Etykiety

sobota, 31 lipca 2021

Anna Rybkowska "Ślady życia. Tom 3: Dotyk lata"


Życie to pasmo wzlotów i upadków. Niby wydaje nam się, że mamy na nie wpływ, a później okazuje się, że to inni bardziej sterują naszym losem niż my sami. Do tego ciągłe zwroty, niespodzianki. Życie potrafi zaskakiwać – mówimy, kiedy wydarza się w nim coś, czego byśmy się nie spodziewali. Ale to nie życie płata nam figle, przeorganizowuje nam codzienność, sprawia, że musimy zweryfikować nasze cele, wyznaczyć nowe, uporać się z powrotami demonów z przeszłości lub uzyskaniem wielkiego spadku, a później niespodziankami, które taki dar niesie, odkrywaniem masek noszonych przez bliskich. Sprawcami zawsze są ludzie, którzy w taki, a nie inny sposób kierują naszym losem, a my wodzeni za nos dajemy się zaskoczyć. Czasami bardziej, czasami mniej świadomie. Jeśli tylko ich mijamy i nie mają wielkich możliwości wywarcia wpływu mogą oddziaływać nieświadomie. Jednak, kiedy w grę wchodzą duże pieniądze sprawa zawsze robi się poważna. Do tego takie niespodzianki niosą ze sobą pakiet przykrości. Oczywiście takie przypadki z oddziaływaniem przez obdarowanie są sporadyczne i tylko w książkach pojawiają się jak grzyby po deszczu. Czasami są to bardziej, czasami mniej prawdopodobne. Do której grupy zaliczymy taką niespodziankę zależy od nas. Musimy jednak pamiętać, że czasami najmniej prawdopodobne scenariusze potrafią być prawdziwe. I mogą przydarzyć się właśnie nam. Nawet, kiedy jesteśmy najbardziej sceptycznymi i pokonanymi przez życie osobami. Tak jest właśnie w stworzonym przez Annę Rybkowską cyklu „Ślady życia”, w której mająca dorosłe dzieci Berenika dostaje informację, że odziedziczyła spadek po swoim dawnym kochanku, o którym ze względu na traumę, jaką jej zaserwował pragnęła zapomnieć. On jednak robi wszystko, aby jej się to nie udało. Tym sposobem mieszkająca z rodzicami rozwódka w końcu ma szansę na odmianę losu. Tylko uzyskanie spadku wymaga spełnienia paru warunków, które nie tylko przemeblują życie całej rodziny, ale też wprowadzą bohaterkę w inny świat, bo mokradła, na których zamieszka to nie tylko miejsce urokliwe, ale i pełne niespodzianek, tajemnic, dziwnych zdarzeń, paranormalnych zjawisk, które sprawiają, że z jednej strony oczekujemy cudu, a z drugiej zadajemy sobie pytanie, który z bohaterów za tym stoi. Z miejskiego zgiełku, ciasnego mieszkania rodziców, uciążliwych przyzwyczajeń starszych podopiecznych ma trafić na prowincję. Sama. Do dużego, opuszczonego domu i zamieszkać tam przez rok. Czy podejmie wyzwanie? Co ją czeka? Dlaczego wspomnienia z przeszłości dotyczące darczyńcy spadku są tak bolesne?
Cyklem „Ślady życia” Anny Rybkowskiej jestem totalnie oczarowana. Powieść ma klimat, który sprawił, że nie mogłam się od niej oderwać. Na początku mamy zwyczajną akcję pełną szarej, dobijającej rzeczywistości, ale później w świecie bohaterki zaczynają dziać się rzeczy niezwykłe. Można by powiedzieć, że wręcz magiczne. Przed jej domem pojawiają się i znikają dziwne rzeczy, ktoś wydaje się obserwować ją, ale nie ma śladów. Do tego w domu przedmioty zmieniają miejsce, a w drugim tomie pojawią się kolejne niespodzianki, które z jednej strony pozwolą odpłynąć do czasu dzieciństwa, a z drugiej zrobią z bohaterką coś takiego, że trudno będzie ją poznać. Z każdą stroną tych niezwykłości przybywa. Osoby goszczące w jej domu dokładają swoje porcyjki odkryć i tajemnic, w wśród których wisienkami na torcie codzienności będzie romans z młodszym mężczyzną i opieka nad zniedołężniałymi rodzicami.
Zacznijmy jednak od początku, ponieważ tak się rozpędziłam, że opowiedziałabym Wam połowę cyklu, a nie o to tu chodzi. Chcę Wam pokazać, dlaczego właśnie z tymi książkami będziecie dobrze się bawić i wypoczywać oraz wchodzić w klimat zimy, a później świąt, przedwiośnia, wiosny, rozkoszować się urokami lata. Szczerze mówiąc nie mogę doczekać się już ostatniego tomu, bo miejsce, do którego trafiła bohaterka jest nie tylko urokliwe, ale i magiczne, skrywające ważną tajemnicę, do której każda kolejna książka nas przybliża.
W pierwszym tomie zatytułowanym „Uśmiech zimy” wchodzimy w otwierającą książkę chłodną porę roku, w której dominuje wiatr i deszcz potęguje nastrój towarzyszący bohaterce. Kiedy jej byt poprawia się mamy piękną, malowniczą zimę z wszystkimi jej zaletami. Jest biało, puchato. Z zimy miejskiej pełnej pluchy przechodzimy do jej prowincjonalnej wersji i to w chłodniejszej części kraju, dzięki czemu możemy nacieszyć się śnieżną kołderką przykrywającą okolice. W takim krajobrazie wchodzimy w klimat świąt. Jest tu strojenie przestronnego domu, przygotowywanie tradycyjnych potraw. Wydaje nam się, że razem z bohaterką czujemy zapach choinki, maku i piernika. Do tego otoczenie jest jakby jaśniejsze, nieprzytłaczające, dające poczucie wolności. Ciasne, miejskie mieszkanie i szare okolice zastępują przestrzenie prowincji.
