Wielcy artyści tworzą wokół siebie legendy, pokazują jak bardzo ważne jest bycie człowiekiem czynu. Do tego często mają trudny charakter, są przekonani o tym, że są najważniejsi na świecie i bliscy powinni liczyć się z ich zdaniem oraz decyzjami. Jednocześnie pozostawiają innym spore pole do popisu oraz popełniania błędów, za które muszą ukarać. To powoduje zgrzyty. Jednocześnie w opinii publicznej budowany jest portret osoby niezwykłej, niedoścignionej, należącej do lepszych sfer, otoczonej blichtrem, perfekcyjnych, obracających się wyłącznie wśród ludzi godnych ich uwagi, ale potrafiących szukać natchnienia w „służących” i jednocześnie zaradnych oraz praktycznych. Taka też była Tamara Łempicka, polska malarka epoki art deco, czyli sztuki opartej na prostocie pozwalającej odejść od sztuki secesyjnej. Cechą charakterystyczną w tym nurcie jest brak dyscypliny przestrzennej, prostota kształtów i przerysowanie oraz upraszczanie form przy jednoczesnym zachowaniu cech pierwotnych przedmiotów i dbałości o wykonanie oraz materiał. Kładziono nacisk na luksusowość przedmiotów. Tamara Łempicka bardzo dobrze czuła się tworząc w tym nurcie, który pozwalał na inspirowanie się bliskim jej klasycyzmem.
Życie malarki bogate było w zmiany, podróże. W dzieciństwie wakacje spędzała we
Włoszech, uczyła się w Lozanie. Po uzyskaniu pełnoletności poślubiła Tadeusza
Łempińskiego i urodziła Marie-Christine. Doświadczenia męża z bolszewickiego
więzienia i ucieczka do Francji sprawiły, że rodzina znalazła się w trudnej
sytuacji finansowej. To skłoniło młodą kobietę do podjęcia próby utrzymania
bliskich z malarstwa. Dzięki protekcji siostry jej prace trafiły na wystawę i
malarka stała się znaną portrecistką, której prace są bliskie kubizmowi.
Prywatnie była osobą wyzwoloną, odchodzącą od sztywnych ram kulturowych i bardzo
elastyczną. Szybko dostosowywała się do sytuacji, była przebojowa, pracowita,
ale też nie zabrakło w jej życiu epizodów depresyjnych. Trudy życia urozmaicają
romanse, które przyczyniły się do rozwodu. Jej drugim mężem został austriacki
dziedzic imperium browarniczego, baron Raoul Kuffner. To właśnie z nim tuż
przed II wojną światową wiedziona przeczuciem oraz doskonałą analizą sytuacji
wyprowadza się do Ameryki, gdzie jako artystka przykuwała uwagę swoją niezwykłą
historią, tworzonym przez nią wizerunkiem. Wówczas eksperymentowała z kolejnymi
formami wyrazu za pomocą innego stylu malarskiego. Nieprzyjęte dobrze prace
sprawiały, że odchodziła w zapomnienie. Nie było już wystaw. Jedynie tworzona
wokół siebie aura niezwykłości, artystycznego natchnienia oraz odziedziczona po
drugim mężu fortuna, ponowne odkrycie jej prac w latach 60. XX wieku i
niezwykłe życzenia dotyczące tego, co należy zrobić z ciałem po jej śmierci
sprawiło, że odeszła jako legenda, której prace zaczęto doceniać po latach,
przez co zyskują zawrotne ceny, a sama malarka staje się bohaterką wielu książek
pozwalających na lepsze poznanie jej osobowości. Do nich należą publikacje
Grzegorza Musiała. Piszę publikacje, bo książki powstały dwie. Obie obszerne i
fascynujące, pozwalające zajrzeć do zakamarków niełatwej osobowości artystki.
Podzielone są one na etapy jej życia. Pierwsza książka „Ja, Tamara” to opowieść,
która zawiera pierwszy etap jej życia, czyli doświadczenia z Europy i troszkę z
Rosji. Ale tych nawiązań do dzieciństwa nie zabraknie też w „Tamarze, siostrze
wulkanu”. Obie publikacje uzupełniają się, opowieści zazębiają.
W pierwszym tomie śledziliśmy jej dzieciństwo, naukę, tragiczne losy w czasie
Rewolucji Październikowej, przyglądaliśmy się jej wyjazdowi do Paryża i
stawianie tam pierwszych kroków jako malarki oraz zrobieniu oszałamiającej
kariery w latach 20-30 XX wieku. Tamara kreuje się na samouczkę z niepokorną
duszą, katoliczkę o swobodnym podejściu do moralności, kobietę wyzwoloną,
potrafiącą korzystać z uroków życia, biseksualistkę. Przez jej życie przewiną
się tłumy znanych książąt, markizów, baronów, ale też i artystów takich jak
Coco Chanel, Ernest Hemingway, Picasso i wielu innych. O wszystkich
znajomościach opowiada barwnie, pokazuje zależności, osobowości bohaterów.
Pierwszy tom kończy się w 1939 roku, kiedy artystka razem z mężem wkracza na
pokład transatlantyku pozwalającego uciec im przed widmem nadchodzącej wojny do
Ameryki. Tam nie chce być traktowana jak większość tych biednych artystów uciekających
przed prześladowaniami tylko jak sławna malarka. Amerykanie jednak nie
doceniają jej. Mają już swoje ikony malarstwa, a Łempicka oceniana jest jako „baronowa
z pędzlem”. Kolejnych miejscach zamieszkania w USA niedoceniana jest jako
artystka. Musi budować wokół siebie opowieść, intrygować, aby przyciągnąć
uwagę. Ze względu na brak docenienia decyduje się zamieszkać w Cuernavaca, pod
wulkanem El Popo w Meksyku. Tam jej przyjacielem, z którym dzieli pracownie
staje się młody meksykański rzeźbiarz, który występuje jako Pablo. To właśnie rozmowy
z nim są nagrywane i stają się materiałem wyjściowym do snucia o niej
opowieści.
„Tamara, siostra wulkanu” to opowieść właśnie z pracowni. Niby mamy tu kontynuację
historii, ale kolejne wyzwania, nieporozumienia, sprzeczki z córką mającą do
niej żal sprawiają, że ponownie lądujemy w czasach jej młodości, kiedy stała
przed trudnymi wyborami, musiała zorganizować wyjazd do Ameryki. Napotykani po
drodze znajomi to kolejne preteksty do dygresji o dzieciństwie, młodości,
rozwijania talentu, pierwszych przyjaźniach i inspiracjach. Wyłania się z nich
obraz artystki, która jeszcze w czasie mieszkania w Rosji ćwiczy się w tej
sztuce.
Oba tomy cechują duża swoboda opowiadania, przeskakiwania do różnych wydarzeń. Opowieść
o Tamarze Łempickiej wciąga od pierwszej strony. Wyłania się z nich obraz niezwykłej
artystki konsekwentnie dążącej do celu i docenionej, podziwianej, kierującej
się własnymi zasadami i kultywującej coś, co ona nazywa „polskim drygiem”, a jest
zwyczajną zaradnością i elastycznością, umiejętnością dostosowania się do
trudów życia oraz ich przezwyciężania. Nie brakuje tu jej ciętego języka oraz
zaskakiwania innych wiedzą, umiejętnością zestawiania faktów, analizowania
wydarzeń oraz trafnych ripost, mówienia wprost o złych wydarzeniach z historii.
Z książki wyłania się portret ekscentrycznej i samolubnej indywidualistki,
która potrafi dać się bliskim we znaki, jeśli nie podporządkowują się jej woli,
ale jednocześnie jest niesamowicie inteligentna. Do tego w drugim tomie widzimy
kobietę zmagającą się z przemijającą urodą, chorobą, słabościami, świadomością
tego, że śmierć jest coraz bliżej i zostało jej coraz mniej czasu na tworzenie.
Zwłaszcza, że teraz jest to szczególnie ważne, ponieważ w końcu po latach dostrzeżono
i doceniono jej indywidualny styl.
Grzegorz Musiał zabiera nas do świata artystki mającej duże rozeznanie w
sztuce, obcującej z artystami, kierującej się w czasie tworzenia głosem serca.
W obu tomach znajdziemy nawiązania do wpływu jej dzieciństwa, pochodzenia oraz
znaczenia edukacji, przyjaźni zarówno z cenionymi, jak i zapomnianymi artystami.
Uświadamia czytelnikom, że pamięć jest wybiórcza, docenienie to zbieg
okoliczności. Do tego od czasu do czasu powracamy do trudniejszych tematów z
jej życia. Jest tu problem depresji, uzależnienia od środków odurzających.
Opowieści wyłaniają się z codzienności ostatnich jej chwil, kiedy z jednej
strony obserwuje postęp choroby, próbuje tworzyć kolejne prace, maluje kopie
własnych prac. Głównym miejscem akcji jest pracownia, którą dzieli z Pablem. To
z niej wyrusza w podróż do przeszłości.
Oba tomy pięknie się uzupełniają i warto sięgnąć po nie, ale nie trzeba znać
pierwszego, aby wejść do życia artystki. Liczne retrospekcje pozwalają na
pokazanie kolejnych scen z dzieciństwa i też pozwolą na zbudowanie klimatu, w
jakim dorastała, wyzwań jakim musiała stawić czoło w czasie rewolucji,
pierwszych kroków stawianych w Paryżu.
O ile książki podróżnicze Grzegorza Musiała napisane są z perspektywy szowinistycznej
pogardy dla kobiet, tu nie ma tej negatywnej głęboko osadzonej w „katolickiej
moralności” oceniającej seksualność, zachowanie i wygląd. Jest napisana w taki
sposób, że musiałam kilka razy upewnić się, że to ten sam autor, który w innych
publikacjach negatywnie wypowiadał się o prowadzeniu się płci pięknej.
Zdecydowanie warto sięgnąć po tę publikację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz