„Z
biegiem czasu sędziwy król Dawid tak się posunął w latach, że nie mógł
się rozgrzać, choć okrywano go kocami. Wówczas powiedzieli mu słudzy:
«Trzeba, aby wyszukano panu memu, królowi, młodą dziewicę, a ona będzie
przy królu czuwać i mieć o niego staranie. I będzie spała na twoim
łonie, a przez to ogrzewała pana mego, króla». Szukano więc pięknej
dziewczyny w całym kraju izraelskim, aż wreszcie znaleziono Szunamitkę
Abiszag i przyprowadzono ją do króla. Dziewczyna ta była nadzwyczaj
piękna. Choć miała staranie o króla i obsługiwała go, król się do niej
nie zbliżył".
Biblia, I Krl 1, 1-4
Bezinteresowna
miłość młodej Szunamitki przyjmowana przez króla Dawida jako oczywisty
dar? Jako coś należnego? A może to tragedia ludzkiej niemocy
odwdzięczenia, jaką mógł przeżywać król Dawid u boku młodej kobiety,
przedłużającej jego i tak długie życie.
Kto
z nich był zakłopotany bardziej? Komu wspólne życie sprawiało więcej
niezręczności? Zniedołężniały starzec, którego ciało już nie
funkcjonowało prawidłowo, który powoli odchodził z tego świata na pewno
nie miał już mocy poznania młodej Szunamitki Abiszag.
Wielka
tragedia jaką przeżywał król Dawid u boku pięknej młodej dziewczyny
pozostaje często pomijana, często zapominana, a przecież tak bardzo
ludzka, bo świadcząca o kruchości człowieka, o jego niemocy wobec
upływającego czasu, który kruszy nawet najtwardsze skały.
Piękna
młoda dziewczyna, mogąca mieć za męża każdego młodzieńca, skoro mogła
zostać żoną króla, została ofiarowana mężczyźnie, który już nie mógł jej
poznać. Nie mógł jej przeniknąć, zbliżyć się do niej, aby ona w cudowny
sposób przedłużyła jego życie dzięki dziecku, jakie mogła mu urodzić.
Bezinteresowność
dziewczyny zapewne wprawiała króla w zakłopotanie. Dawała mu ciepło,
dbała o niego, rozgrzewała jego ciało, które nie mogło samo się już
rozgrzać. Czyż nie jest wielką tragedią dla mężczyzny mieć u swego boku
piękną młodą kobietę (a raczej jeszcze dziecko) i nie potrafić się do niej zbliżyć. Patrzeć
codziennie na jej piękne ciało i nie móc dać sobie i jej przyjemność
bliskości.
A
może to ona, młoda, nieświadoma, dziewiczo niewinna, przeżywała większą
tragedię. Może jej rozpacz każdego dnia wzrastała przez chłód jakim
obdarzał ją król, który na pewno nie przyznał się, że jest już
niesprawny. Może ta młoda dziewczyna pogrążała się codziennie w żalu z
powodu dystansu, w jakim pozostawał ją król. Wielką tragedią musiało dla
niej być odrzucenie jej przez króla. Życie ostatniej żona króla bez
potomstwa było nic nie warte. Nie miała podstaw, aby móc chcieć żyć.
Kobieta, która była żoną króla nie miała prawa mieć już po nim innego
męża! Od młodości skazana na samotność, bo czymże innym było życie z
królem, który nie mógł się do niej zbliżyć, który nie mógł dać jej
potomstwa. Skazana na śmierć od chwili zgodzenia się na tak ciężką
służbę, która była wyrokiem śmierci.
Musiano
szukać w całym kraju izraelskim, aby znaleźć dziewczynę gotową
poświęcić swoje krótkie życie królowi. Jak wiele potrzebowała odwagi,
aby samodzielnie zdecydować się na śmierć. Jednak nie to było dla niej
ważne. Chciała umilić ostatnie chwile odchodzącemu królowi.
Cóż
za odwaga! A może to nie odwaga tej około dziewięcioletniej dziewczynki
tylko egoizm? Może rodzicielski nakaz? Chęć zdobycia uznania, majątku i wielowiekowej sławy?
Tylko skąd ona mogła wiedzieć, że król Dawid jest na tyle ważny, że jego
imię przetrwa w oceanie królewskich imion?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz