Życie chłopów i szlachty przeplatało się, zazębiało jak trybiki w sprawnie działającej maszynie. Malutkie kółeczko obracało dużym i zarządzało jego energią, życiem i czasem, dostatkiem oraz szczęściem. Potulnie pracujący chłopi uginali swoje karki, a kiedy w obliczu małego buntu prostowali były ona smagane batem. Los chłopa był prosty: musiał odpracować pańszczyznę, a później zadbać o własny dom, walczyć z niedostatkami w okresie przednówka. Nie było litości i zrozumienia. Szczególnie trudny był los chłopek, które pracowały do samego porodu i od razu po nim. Takie luksusy jak dochodzenie do siebie po wydaniu na świat potomka przysługiwały tylko szlachciankom. Do takiego świata zabiera nas Monika Rzepiela w „Sadze polskiej”.
„Szlacheckie gniazdo” to pierwszy tom otwarty przez dwa wcześniejsze porody: szlachcianki
i chłopki. Rok 1776 przyniósł wiele zmian, których uwieńczeniem jest właśnie
zaangażowanie żony ekonoma do wykarmienia dziecka Pawłowskich. Leontyna i
Marysia w ten sposób stają się siostrami mlecznymi. Ich relacje zostają
zerwane, kiedy córka państwa już może jeść zwykłe pokarmy. Czas karmienia jest
dla Hrustyny Konopki możliwością odpoczynku i zarobienia dodatkowych pieniędzy
oraz spokojniejszego zajęcia się także własnym dzieckiem. Czas ucieka i we
dworze staje się zbędna. Widzimy jak jej dzieci powoli dorastają, stają się
coraz samodzielniejsze, są włączane w domowe obowiązki, przyuczane do pracy w
polu. Nie zabraknie tu też zabawy, życia zgodnego z porami roku. Proste i pełne
niedostatków życie chłopów autorka zestawiła z wytwornym życiem znudzonej
szlachty, która wolny czas urozmaica sobie przyjęciami i wycieczkami,
kształceniem się, a nawet romansami. W każdej grupie społecznej nie zabraknie
waśni. Jednak te chłopskie mają inne podłoże.
Monika Rzepiela z wprawą pokazuje różne zwyczaje chłopów i państwa, wprowadza
nas w cykl roku, uświadamia, z jakimi trudami musieli się zmierzyć. Opowieść
snuta spokojnie, ale trudno się od niej oderwać. Dla mnie była to troszkę jak
podróż do czasów dzieciństwa. Wiele ze zwyczajów odeszło do lamusa, a i życie
na wsi stało się łatwiejsze. Pisarka przypomina jak było kila wieków temu, ale
wiele z opisanych rzeczy (zwłaszcza związanych ze świętami i pracami kilku kobiet
w jednym domu) trwało jeszcze w latach 80 XX wieku. Znajdziemy w tej książce
chłopskie wierzenia, całą masę opowieści i zabobonów, które nadal bywają
przekazywane z ust do ust i pielęgnowane w małych społecznościach, w których
natura wyznacza cykl życia.
„Szlacheckie gniazdo” nie tylko pozwala nam poznać odmienne zwyczaje, mody, ale
też uświadamiamy sobie jak niesamowicie różne było życie chłopskich i
szlacheckich dzieci. Jedne mogły się bawić, uczyć, a drugie bardzo szybko
przygotowywano do pracy i założenia własnej rodziny. Syn Pawłowskich może
podróżować po Europie, a dla młodego Konopki jedyną rozrywką jest potańcówka
karczmie. Córki z dworku natomiast miały bony, opiekunki, nauczycielki, a mała
chłopka powoli oswajała się ze zwierzętami, dbaniem o nie, gotowaniem, szyciem,
sprzątaniem. Spokojny los chłopskiej rodziny zaburzają kolejne śmierci.
Kilkunastoletnia dziewczyna musi przejąć obowiązki matki. Ten trud zderzony z
życiem we dworku sprawia, że pięknie zostaje podkreślona różnica poziomu życia
biednych i bogatych.
Monika Rzepiela pięknie opisuje brutalność życia. Dzięki niej uświadamiamy
sobie jak trudny był los najsłabszych. Umierały dzieci i starcy oraz kobiety w
ciąży. Wchodzimy do chłopskiej chaty, zaglądamy bohaterom do talerzy,
przyglądamy się życiu od wschodu do zachodu słońca, bo kto by tam bez potrzeby marnował
gromnicę. Widzimy zmaganie się z brakami w okresie przednówka, dostrzegamy jak
bardzo los rodziny zależał od zaradności kobiet. Mamy tu wiele opisów zwyczajów
wiejskich, ale też i codzienność pełną trudu, codziennego dbania o pole i
zwierzęta, zapełnianie spichlerza oraz skrzyń z ubraniami, aby mogły służyć
przez wiele lat. Pęd dworku za europejskimi modami stanowi wyraźny kontrast. A
wszystko osadzone w krajobrazie Podkarpacia.
„Szlacheckie gniazdo” to pięknie utrwalony czas końca istnienia Polski. W losy mieszkańców
prowincji wpleciono wydarzenia polityczne. W okolicy pojawia się Tadeusz Kościuszko,
jest podekscytowanie związane z podpisaniem Konstytucji, kolejne rozbiory, krytyczne
spojrzenie na swoją warstwę społeczną przez Pawłowskiego, którego nie jedno w
czasie sejmików szokowało. Zdecydowanie polecam.
Rewelacyjna książka.
OdpowiedzUsuń