Zima wykorzystana jest tu do pokazania nastrojów, ale tworzy też aurę tajemniczości. Berenika dostaje w spadku majątek, którego do końca nie może odkryć, bo wszystko znajduje się pod śniegiem. Jej poznawanie ogranicza się do wchodzenia w zakamarki domu, który ciągle będzie zaskakiwał bohaterkę.
Anna Rybkowska zabiera nas na zasypaną śniegiem prowincję. Kontrast między miastem a wsią jest tu duży: szare, błotniste, ponure miasto, w którym bohaterka musi walczyć z przytłaczającą ją rzeczywistością, niskim poczuciem własne wartości wynikającym z rozwodu, małej pensji i bycia skazaną na mieszkanie z rodzicami, a z drugiej strony prowincja, na której ma cały dom dla siebie, duże, białe puchate przestrzenie, których tajemnice skrywa śnieg. Dostrzegamy jak miejsce zamieszkania wpływa na nastrój Bereniki. Żyjącą w mieście z niepełnosprawnymi rodzicami bohaterkę powoli dopada depresja, zniechęcenie, bezsilność, poczucie bezsensu, porażki. Żyjąca w takich warunkach rozwódka nie ma za bardzo możliwości zbudowania nowego związku, dlatego godzi się na kompromisy, które z dala od miejskich ograniczeń zaczynają być dla niej widoczne.
Tom drugi otwiera podobny nastrój jak w tomie pierwszym. Mamy tu rezygnację, bezradność, poczucie samotności. Tym razem jest to wpływ długiej zimy. Wiosenne przesilenie przynosi fizyczne wyczerpanie. Odcięcie od świata, posiadanie domu, sporych posiadłości bez dochodów, otaczanie się interesownymi znajomymi sprawiają, że Berenika opada z sił. Do tego w szafie na strychu znajduje krówki z własnego dzieciństwa. Będą one niczym proustowskie magdalenki i carrollowskie ciasteczka zmieniające bohaterkę i przenoszące do innych wymiarów, odmieniające wygląd. Berenika wydaje się zanikać. Przyroda rozkwita, a ona przekwita. Do życia powraca, kiedy wiosna już wybujała z intensywną zielenią oraz zapachami, a także całym mnóstwem dziwnych postaci spacerujących po jej posiadłości.
Wiosna to czas niepokojących odkryć, zaskakujących wydarzeń i kolejnych rewolucji w życiu. Możemy z boku obserwować całe mnóstwo szantaży emocjonalnych, oceniania, pouczania, strofowania. Berenika niby jest dorosłą kobietą, ale mamy wrażenie, że nikt nie traktuje jej zdania poważnie. Ważną rzeczą, której musi się nauczyć to stawianie granic innym. Czy w dziwnych okolicznościach posiadłości, w której mieszka będzie to możliwe?
Trzeci tom przenosi nas do lata pełnego smaków i zapachów. Przyroda pieści zmysły mieszkańców. W dużym sadzie można znaleźć porzeczki, agrest. Na mokradłach rosną zioła, chaszcze, ale też i egzotyczne rośliny. Niektóre wplączą Berenikę w duże kłopoty.
„Dotyk lata” otwiera pogrzeb dobrodusznego proboszcza mówiącego gwarą. Wraz z jego śmiercią wyjdzie na jaw kilka tajemnic z jego młodości, ale też pojawią się pytania o to, czego przestraszył się na mokradłach należących do Bereniki. Bohaterka odkryje, że życie na wsi wcale nie musi być łatwe, a wejście w hermetyczną mała społeczność czasami niemożliwe. Zwłaszcza, kiedy jest się „dziedziczką” mieszkającą na uboczu w miejscu skrywającym tajemnice wielu mieszkańców.
Codzienne obowiązki, wydłużający się dzień, ciepło, uroki przyrody pomogą Berenice wrócić do lepszej formy, rozbudzą zapał i sprawią, że będzie nie tylko bardziej pozytywnie nastawiona do życia, ale też i asertywna. Lato pozwoli jej na dalsze wędrówki, zapuszczanie się w kolejne obszary posiadłości.
Pisarka w swojej powieści potęguje aurę tajemniczości. Stary budynek wydaje się kryć w sobie wiele tajemnic, dzieją się w nim i wokół niego dziwne rzeczy, pojawiają się labirynty, znikają przedmioty. Anna Rybkowska ucieka się tu do teorii zakrzywienia czasoprzestrzeni i takiej podróży w świecie. A wszystko w miejscu owianym sporą ilością tajemnic. Odkrywamy kolejne tragedie, do których tu doszło. Cykl tylko pozornie jest powieścią obyczajową. Kiedy przyglądamy mu się przez pryzmat hermeneutyki dostrzegamy niesamowite bogactwo, erudycyjność, wielość fantastycznych pomysłów połączonych z teoriami naukowymi, co sprawia, że z jednej strony mamy wrażenie obcowania z opowieścią o paranormalnych zjawiskach, a z drugiej realnych wydarzeniach. Pisarka umiejętnie wodzi czytelnika za nos. Tak samo jak obdarowujący Berenikę spadkiem. Co z tego wyniknie? Mam nadzieję, że już niedługo dowiemy się z ostatniego tomu, który trafi do czytelników już za kilka miesięcy.



2 komentarze: