Etykiety

środa, 4 maja 2016

Barry Neil Kaufman "Przebudzenie naszego syna"

Barry Neil Kaufman, Przebudzenie naszego syna. tł. Anna Strzałkowska, Warszawa „Fundacja Synapsis” 1994
Barry Neil Kaufman zabiera nas w świat diagnozy i terapii swojego syna. Autyzm wydaje się być wyrokiem. Czy musi? Miłość, zrozumienie, całkowita akceptacja, wchodzenie do świata dziecka, a nie zmuszanie go, bo ono potrafiło dostosować się do świata dorosłych – wszystko to sprawia, że Raul z przypadku beznadziejnego staje się coraz aktywniejszym dzieckiem, zaczyna dostrzegać otoczenie i się go uczyć. Próbując nowego podejścia rodzice chłopca nie mieli nic do stracenia. Przez wiele lat, które upłynęły od ich ciężkiej pracy z Raulem minęło wiele lat. O autyzmie ciągle wiemy niewiele, a do tego rodzice są spychani w świat przekonań specjalistów i tego, co wyczytają w Internecie. Autor jednak pokazuje, że niekoniecznie musi być to dobre. Czasami trzeba wsłuchać się w głos swojego dziecka i podążać za nim. Musimy zweryfikować świat własnych przekonań, wartości i odkryć potęgę miłości.
„To, co czujemy i jak działamy, zależy od naszych przekonań, które sami wybieramy. Nieustannie przyjmujemy i przyswajamy sobie przekonania przekazywane przez rodziców, grupy rówieśnicze, nauczycieli, czasopisma, telewizję, rządy, religie oraz naszą kulturę. Żaden czyn, wydarzenie czy osoba nie jest ani zła ani dobra sama przez się… Nazywamy je tak, jak sami chcemy. Określamy, kochamy lub nienawidzimy, przyjmujemy, odrzucamy i stajemy się szczęśliwi lub nieszczęśliwi zależnie od naszych przekonań. Przy tym nie ma różnicy między przekonaniem nabytym w dzieciństwie a takim, które przyjęliśmy dzień wcześniej. Jeśli jesteśmy o czymś w sposób stanowczy i czynny przekonani, dzisiaj nadajemy temu moc”.
Poza oposem terapii znajdziemy proste relacje z życia codziennego, funkcjonowania rodziny.
„Często pytano nas, co odczuwamy, nie mogąc zająć się niczym więcej. Podsuwano nam nawet słowo ‘poświęcenie’. Kiedy malarz czy rzeźbiarz zaczyna jakieś dzieło i pracuje nad nim kilka lat, nikt nie pyta jak się czuje nie mając na nic czasu i na inne zajęcia. Zakłada, że wkłada całą swoją energię i siły, ponieważ tego chce, ponieważ to go cieszy. W naszym świecie Raun był naszą rzeźbą, na razie nieukończoną”.
Czy faktycznie takie wymagające dzieci są tragedią? A może dają szansę na coś niezwykłego, na bardziej zaangażowane rodzicielstwo? Przebudzenie naszego syna to piękna opowieść o byciu rodzicem, odkrywaniu tej roli na nowo, dokładnemu śledzeniu nawet najmniejszych postępów. Rodzice zdrowych dzieci zwykle nie mają na to czasu. Nad pociechą z autyzmem trzeba się pochylić, wyłączyć zegar i włączyć bezmiar miłości: "Kochać, to znaczy być z kimś szczęśliwym". Nie jest to droga prosta i usłana samymi sukcesami. Raun - jak każde dziecko z autyzmem - robi postępy, ale i cofa się. To sprawia,że przychodzi czas weryfikacji własnych postaw i kolejną próbę nauki miłości bezwarunkowej.
Książkę polecam każdemu rodzicowi, który chce wychowywać swoja pociechę w poczuciu akceptacji. Dla rodziców dzieci niepełnosprawnych będzie to wspaniała wskazówka dotycząca pracy, robienia kolejnych postępów, dystansowania się do opinii specjalistów.



2 komentarze: