Etykiety

środa, 24 listopada 2021

Autyzm w poczekalni

Czytam sobie właśnie książkę Natasza Socha "(Nie)młodość" i tak mi się przypomniała sytuacja z pewnego urzędu. Jak wiecie jestem z tych matek ciągających wszędzie dziecko. Robię to z dwóch powodów: nie lubię wyręczać się innymi i chcę, żeby dziecko uczyło się przez obserwację.
Siedzimy sobie w poczekalni. A raczej ja siedzę. Pies leży przy nodze i wzdycha ze szczęścia, że Ola nie zahaczyła go niechcący kolanem tylko grzecznie rozkłada się na podłodze ze swoimi zabawkami. Wtedy była faza na czekoladowego króliczka. Nie był on brązowy, ale kiedy był nowy był o zapachu czekolady. Tak do 10 prań. Oczywiście leżenie Olki spotkało się ze spostrzeżeniami, że dziecko się pobrudzi.
-Mamy pralkę w domu - mówiłam, bo nie chciało mi się po raz kolejny wchodzić w dyskusję, dlaczego wolę dziecko rozkładające się w spokoju na podłodze niż drące się jak zarzynane prosię.
Po długim czekaniu przyszedł starszy pan. Zmierzył nas wzrokiem. Usiadł i coś burczał pod nosem o rozwydrzeniu. Siedziałam skupiona na Oli i psie (żeby się dzieciaki łapami i rękami nie poszturchały). Przyszła kolejna osoba (kobieta tak z 20 lat starsza ode mnie). Popatrzyła na mnie, a ja jak ja (sukienka czymś wybrudzona, bo mi dziecko buzię od lodów w nią wytarło). Usiadła obok starszego pana. On do niej:
-Widzi pani, co to się teraz wyprawia. Młodzi roszczeniowi, wszędzie się z tymi swoimi dzieciakami pchają i jeszcze psy zabierają ze sobą. Kiedyś to było nie do pomyślenia, żeby kobieta do urzędu się z dzieckiem pchała. A teraz? W dupach się poprzewracało.
-Ma pan rację. Dzieci i starcy powinni siedzieć w domu, żeby nie razić młodych i sprawnych swoją niedołężnością. Zwłaszcza tą emocjonalną - powiedziałam i wstałam, bo właśnie była moja kolej do wejścia na audiencję do urzędnika.
Uwielbiam ludzi, którzy mieli okazję żyć w tych lepszych czasach i przez to współczesność ich uwiera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz