Ludzie od zawsze lubili dzielić się wspomnieniami z podróży. Powstawały lepsze i gorsze wspomnienia z wypraw. Wyjazdy traktowano jako możliwość zdobycia doświadczenia, poznania świata oraz zdystansowania się do codzienności. Odbywały się przy okazji misji politycznych czy zarobkowych. Każda tego typu książka bardzo wiele też mówi o bohaterze wyprawy. Czasami są to narzekania białych Europejczyków (ostatnio nawet Polaków-katolików) na swobodę obyczajów i różnorodność i tego typu książki zdecydowanie skutecznie odciągnęły mnie od sięgania po takie lektury. Przełom nastąpił wraz z pojawieniem się pytania o patronat do książki Piotra Kępińskiego „Po Rzymie”, w którym autor dzieli się spostrzeżeniami z kilku lat mieszkania w mieście uchodzącym za kolebkę naszej cywilizacji, synonim ładu, zorganizowania, piękna, przepychu, bogactwa zabytków, perfekcji. Pokazał, że z bliska Wieczne Miasto jednak nie wygląda tak pięknie jak w przewodnikach. Znowu zawaliła się kamienica, znowu w Tybrze płyną śmieci, znowu ulice śmierdzą i drżą i znowu musimy patrzeć na brzydkie kontenery na śmieci oraz ustawione wokół nich śmieci. Wielkie żelazne skrzynie przypominające te, które na polskiej prowincji nie dziwią nikogo. W Rzymie też nie, ale kontrastują z zabytkami. Ten obraz sprawił, że Rzym stał się dla mnie miastem bliskim, pełnym mankamentów, które mogę zobaczyć w najbliższym otoczeniu. Ten żywy obraz zaintrygował mnie i kiedy pojawiła się książka Agnieszki Zakrzewicz „Rzym. Najpiękniejsze wakacje” rzuciłam się na nią z wielkim zapałem.
Pisarka zabiera nas w niedługą podróż po stolicy Włoch. Jest to spojrzenie
nastolatki oszołomionej kontaktem z zabytkami, wielkością metropolii,
różnorodnością mieszkańców, form, kolorów, dźwięków. Jest na tyle krótko, że
nie ma czasu dostrzec mankamenty, znudzić się, wkurzyć na niedogodności. Za to
jest jak dziecko w sklepie z zabawkami: wszystko się podoba, wszystko chce
chłonąć i tym młodzieńczym entuzjazmem zaraża czytelników. Ten zachwyt jest
zaraźliwy i pozwala też nieco inaczej spojrzeć na otoczenie, w którym się
mieszka.
Książka Agnieszki Zakrzewicz to opowieść o nastoletniej Elizie, która po zdaniu
matury jedzie na zaproszenie siostry ojca do miasta, w którym ona mieszka.
Doświadcza pierwszego lotu samolotem, próbowania potraw, kontaktu z zabytkami,
sztuką i historią. Wędrówka po poszczególnych częściach miasta staje się
pretekstem do pokazania różnorodności ludzi, kształtów, kolorów i smaków oraz
ulicznego gwaru. Pięknie opisuje żywiołowość ludzi, jest otwarta i zaintrygowana
tym, w jaki sposób mieszkańcy się komunikują. Każda strona to okazja do
zabrania czytelnika w świat emocji, jakie wywołuje rzymskie otoczenie oraz
motywacja do wyszukiwania zdjęć poszczególnych miejsc w internecie. Mimo tego
powieść-przewodnik czyta się szybko. Ciotka okazuje się tu świetną
przewodniczką i erudytką, która wprowadza w niesamowicie bogatą historię,
podsuwa legendy i opowiada o dawnych powiązaniach Polski z Rzymem. Pojawia się
temat państwa wyznaniowego uzależnionego od władzy kościelnej, buntu, kreowania
legend wokół świętych. Wędrówka po kościołach, ulicach, placach staje się
pretekstem do poznania najsłynniejszych twórców i ich dzieł. Ze względu na to,
że Kościół miał bardzo duże wpływy w tym mieście poznamy wiele ważnych dla kultury
katolicyzmu w Rzymie postaci, pojęć, historii, świąt, festiwali, mecenasów
sztuki, mitologii związanej z kultem świętych, opowieści o prześladowanych
wolnomyślicielach, nawiązaniach do ich życia w literaturze (także polskiej). Do
tego pisarka przemyca nam sporą dawkę wiedzy o dawnej roli kobiet w
społeczeństwie, zobaczymy jak te role zmieniły się w historii.
Każdy rozdział jest tu innym regionem miasta, podrozdziały zabierają nas do
określonych zabytków lub popularne ulice. To pozwala też na wyrywkowe czytanie
poszczególnych fragmentów, traktowanie publikacji jak przewodnika po zabytkach.
Dzięki przewodniczce mieszkającej w tym mieście możemy poznać także miejsca
odwiedzane przez mieszkańców Rzymu.
Opisy Agnieszki Zakrzewicz są bardzo
sugestywne. Czytając wydaje nam się, że wchodzimy we włoskie uliczki i czujemy
się jak u siebie. I nawet krajobraz staje się bliski, potrawy i budowle
na wyciągnięcie ręki, odgłosy w zasięgu naszego słuchu. Zderzamy się też z
różnym podejściem do pielęgnowania zabytków. Z jednej strony mamy te odnowione
i cieszące oko, a z drugiej pojawiają się brzydkie, zaniedbane, walące się. Ulice
pełne są tu sztuki, tańca, miejsc, w których można zjeść dobre jedzenie. Każda
wizyta w lokalach gastronomicznych to pretekst do podzielenia się wrażeniami z
kontaktu z potrawami, ale też wspomnieniami z dzieciństwa włoskiego męża cioci,
która jest fantastyczną przewodniczką, bo nie tylko pokazuje miejsca, ale daje
też pouczające wykłady przemycające sporą dawkę wiedzy o przemianach
politycznych na półwyspie iberyjskim.
Dzięki młodej i zafascynowanej otoczeniem bohaterce wykreowanej przez Agnieszkę
Zakrzewicz w czasie lektury mamy
wrażenie płynięcia przez Rzym i jego niezwykle bogatą historię. Pisarka z bardzo swobodnie i z wielką wprawą wędruje od
miejsca do miejsca, wyszukuje podobieństw, kontrastów, pokazuje zabytki,
tłumy turystów, ale też zaułki znane tylko mieszkańcom tego miasta. W czasie
zwiedzanie czas bardzo szybko tu płynie. Mimo sporej objętości całość lekka, interesująca i bardzo wakacyjna. Zdecydowanie
możemy ruszyć z tą powieścią po rzymskich ulicach i razem z bohaterką ulec
urokowi tego miasta.
„Rzym. Najpiękniejsze wakacje” to absolutnie fantastyczna książka. Poczułam
jakbym sama weszła w te ulice Rzymu, usłyszała gwar, zapachy, smaki, zobaczyła
tłumy żywiołowo gestykulujących i dyskutujących ludzi, przyglądała się zabytkom
i nowym budowlom. A najbardziej podobała mi się w tej książce bohaterki, jej
ciekawość otoczenia i zero oceniania typowego do przewodników pisanych przez konserwatywnych
mężczyzn, którzy wiedzą jakich strojów nie nosić. Tu tego nie ma. Jest
ciekawość i chłonięcie otoczenia. I to wszystko tak pięknie opisane, że ma się
wrażenie uczestniczenia w wyprawie. Młodzieńcza żywiołowość i ciekawość odwiedzanych
miejsc jest zaraźliwa. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz