Etykiety

piątek, 21 grudnia 2018

Christophe Cazenove "Sisters. 11: Ona ma to we krwi!" il. William Maury

Christophe Cazenove, Sisters. 11: Ona ma to we krwi!, il. William Maury, tł. Maria Mosiewicz, Warszawa „Egmont” 2018
Najlepsze przyjaciółki i najwięksi wrogowie jednocześnie? To muszą być siostry. Kochają się wzajemnie, ale na co dzień są siebie złośliwe, rywalizują ze sobą, zrzucają jedna na drugą obowiązki, starają się zaimponować i zdobyć jak najwięcej uwagi otoczenia, a do tego ich kłótnie są legendarne… Posiadanie siostry nie jest łatwe. Bycie siostrą również. Wiąże się to z ciągłą czujnością i koniecznością stawiania granic prywatności oraz ciągłej walki o szacunek. Jednak siostry czasami potrafią zjednoczyć swoje siły, stworzyć razem coś pięknego. O takich relacjach opowiadają tomy komiksu „Sisters”, francuskiej serii komiksów Christophe’a Cazenove’a i Williama Maurego. Humorystyczna codzienność dwóch sióstr, Wendy i Marine, jest tematem akcji. Mała miejscowość, szkolne i rodzinne życie, a do tego miłość zmieszania z niechęcią sprawiają, że komiksy czyta się bardzo przyjemnie. Jak to w życiu bywa kilkuletnia Marine naśladuje nastoletnią Wendy. Takie relacje często prowadzą do spięć. Dziewczynki prześcigają się w pomysłach na psikusy, a jeśli trzeba to dbają o siebie. Cechą charakterystyczną serii są jednostronne historyjki, co ułatwia lekturę i pozwala na czytanie bez zakładek. Do tego ilustracje wykonano w słodkich, cukierkowych kolorach, dzięki czemu mają specyficzny klimat.
Codzienność sióstr to scenki, które mogą być częścią życia każdego rodzeństwa: dzielą się ubraniami, młodsze muszą nosić ubrania po starszych, muszą razem spędzać czas, razem odnajdują interesujące zajęcia w nudnych czynnościach, ale jednocześnie muszą dbać o swoją prywatność i przywileje.  Wendy i Marine dzieli spora różnica wieku: jedna jest już nastolatką, a druga dopiero zaczyna szkolną przygodę. Wydają się należeć do dwóch różnych światów, w których inne rzeczy są ważne, a mimo tego łączy je bardzo wiele. Codzienne złośliwości nie przeszkadzają im w dobrej zabawie, na którą przecież są skazane z racji bycia siostrami. Bywają jednak takie chwile, że tylko siostra może pocieszyć, uratować i zapewnić towarzystwo oraz zjednoczyć się w walce z rodzicielskimi pomysłami, a te bywają naprawdę dziwne. Ponad to Wendy i Marine bywają superbohaterkami w swoich zabawach, które czasami kończą się zapchaniem odkurzacza przez wieżę ciśnień.
Scenki przybliżające nam świat Wendy i Marine nie posiadają długiej, skomplikowanej fabuły. Życie sióstr ujęto w jednostronicowe pełne humoru niedługie opowieści, które mogą z powodzeniem zastąpić tom z „kawałami”, dzięki czemu będzie to świetna lektura dla początkujących czytelników. Komiksy z serii „Sisters” polecam uczennicom szkoły podstawowej.
„Ona ma to we krwi!” to już jedenasty tom. Siostry nadal nie mogą bez siebie żyć, a z drugiej strony życie razem bywa uciążliwe. Tym razem akcja toczy się wokół legendarnej śliwy zasadzonej w dniu urodzin Wendy i nieszczęsnego drzewka zasadzonego przez starszą siostrę, aby uczcić narodziny Marine. Poczucie krzywdy wynikające z tego, że druga roślina się nie rozwinęła dominuje w sporej ilości scenek, w których młodsza z sióstr z lekką zazdrością zerka na starszą korzystającą z uroków posiadania własnego drzewka. Do tego pojawi się motyw remontowania pokoju oraz dziwnego zaangażowania Marine w pomoc, polowania na pamiętnik przez młodszą z dziewczyn. Tradycyjnie gdzieś w tle będą przemykać rodzice, o których wiemy, że ojciec jest rysownikiem komiksów.
Wielkim plusem całej serii jest to, że każda strona jest osobną historią, w której znajomość wcześniejszych przygód jest zbędna. Niepowiązane ze sobą zabawne scenki z codzienności tworzą interesującą całość o specyficznej fabule. Całość dopełniają piękne ilustracje z nowoczesną kreską i wprowadzające czytelników w świat dzieci oraz młodzieży. Polecam młodym czytelniczkom poszukującym dawki humoru. „Sisters” doskonale zabawią, rozbawią i zachęcą do czytania. Moja córka jest wielką miłośniczką tej serii komiksów i zaczytuje się w nich z takim samym zaangażowaniem, jak w kultowych „Smerfach”.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz