Etykiety

wtorek, 27 czerwca 2023

Agnieszka Zakrzewicz "Rzym. Najpiękniejsze wakacje"


Ludzie od zawsze lubili dzielić się wspomnieniami z podróży. Powstawały lepsze i gorsze wspomnienia z wypraw. Wyjazdy traktowano jako możliwość zdobycia doświadczenia, poznania świata oraz zdystansowania się do codzienności. Odbywały się przy okazji misji politycznych czy zarobkowych. Każda tego typu książka bardzo wiele też mówi o bohaterze wyprawy. Czasami są to narzekania białych Europejczyków (ostatnio nawet Polaków-katolików) na swobodę obyczajów i różnorodność i tego typu książki zdecydowanie skutecznie odciągnęły mnie od sięgania po takie lektury. Przełom nastąpił wraz z pojawieniem się pytania o patronat do książki Piotra Kępińskiego „Po Rzymie”, w którym autor dzieli się spostrzeżeniami z kilku lat mieszkania w mieście uchodzącym
za kolebkę naszej cywilizacji, synonim ładu, zorganizowania, piękna, przepychu, bogactwa zabytków, perfekcji. Pokazał, że z bliska Wieczne Miasto jednak nie wygląda tak pięknie jak w przewodnikach. Znowu zawaliła się kamienica, znowu w Tybrze płyną śmieci, znowu ulice śmierdzą i drżą i znowu musimy patrzeć na brzydkie kontenery na śmieci oraz ustawione wokół nich śmieci. Wielkie żelazne skrzynie przypominające te, które na polskiej prowincji nie dziwią nikogo. W Rzymie też nie, ale kontrastują z zabytkami. Ten obraz sprawił, że Rzym stał się dla mnie miastem bliskim, pełnym mankamentów, które mogę zobaczyć w najbliższym otoczeniu. Ten żywy obraz zaintrygował mnie i kiedy pojawiła się książka Agnieszki Zakrzewicz „Rzym. Najpiękniejsze wakacje” rzuciłam się na nią z wielkim zapałem.
Pisarka zabiera nas w niedługą podróż po stolicy Włoch. Jest to spojrzenie nastolatki oszołomionej kontaktem z zabytkami, wielkością metropolii, różnorodnością mieszkańców, form, kolorów, dźwięków. Jest na tyle krótko, że nie ma czasu dostrzec mankamenty, znudzić się, wkurzyć na niedogodności. Za to jest jak dziecko w sklepie z zabawkami: wszystko się podoba, wszystko chce chłonąć i tym młodzieńczym entuzjazmem zaraża czytelników. Ten zachwyt jest zaraźliwy i pozwala też nieco inaczej spojrzeć na otoczenie, w którym się mieszka.
Książka Agnieszki Zakrzewicz to opowieść o nastoletniej Elizie, która po zdaniu matury jedzie na zaproszenie siostry ojca do miasta, w którym ona mieszka. Doświadcza pierwszego lotu samolotem, próbowania potraw, kontaktu z zabytkami, sztuką i historią. Wędrówka po poszczególnych częściach miasta staje się pretekstem do pokazania różnorodności ludzi, kształtów, kolorów i smaków oraz ulicznego gwaru. Pięknie opisuje żywiołowość ludzi, jest otwarta i zaintrygowana tym, w jaki sposób mieszkańcy się komunikują. Każda strona to okazja do zabrania czytelnika w świat emocji, jakie wywołuje rzymskie otoczenie oraz motywacja do wyszukiwania zdjęć poszczególnych miejsc w internecie. Mimo tego powieść-przewodnik czyta się szybko. Ciotka okazuje się tu świetną przewodniczką i erudytką, która wprowadza w niesamowicie bogatą historię, podsuwa legendy i opowiada o dawnych powiązaniach Polski z Rzymem. Pojawia się temat państwa wyznaniowego uzależnionego od władzy kościelnej, buntu, kreowania legend wokół świętych. Wędrówka po kościołach, ulicach, placach staje się pretekstem do poznania najsłynniejszych twórców i ich dzieł. Ze względu na to, że Kościół miał bardzo duże wpływy w tym mieście poznamy wiele ważnych dla kultury katolicyzmu w Rzymie postaci, pojęć, historii, świąt, festiwali, mecenasów sztuki, mitologii związanej z kultem świętych, opowieści o prześladowanych wolnomyślicielach, nawiązaniach do ich życia w literaturze (także polskiej). Do tego pisarka przemyca nam sporą dawkę wiedzy o dawnej roli kobiet w społeczeństwie, zobaczymy jak te role zmieniły się w historii.
Każdy rozdział jest tu innym regionem miasta, podrozdziały zabierają nas do określonych zabytków lub popularne ulice. To pozwala też na wyrywkowe czytanie poszczególnych fragmentów, traktowanie publikacji jak przewodnika po zabytkach. Dzięki przewodniczce mieszkającej w tym mieście możemy poznać także miejsca odwiedzane przez mieszkańców Rzymu.
Opisy Agnieszki Zakrzewicz są bardzo sugestywne. Czytając wydaje nam się, że wchodzimy we włoskie uliczki i czujemy się jak u siebie. I nawet krajobraz staje się bliski, potrawy i budowle na wyciągnięcie ręki, odgłosy w zasięgu naszego słuchu. Zderzamy się też z różnym podejściem do pielęgnowania zabytków. Z jednej strony mamy te odnowione i cieszące oko, a z drugiej pojawiają się brzydkie, zaniedbane, walące się. Ulice pełne są tu sztuki, tańca, miejsc, w których można zjeść dobre jedzenie. Każda wizyta w lokalach gastronomicznych to pretekst do podzielenia się wrażeniami z kontaktu z potrawami, ale też wspomnieniami z dzieciństwa włoskiego męża cioci, która jest fantastyczną przewodniczką, bo nie tylko pokazuje miejsca, ale daje też pouczające wykłady przemycające sporą dawkę wiedzy o przemianach politycznych na półwyspie iberyjskim.
Dzięki młodej i zafascynowanej otoczeniem bohaterce wykreowanej przez Agnieszkę Zakrzewicz w czasie lektury mamy wrażenie płynięcia przez Rzym i jego niezwykle bogatą historię. Pisarka z bardzo swobodnie i z wielką wprawą wędruje od miejsca do miejsca, wyszukuje podobieństw, kontrastów, pokazuje zabytki, tłumy turystów, ale też zaułki znane tylko mieszkańcom tego miasta. W czasie zwiedzanie czas bardzo szybko tu płynie. Mimo sporej objętości całość lekka, interesująca i bardzo wakacyjna. Zdecydowanie możemy ruszyć z tą powieścią po rzymskich ulicach i razem z bohaterką ulec urokowi tego miasta.
„Rzym. Najpiękniejsze wakacje” to absolutnie fantastyczna książka. Poczułam jakbym sama weszła w te ulice Rzymu, usłyszała gwar, zapachy, smaki, zobaczyła tłumy żywiołowo gestykulujących i dyskutujących ludzi, przyglądała się zabytkom i nowym budowlom. A najbardziej podobała mi się w tej książce bohaterki, jej ciekawość otoczenia i zero oceniania typowego do przewodników pisanych przez konserwatywnych mężczyzn, którzy wiedzą jakich strojów nie nosić. Tu tego nie ma. Jest ciekawość i chłonięcie otoczenia. I to wszystko tak pięknie opisane, że ma się wrażenie uczestniczenia w wyprawie. Młodzieńcza żywiołowość i ciekawość odwiedzanych miejsc jest zaraźliwa. Polecam.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz