolączek, a tam płynnie przejdziemy obok paradoksów chorób traktowanych jako
kary boskie zsyłane na niepełnosprawnych, a będące de facto karami wobec ich bliskich.
Przy okazji pojawia się też temat alkoholizmu jako sportu narodowego. Zapijanie
staje się elementem łączącym wszystkie grupy społeczne tak jak nijaka edukacja,
w której brakuje miejsca na rozwijanie indywidualnych talentów. Scenki z życia
prowadzą nas do kolejnych rozmyślań. Odwiedzamy dzieciństwo bohatera uczonego
przez dziadka historii, chodzącego do szkoły, próbującego znaleźć swoje miejsce
w świecie przemian ustrojowych, zakładającego rodzinę, bawiącego się na rodzinnych
spotkaniach, uczestniczącego w wywiadówkach, mierzącego się z koniecznością
posprzątania po rodzicach i dzieciach. W tej codzienności zawsze ważna jest
relacja z bliską osobą, towarzyszką życia. Pokazanie, że małżeństwo to gra do
jednej bramki, wspieranie się, podsycanie zainteresowania oraz ciągłe dążenie
do wzajemnego zrozumienia się. Książka jest czymś w rodzaju rachunku sumienia,
zastanawianiem się, co można zrobić lepiej, czego unikać, aby nie zmarnować
swojego czasu. W to wplecione jest spojrzenie na ogół społeczeństwa. Z tej
wizji wyłania się obraz ludzi prostych, ślepo wierzących nauczycielom,
poddających się wartościom wpajanym przez nauczycieli. Szkoły opuszczają ludzie
nieporadni i bez planu na życie, bo w czasie nauki nie mieli czasu zastanowić
się nad tym, co chcieliby robić, ale doskonale zdający sobie sprawę z tego, jakich
wyborów nie powinni podejmować inni. Bezrefleksyjnie i ślepo wierzący władzy
tłumy są posłuszne i jak zdechłe ryby płyną z prądem nie potrafiąc dostrzec swojej
sytuacji. Każda dyskusja wokół wyznawanych przez nich wartości postrzegana jest
jako walka z kulturą.
„BHSO” to zachęta do refleksji, zastanowienia się, co my zmienilibyśmy w
różnych aspektach własnego życia, jaką wizję społeczeństwa posiadamy, czy
potrafimy szanować zdanie osób o innych poglądach i wiarach, jakimi uprzedzeniami
się kierujemy. Napisana przyjemnym, obrazowym językiem opowieść o przeciętnym
Polaku, który dostrzega zmiany i sam je wprowadza to ciekawa lektura dla
każdego, kto chce nieco z boku spojrzeć na różne aspekty swojego życia.
Płyniemy przez tę książkę jak przez rwący, pełen niebezpieczeństw nurt, ale
zachęcający do refleksji, które elementy naszego życia powinniśmy poprawić, aby
być zadowolonym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz