Z mediów społecznościowych wyłania się obraz idealnych ludzi: są zdolni, nagradzani, podziwiani, wysportowani, zawsze w idealnej fryzurze i ze świetnym ujęciem na zdjęciu. W życiu jednak bywa inaczej. Zdecydowanie częściej coś nam się nie udaje. W końcu na porażkach się uczymy. Jak pokazać zwykłego, przeciętnego nastolatka i pocieszyć innych uświadamiając ich, że nie tylko ich życie jest do bani? Wystarczy wykreować przeciętnego chłopaka rzuconego w wir rodzinnych wydarzeń. Taki pojawia się w cyklu „Najgorszy tydzień życia” Evy Amores i Matta Cosgrove’a.
Główny bohater, Antek Fert jest uosobieniem nastolatków, którym dorośli i
rówieśnicy serwują wiele wyzwań. Wchodząc do jego świata przekonamy się, że
życie młodych ludzi nie jest łatwe: muszą podporządkowywać się pomysłom
rodziców i innych bliskich oraz nauczycieli, nie mają własnych pieniędzy, muszą
jeść to, co dostaną, ubierać to, co przygotują inni, chodzić do szkoły i
mierzyć się z przemocą rówieśników, przebywać w towarzystwie osób, których nie
lubią, walczyć o przetrwanie w zaskakującym otoczeniu. Codzienność usiana jest
niepewnością i wyzwaniami, którym czasami trudno stawić czoła, a w obliczu
dokonań innych samoocena bardzo spada. Do tego dochodzi niewielkie
doświadczenie i brak praktycznej wiedzy. Jak niebezpieczną mieszanką może to
być przekonaliśmy się w takich serii jak „Hej, Jędrek!”, „Dziennik Cwaniaczka”,
„Kapitan Majtas” czy „Domek na drzewie”, w których galopujący kataklizm
napędzał akcję. Podobnie jest w cyklu „Najgorszy tydzień życia”, czyli opowieści
o Antku Fercie, bardzo pechowym nastolatku, którego przygody rozbawią Was do
łez. Śmiało mogę stwierdzić, że z każdym tomem coraz bardziej mi się podoba ta
seria. Jest niesamowicie życiowa i pozwala na poruszenie wielu ważnych
problemów bliskich nie tylko młodym czytelnikom. Można powiedzieć, że autorzy
zdemaskowali współczesny świat.
Główny bohater cyklu to nastolatek, którego zdecydowanie wkurzają sławy i
idole. Zwłaszcza, że sam nosi nazwisko jednego z popularnych piosenkarzy,
którego jest całkowitym przeciwieństwem: zamiast fortuny ma pustą skarbonkę,
zamiast brylantu w uchu ma zadrapanie, zamiast dobrze umięśnionej klatki
piersiowej jest chuderlawy, ma strupy i ukąszenia po komarach, a do tego ma 12
lat i wygląda na 10. Poza tym ma fryzurę zrobioną przez osiedlowego fryzjera
zamiast przez stylistę. Różnic oczywiście jest znacznie więcej. Kluczową jest
to, że jest typowym chodzącym pechowcem. Jakby w jego życiu nieszczęść było
mało jego mama po rozstaniu się z ojcem postanawia ułożyć sobie życie i
ponownie wychodzi za mąż. Po weselu zachodzi w życiu nastolatka wiele zmian:
przeprowadza się do ojca i zmienia szkołę. Chłopak jest przekonany, że nowe
miejsce to nowa szansa na lepszy start i uwolnienie się od złośliwych
rówieśników. Szybko przekonuje się, że zmiana otoczenia wcale nie musi oznaczać
lepszych relacji z innymi ludźmi.
Każdy tom jest tu kolejnym dniem tygodnia. Cykl otwiera „Poniedziałek”
następujący po szeregu zaskakujących zmian. Wczesna pobudka przez mamę, która z
nowym mężem wybiera się na miesiąc miodowy i z tego powodu oddaje syna pod
opiekę byłego męża, czyli ojca chłopaka. Wychowywany do tej pory przez matkę ma
okazję przejść pod męską opiekę, a to sprawia, że nie czuje się komfortowo.
Antka bardzo stresuje przeprowadzka i zmiana szkoły. Nie jest też szczęśliwy z
powodu trafienia pod opiekę mieszkającego z babcią ojca, którego uważa za
pechowca. Można powiedzieć, że niedaleko pada jabłko od jabłoni…
Po przyjeździe do taty gubi swojego ukochanego kota, odkrywa, że nie ma stroju
na zajęcia z basenu i mundurku szkolnego w odpowiednim rozmiarze, a ojciec
jakimś cudem przeszedł na dietę warzywną. Do tego jeździ on gigantycznym
sedesem, którym postanawia podwieź syna do szkoły. A to dopiero początek
niespodzianek.
Myślicie, że „Wtorek” może polepszyć sytuację naszego bohatera? Nic bardziej
mylnego. Antek po prostu ma talent pakowania się w tarapaty. Do tego dzień
zaczyna od informacji, że stał się królem internetu, a wszystko dzięki
szydełkowym kąpielówkom i przygodzie w AquaCentrum. Z kolei dziś musi
przygotować się do szkolnej fotografii. Dobór stroju dzięki uczynnej sąsiadce
jest dużo łatwiejszy niż poprzedniego dnia. Do tego robienie fryzury też
okazuje się dużo łatwiejsze niż mógłby przypuszczać. Poza stłuczonym lusterkiem
babci nic nie przepowiada żadnej katastrofy. No, może użycie kremu do depilacji
do układania fryzury. Jakby złego było mało okazuje się, że ojciec zacieśnił
wczoraj relację z dyrektorką będącą matką jego największego wroga, a w szkole
czas urozmaici im pokaz eksperymentów.
„Środę” otwiera prawdziwa katastrofa: dwoje nastolatków na środku oceanu lub
morza dryfuje w pontonie. Czy może być coś gorszego? Oczywiście. Antek ląduje
tam ze swoim największym wrogiem, Marcinem. Do tego dookoła rekiny, a gdzieś na
horyzoncie bezludna wyspa ze skarbami piratów, przerażająca dżungla pełna węży,
pająków i z tajemniczym ostrzegającym głosem. Czy może być gorzej? Tak, jeśli
spotkają małpy i pirata. Kolejny tom to kolejna dawka śmiechu. Tym razem dużo
gry pozorów, zaskakujących niebezpieczeństw oraz odkrywanie prawdziwej twarzy
Marcina. Pojawi się temat różnorodności, prześladowania, przemocy wśród
rówieśników, radzenia sobie z niskim poczuciem własnej wartości. Tom oczywiście
kończy zapowiedź kolejnego. Jestem ciekawa, co wyniknie z zaskakującego
spotkania.
„Czwartek” przenosi nas do studia telewizyjnego, bo dzięki upamiętnienia kataklizmów
przez wroga publicznego numer jeden, czyli Marcinka, Antek Fert staje się
sławny. Zobaczymy mechanizm mediów. Jest tu pogoń za sensacją, zabawianie widza
na wiele możliwych sposobów. Także przez ciągłe ośmieszanie gościa. Można by
powiedzieć, że prześladowcy wychodzą obronną ręką, ale tylko do czasu, kiedy na
telewizyjnej scenie pojawia się Antek Fert, wokalista, zwracający uwagę, że to,
co robi Marcin to przemoc i prześladowanie. Program kończący się takim akcentem
zapowiada zmianę losu. Nic bardziej mylnego, bo nasz bohater to specjalista od
wpadania w tarapaty. Jeśli znajduje się w pobliżu gwiazdy, która ma być porwana
to ma zapewnione, że porywacze się pomylą i to on trafi w ich łapska. Czeka go
wiele wyzwań. W tym przedzieranie się przez tunel pełen śmiertelnie
niebezpiecznych pułapek. Z każdym krokiem robi się coraz bardziej tragicznie.
Każdy tom kończy zapowiedź kolejnego dnia i jeszcze bardziej pechowych przygód.
Niepozorne książki kryją w sobie całe mnóstwo zabawnych sytuacji, w których nie
zabraknie problemu nękania, ale też pojawia się motyw zawierania nowej
przyjaźni, znalezienia w tłumie dokuczliwych nastolatków kogoś, na kim może
polegać i kto nie będzie go oceniał, kiedy koledzy odkryją, że jego tata jest
mistrzem od udrażniania kanalizacji, a sam bohater należy do niesamowitych
pechowców przyciągających wszystko, co może doprowadzić do katastrofy (także
wkurzone pszczoły). Antek przekona się też jak niesamowicie pożyteczna jest umiejętność
pływania i szybkiego reagowania na niebezpieczeństwa oraz jak niesamowicie
cenna przyjaźń i brak podziału ludzi na lepszych i gorszych. Prawdziwie
wartościowi i utalentowani nie muszą nękać innych, aby się na cudzym
nieszczęściu wybić. Każda strona to nowa niespodzianka, kolejne wyzwanie
połączone z pechem, dzięki czemu mamy sporą dawkę humoru.
Dużym plusem jest tu większa czcionka, przeplatanie tekstu rysunkami i
komiksowymi wstawkami podkreślającymi to, co jest w tekście zabawne. W
rysunkach postawiono na pokazanie relacji bohatera z otoczeniem, jego sposób
patrzenia na różne sprawy.
„Najgorszy tydzień z życia” dostarczy dużą dawkę prostego humoru, ciekawych
skojarzeń, pomoże zdystansować się i uświadomi młodym czytelnikom, ze czasami
każdy ma w życiu złe chwile, które czasami wydają się nie mieć końca, a każdy
kataklizm wydaje się nakręcać kolejny, bo rozwiązania nie przychodzą tak łatwo.
Zwłaszcza kiedy jest się nastolatkiem z niskim poczuciem wartości i
przekonaniem, że tylko jego spotyka cała masa nieszczęść. Pojawi się też
problem źródła przemocy.
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz