Mały chłopiec i wielki pies – taki zgrany duet. Kornel ma jedenaście lat, jest niski, szczupły, a na domiar złego nosi bardzo grube okulary. Jakby tego było mało jest inteligentny, a przecież kujonów nikt nie lubi, bo jak można być obeznanym bez kucia? Jakby przeciwieństwem jest jego pies: studwudziestokilogramowy mastif angielski. Chłopak po rozwodzie rodziców z Warszawy trafia do prowincjalnego Grodziska. Tu mama może bez problemu utrzymać rodzinę i zapewnić im przestrzeń oraz utrzymanie. Duży ogród i okoliczne pola zwłaszcza dla olbrzymiego psa, z którym chłopiec spędza sporo czasu są ważne. W końcu wakacje na to mu pozwalają. Wszyscy powoli przyzwyczajają się do nowej sytuacji. Pies uczy się nowego terenu, zachowań swojego pana, czeka na niego pod furtką, a chłopak czasami wędruje samodzielnie coś załatwić, ale szybko wraca do domu. Zmienia się to, kiedy w końcu dołącza do piątoklasistów. Jest chyba najmniejszy w klasie i z tego powodu już pierwszego dnia zaczynają się drwiny, prześladowania. Z każdym kolejnym dniem jest tylko gorzej. Zwłaszcza, kiedy w planie jest też w-f. Kornel po tych lekcjach staje się pośmiewiskiem w całej szkole. Wydawałoby się, że już gorzej być nie może. A jednak los lubi płatać figle i dorzucić jeszcze parę wyzwań. I tak właśnie będzie też w przypadku Kornela, którego poznajemy w tomie "Na tropie złodzieja psów" Justyny Balcewicz z ilustracjami Katarzyny Kołodziej.
Zobaczymy tam jak nasz bohater zaprzyjaźnia się z Julią, najpiękniejszą siatkarką i cheerleaderką w całej szkole. Do tego bardzo inteligentną i spostrzegawczą, niebojącą się szkolnych łobuzów. Ich znajomość rozpoczyna zadanie na biologie, które staje się drugoplanowe, a wszystko przez tajemnicze zniknięcie psa z ogrodu. Dzieciaki szybko odkrywają, że zwierzaka musiał ktoś porwać, ponieważ zamek od furtki uszkodzono, a na trawniku znaleźli kawałek niedojedzonej kiełbasy. Udają się z tym problemem do weterynarza, a tam zapoznają z bardzo ekscentryczną Delfiną (czyli Delą), która uczy się w domu zamiast w szkole, ma rodziców artystów i „mieszka w chatce z piernika”. Opór, z jakim spotykają się ze strony dorosłych, lekceważenie problemu przez policję sprawia, że dzieciaki postanawiają zjednoczyć się wziąć sprawy w swoje ręce. I tym sposobem Kornel, Julia i Dela stają się ciekawym tercetem młodych detektywów szukających psa. Przy okazji odkrywają, że w Grodzisku zginęło wiele innych rasowych psów.
"Należało myśleć, szukać nieszablonowych rozwiązań i łączyć ze sobą fakty.
Nawet jeśli początkowo wydawało się, że nie mają ze sobą nic wspólnego".
Dzieci umiejętnie wyszukują wspólny motyw porwań, a następnie – korzystając z
internetu – stopniowo trafiają na trop. To jednak dopiero początek całej przygody,
bo teraz przyjdzie najtrudniejsze zadanie: przyłapanie sprawcy na gorącym
uczynku. Nie będzie to łatwe. Tym bardziej, że policja nie pali się do
włączenia w śledztwo mimo dostarczenia im wskazówek (zresztą pisarka pięknie
opisała tu bierność organów ścigania). Dzieci muszą zebrać dowody i złapać
winnego. Na szczęście sprawą przejmie się ktoś z dorosłych i z tego powodu
będzie im łatwiej.
Dalsze przygody przyjaciół poznamy dzięki kolejnej odsłonie serii „Klubu
Obrońców Czworonogów”, czyli w „Na tropie hodowli Fretek”. Widzimy tu zadomowionego
w nowych warunkach Kornela. Jego codzienność jest dobrze ułożona. Ma już dwie
przyjaciółki, dużo czasu spędza w przychodni doktora Zwierza prowadzącego
lokalną lecznicę dla zwierząt. Do tego zawarł znajomość z młodym policjantem
marzącym o wielkiej sprawie i sławie, a na razie czytającym kryminały i z
upodobaniem opowiadającym o fabułach każdemu, kto zechce słuchać.
Kolejny tom otwierają podobne do poprzedniego wydarzenia. Chłopak wraca do
domu, a tam czeka na niego olbrzymi pies. Codzienność rodziny wygląda już
inaczej. Mama ma stałą pracę, a młodszym bratem zajmuje się opiekunka. Kornel jako
samodzielne dziecko (a raczej nastolatek) może spędzać ten czas na własnych
aktywnościach. I tak też robi. Po szkole niby ma posprzątać, ale w tym wieku,
kto się przejmuje paroma kubkami i okruszkami, kiedy trzeba ratować świat przed
zagładą. Z tą zagładą oczywiście przesadziłam, ale chciałam oddać to
nastoletnie poczucie misji, szukanie problemów do rozwiązania, wielkie
zaangażowanie w każdą sprawę.
Kornel tradycyjnie jedzie do Deli, aby tam pomóc w lecznicy i dowiedzieć się
nowych rzeczy. Dzień zapowiada się nudno, bo w lecznicy zastaje policjanta,
Cezara, który właśnie opowiada kolejną powieść detektywistyczną. Szybko okazuje
się, że nastolatki będą miały co, robić bo policja odkrywa mieszkanie pełne
zaniedbanych fretek. Muszą znaleźć właściciela zwierząt lub nowe domy do tych
problematycznych urwisów. Jakby przygód było mało niezapowiedzianie zjawia się
tata, któremu nie podobają się warunki, w których żyją dzieci, brak treningów
piłki nożnej (której zresztą Kornel nigdy nie lubił), zajmowanie się młodszym
dzieckiem przez opiekunkę i nocki mamy. To też zapowiada niezłe kłopoty. Z
jakimi wyzwaniami będzie musiał zmierzyć się Kornel, jego rodzina i znajomi?
Przekonajcie się sami.
Seria „Klub Obrońców Czworonogów” Justyny Balcewicz to interesujące opowieści o
przeżywaniu rozstania rodziców, przeprowadzce, poznawaniu alternatywnych dróg
edukacji i odmiennych podejść wychowawczych, pięknie samokształcenia. Wchodzimy
tu w świat, w którym dzieci odkryją, że pozory mylą, a ktoś kogo uważamy za
dziwaka może być bardzo inteligentny, oczytany i z dużą dawką przydatnej
wiedzy. Nim się obejrzymy będziemy chcieli w towarzystwie takiej osoby spędzać
czas. I tak jest też w przypadku naszych bohaterów. Zagadka, wspólne wyzwanie,
pościg i szukanie nietypowych rozwiązań pozwala im na zaciśnięciu więzi między
sobą oraz narodzinach wspaniałej przyjaźni, a także wyznaczeniu misji pomagania
zwierzętom. Widzimy jak pięknie zainteresowania łączą bohaterów i uświadamiamy
sobie, że nie warto robić czegoś, czego nie lubimy, a co ma uszczęśliwić
innych.
Justyna Balcewicz pokazuje młodzieży alternatywne drogi kształcenia,
uświadamia, że różnorodność oraz współpraca sprawiają, że możemy więcej
osiągnąć. Do tego podkreśla znaczenia analitycznego i jednocześnie
nieszablonowego myślenia, wyciągania wniosków z każdej zdobytej informacji. Do
tego z każdej opowieści płynie piękne przesłanie, że o zwierzęta należy dbać,
karmić je zgodnie z ich potrzebami, odpowiedzialnie pielęgnować oraz uważać na
nielegalny handel, ponieważ zwykle żywe istoty są wówczas traktowane jak przedmioty.
Do tego odkrywamy, że nawet największe łobuzy mogą zmięknąć pod wpływem swojego
kochanego pupila. To właśnie przyjaźń ludzko-zwierzęca łagodzi tu obyczaje,
sprawia, że bohaterzy są szczęśliwsi. Do tego widzimy dom Deli, przez który
przetaczają się tabuny najróżniejszych istot potrzebujących pomocy i
szukających nowych domów. A na końcu bardzo mądre przesłanie: decyzja o
posiadaniu zwierzaka nie powinna być pochopna, bo to bardzo ważne i
odpowiedzialne zadanie angażujące człowieka każdego dnia oraz
przeorganizowujące życie całej rodziny.
Niedługie rozdziały, akcja trzymająca w napięciu i świetle ilustracje Katarzyny
Kołodziej dopełniają całość i sprawiają, że każdy tom „Klubu Obrońców
Czworonogów” jest ciekawszy. Na pewno sięgniemy po kolejne tomy. Tym bardziej,
że zapowiada się, że nasi bohaterzy będą mieli, co robić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz