Jedni pisarze zarabiają, a inni nie. Jedni budują
domy, jeżdżą na drogie wakacje, chodzą przed każdym spotkaniem autorskim do
kosmetyczki i fryzjerki, a inni mieszkają w domu po babci czy po raz setny
reperują starą pralkę i nikt nie oburza się, kiedy mówi się, że pisarze na
pisaniu zarabiają. Nikt też nie napisze, że książki, na których pisarze
zarabiają są złe, że lepiej czytać te darmowe, bo to gwarantuje lepszą jakość.
Kiedy to samo powie się w kontekście blogerów następuje wielkie oburzenie.
Oburzają się blogujący pisarze i blogerzy, którzy nie chcą zarabiać lub są
przekonani, że zarobić się nie da.
Mam wrażenie, że ostatnio rozdmuchałam jakąś histerię
dotyczącą tego czy recenzje są płatne czy nie. Są płatne jeśli to jest praca
(może być pracą połączoną z hobby), a bezpłatne, kiedy z
osobą/wydawcą/instytucją nie wiąże nas żadna umowa i wynagrodzenie. Płatna
recenzja nie jest automatycznie recenzją pozytywną. Jest recenzją
profesjonalną. I tylko tyle, a może aż tyle.
Kto płaci za opinie, moderowanie spotkań, przeprowadzenie
wywiadów, recenzję naukową i inne działania promocyjne? Źródeł jest wiele.
Można dostać pieniądze od księgarń, gazet, portali, pisarzy, wydawnictw. Do
tego dochodzi dość szeroki wachlarz środków, które można zdobyć z państwowych
pieniędzy, fundacji zajmujących się promowaniem kultury/ czytelnictwa. Trzeba
po prostu wiedzieć, co i gdzie szukać, a nie przekonywać, że to niemożliwe, że
przecież wszyscy pracują za darmo. Ponad to praca z książkami to nie tylko
recenzje. To również redakcja, korekta, którą pisarze wzajemnie robią sobie za
darmo (za to, że w przyszłości dana osoba będzie chciała przeczytać to, co oni
napiszą i podpowiedzieć, co się nie podoba, co poprawić). Osoba, która nie jest
pisarzem i nie musi liczyć na tworzenie takich zobowiązań bierze za usługę
takie same pieniądze jak od firmy zlecającej redakcję ulotek reklamowych czy
stron internetowych.
Można też znaleźć sporo grantów (zarówno
ministerialne, jak i z organizacji pozarządowych) na promocję czytelnictwa dla
osób fizycznych, czyli kto chce zarabiać, umie szukać (to tak jak z
poszukiwaniem pracy) i jest bardziej rozgarnięty, żeby napisać wniosek (takich
wniosków w tym roku sprawdzałam kilka i każdy był źle napisany, a przecież po
szkole średniej powinno się umieć robić takie rzeczy) to dostaje kilka od kilku
do kilkudziesięciu tysięcy na roczną działalność Ponad to blog może być częścią
badań nad literaturą: dostaje się za darmo literaturę z wydawnictw lub kupuje
ze środków grantowych zamiast płacić kilka tysięcy i wynagrodzenie z
uczelnianego/instytutowego grantu koło 1 500 zł do normalnej pensji. Oczywiście
wysokość pensji grantowej zależy od tego, jaki mamy stopień naukowy; doktoranci
nie mogą chcieć więcej niż 1500 zł, ale profesorzy mają całkiem niezłe sumki.
Kolejne źródło to z funduszy unijnych. I wcale nie trzeba pisać pochlebnych
opinii, błagać pisarzy, czy wydawców o książki, nie trzeba się martwić, że jak
się napisze negatywną to już nie dostanie się kolejnej książki za 20 zł. O
grantach kilka razy informowałam na swoim blogu...
Kolejna sprawa: blog to też promocja. Jeśli jesteśmy
pisarzami i oceniamy książki kolegów i koleżanek po piórze to w ten sposób
docieramy do szerszego grona czytelników, którzy mogą sięgnąć po nasze książki.
To wtedy jest samodzielne budowanie „marki”, czyli mamy coś za co normalnie
zapłacilibyśmy sporo pieniędzy, których może jeszcze na początku nie mamy.
Naprawdę nadal uważacie, że bloger musi wszystko
robić za darmo? Może, ale nie musi. To jest indywidualna decyzja danej osoby,
czy chce na tym, co lubi robić zarabiać czy nie i nie wolno ani oburzać się na
to, że ktoś robi to za pieniądze, ani na to, że lubi robić to za darmo. Jednak
wmawianie ludziom, że pisanie za pieniądze jest złe jest szkodliwe społecznie,
bo daje się do zrozumienia humanistom, że ich praca intelektualna jest
bezwartościowa.
W końcu ktoś z sensem o tym napisał
OdpowiedzUsuńMożna też samemu stowarzyszenia zakładać i tak z działalności czytelniczej zarabiać, ale... większość blogerów to lenie chwalący się jedną "recką" na tydzień czy miesiąc, a zakładając stowarzyszenie czy fundację trzeba tyrać, żeby zarobić. To później (jak w każdym biznesie) jednak działa na zasadzie kuli śnieżnej.
OdpowiedzUsuńWażny problem, jaki pominęłaś: pisarze, którzy mało zarabiają czują się lepsi od tych, którzy zarabiają dużo, ale wcale lepiej nie piszą. Często dużo gorzej.
OdpowiedzUsuńNo, no, włożyłaś kij w mrowisko tych wszystkich, które uważają się za wielkie specjalistki, a do specjalistek im daleko i zasłaniają swoją kiepskość tym, że płatne recenzje są gorsze. Też piszę za pieniądze. I to nie małe :) A nawet nie mam bloga :D (teraz to im szczęki poopadają).
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za miłe spotkanie we Wrocławiu i cenne rady. Z wszystkich skorzystałam.
Widziałam Twoją dyskusję na fb. To święte oburzenie pożal się Boże "pisarek" , które uważają się za wielkie, znane i uczone, a do tego kochające pracować za darmo (czyli, że egzemplarzy książki nie dostają?) było zabawne. Jak dla mnie to one nawet mogą płacić za to, że będą mogły napisać recenzję.
OdpowiedzUsuńMyślę, że z blogerami problem polega na tym, że przeciętny bloger (taki po liceum i w wieku 25-40) dostaje orgazmu jak widzi swoje logo na okładce i nie zdaje sobie sprawy, że i tak nic na tym nie zyskuje skoro i tak musi pisać (chciałam napisać pracować, ale pracuje się jednak za pieniądze) za darmo.
Kto chce i profesjonalnie traktuje blogowanie o książkach, zarobi. Bardzo mądry wpis.
OdpowiedzUsuńGłupiutcy ludzie niepotrafiący zarabiać zawsze wmawiają innym, że zarabianie jest złe. Udzielasz korepetycji społecznie? Fajnie. Bierzesz za to pieniądze? Jesteś już złym nauczycielem biorącym kolejne pieniądze. Jesteś blogerem pracującym za darmo to się te kiepskie (mało zarabiające) pisareczki i pisarzyki cieszą i utwierdzają Cię, że tak musi być, bo przecież płatne to ich zdaniem nierzetelne. Może oni nie potrafią być rzetelni jak im ktoś zapłaci, ale to tylko świadczy o nich. Zaczynasz zarabiać to jesteś złym blogerem, bo przecież kto to widział zarabiać. A wiesz, że nigdy nie słyszałem niczego złego o zarobkach blogerów o pisarzy, którzy zarabiają bardzo dużo? Oni po prostu wiedzą, że za dobry marketing się płaci, a nie płacze, że nikt za darmo nie chce nic zrobić, że ludzie się interesowni robią. A jacy mają być skoro idąc do sklepu muszą płacić, mając prąd i internet niezbędny do pracy muszą płacić? Z czego jak mają za darmo pracować?
OdpowiedzUsuńJa uważam, że ten biznes jest świetnie rozwinięty. Mówię o influence marketingu. Powiem szczerze, gdybym miała swoje produkty i usługi i budżet na to na pewno dawałabym zareklamować je influencerom. Czytałam o tym na http://adnext.pl/baza-wiedzy/influencer-marketing/ i bardzo zaciekawił mnie ten temat. W sumie zazdroszczę też takim gwiazdom. Nie dość, że zarabiają dużo pieniędzy na swojej sławie to jeszcze dostają dobre pieniądze za posty sponsorowane. Reklamodawcy też mają z tego lepsze zarobki :) Biznes napędza biznes.
OdpowiedzUsuń