Etykiety

środa, 24 listopada 2021

Artur Daniel Liskowacki, Bogdan Twardochleb "Przybysze i przestrzenie. Szkice o pisarzach szczecińskich"



Ziemie Odzyskane to teren szczególny, na który po wojnie nowi osadnicy przynieśli wzorce kulturowe z rodzinnych stron. Niektórzy w swojej twórczości zawierali tęsknotę za dawnym światem, wzdychali do krajobrazów z młodości. Ich egzystencję oraz twórczość kształtowały też lepsze lub gorsze warunki mieszkaniowe, bo mimo że były to ziemie opuszczone, mieszkań było zdecydowanie zbyt mało na potrzeby napływającej ludności. Wielu tworzyło w nędzy, niedostatku, który nie powstrzymywał ich od bycia barwnymi ptakami na tle szarego otoczenia. Po śmierci, w świadomości nielicznych czytelników, zostali wypchnięci poza granice pamięci, która jest ważna nie tylko dla twórców, ale i dla tych, którzy pragną zrozumieć tamte dziwne czasy. Artur Daniel Liskowacki i Bogdan Twardochleb w książce „Przybysze i przestrzenie. Szkice o pisarzach szczecińskich” przypominają ważne dla miejscowej literatury postacie, opowiadają nie tylko o ich twórczości, ale też i wyzwaniach, jakie stawiało przed nimi życie w nowym miejscu, w nowej dyktaturze. Publikacja ta nie jest pierwszą próbą utrwalenia tych minionych postaci, ale najnowszym przeglądem, w który wpleciono codzienność osób tworzących literaturę w Szczecinie.
Dobór bohaterów książki jest ciekawy, bo w publikacji liczącej około sto trzydzieści stron trudno zmieścić wszystkich twórców. Zawarte w publikacji teksty to w pewnym sensie przedruk szkiców, które ukazywały się na łamach „Kuriera Szczecińskiego”. Teksty są niedługie, językowo żywe, ukazują codzienność prezentowanych osób. Dopracowane, czasami rozbudowane, trafiają w postaci książki do szerszego grona odbiorców, dzięki czemu możemy zobaczyć twórców pomnikowych, w pewien sposób wyklętych, nieodnajdujących się w rolach społecznych, jak również wielu przykładnych obywateli. Nie ma jednego przepisu na bycie zapamiętanym, utrwalonym i inspirującym. Każdy z twórców podąża własną drogą i autorzy tekstów pięknie to pokazują. Z dwudziestu tekstów wyłaniają się nie tylko sylwetki pisarzy, ale też codzienność Polaków przybyłych do Szczecina po wojnie. Liskowacki i Twardochleb za cel postawili sobie pokazanie szczecińskiego środowiska literackiego, ale opowiadając o zmianach w życiu, trudach, wyzwaniach, relacjach z władzą, dają coś więcej: jest to obraz miasta, warunków, w jakich przyszło żyć każdemu, kto tu trafił. Wprowadzają czytelnika w labirynt zależności oraz trudów, jakim musieli stawić czoło pisarze i poeci zmuszeni ważyć każde słowo, zmuszeni do godzenia się z decyzjami cenzorów i walczący o przydział papieru. W „Szkicach” utrwaleni są tacy twórcy, jak Nina Rydzewska, Maria Boniecka, Franciszek Gil, Ryszard Liskowacki, Jerzy Pachlowski, Katarzyna Suchodolska, Zbigniew Brzozowski, Helena Raszka, Joanna Kulmowa, ale to nie wszyscy. Jedni przybyli tu z konieczności, innych władze miasta skusiły wizją pięknej przyszłości. Łączy ich to, że są spoza Szczecina i jego okolic. Tylko jeden z pisarzy, Henryk Banasiewicz, tworzy w miejscu urodzenia. Pozostali to powojenni wędrowcy mający wypełnić pustkę i uciekający przed zagarnięciem ich w ramy innego, wrogiego państwa przez przesunięte granice. Pochodzący z dopiero co utraconych Kresów, z Syberii, Kazachstanu, Mandżurii, ale też i z Wielkopolski stają się budowniczymi kultury, kronikarzami mijających obrazów, aby mogły one dotrwać do naszych czasów na kartach ich książek. Różnorodność pochodzenia przyczyniła się w pewnym sensie do wielokulturowości.
Opowieść o szczecińskim środowisku literackim jest pretekstem do pokazania dróg, jakie przemierzyli poszczególni twórcy. Większość z nich zaczyna się jeszcze przed wojną, kiedy to w zupełnie innym środowisku żyli i tworzyli, bywali już rozpoznawani. Miasta odzyskane potrzebowały takich artystów, aby kształtować poczucie patriotyzmu regionalnego, kreować przywiązanie do nowych ziem. Twórcy często dostawali jasne wskazówki od władzy, o czym mają pisać. Jedni stosowali się do nich świetnie, a inni szli pod prąd wyrzucający ich nie tylko poza margines życia twórczego, ale też społeczeństwa.

Autorzy „Szkiców” wprowadzają czytelnika w stylistyki prezentowanych twórców. Mamy piękną analizę sposobów pokazywania świata a także informacje o dalszych losach tekstów. Czytelnik dostaje ogrom informacji o wydanych i odkrytych tekstach, ale też zostaje uświadomiony, że jeszcze wiele prac może pozostawać nieodkrytych, wiele jest niedocenionych lub zostało zniszczone przez spadkobierców. Pisane bardzo przystępnie „Szkice” dalekie są od naukowego żargonu, ale nie brakuje im hermeneutycznego i komparatystycznego podejścia pozwalającego umiejscowić postacie pisarzy na tle innych twórców. Są to szkice pełne ciekawostek i żywych, barwnych portretów, dzięki czemu mogą zachęcić do poszukiwań i poznawania historii, zgłębiania okoliczności powstawania sztuki oraz poczucia przynależności na ziemiach, które polskie nie były, a takimi musiały się stać. Patrząc na życie twórców, widzimy, w jaki sposób powoli wypełniano pustkę, aby nadać jej wymagane kształty. Tutaj literatura bardziej niż gdziekolwiek indziej staje się narzędziem programowania społecznego, o czym zapominamy, pędząc od nowości do nowości, którymi ciągle zalewa nas rynek wydawniczy. Zapominamy o dawnych problemach osób tworzących, ich obijaniu się o cenzurę, konieczności dostosowania tekstów do obowiązującej narracji politycznej. „Przybysze i przestrzenie” pięknie nam to przypominają. Mało tego: uświadamiają, że każdy z nas jest przybyszem w określonej przestrzeni i ma wpływ na kształtowanie jej. Ta podróż w przeszłość to świetny czas na hermeneutyczną i komparatystyczną refleksję pozwalającą uświadomić sobie różnice sposobów patrzenia oraz świat wartości, przypomina nam, że w oceanie działalności innych skazani jesteśmy prędzej czy później na zapomnienie, bo kolejne pokolenia będą pędzić za tym, co nowe, więc dla nich ciekawe. Pochylanie się nad przeszłością to też pewnego rodzaju przeglądanie się w niej. Szukanie punktów wspólnych, a nie tylko dostrzeganie różnic. Właśnie te momenty łączenia i nakładania się są interesujące, bo posiadając taką świadomość, stajemy się czytelnikami inaczej odczytującymi także najnowsze teksty, poszukującymi w przeszłości tego, co wartościowe i czasami wyparte przez czas, ale zachowane w tekstach dawnych twórców nawet, kiedy owe teksty wydają się nieaktualne, nieporadne, a ich język trąci myszką. Bo i też nieporadni bywali twórcy, którzy często z powodu wojennej zawieruchy nie otrzymali wystarczającej edukacji. To jednak nie powstrzymywało ich przed przemawianiem przez swoje dzieła do ludzi i w pewien sposób wpływania na nich. Literatura utrwala to, co minione, staje się pomnikiem znaczeń i wydarzeń, przypomina je za każdym razem, kiedy wchodzimy w zapomniane teksty. I właśnie z tego powodu zbiór szkiców Liskowackiego i Twardochleba jest pracą ważną i potrzebną.
Zapraszam na stronę wydawcy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz