Etykiety

środa, 14 czerwca 2023

Iwona Banach "Seria z papugą"


Uwielbiam książki które dają mi wytchnienie, rozbawią, a jednocześnie nie znudzą przewidywalnością akcji. Jeszcze musi być podsycane napięcie. Takie wrażenia może zapewnić czytelnikowi dobrze napisana komedia kryminalna. No i tu mam kilku swoich pisarzy i pisarek, do którego grona należy też Iwona Banach, po której powieści sięgam od jej poruszającego debiutu. Przez lata styl i tematyka pojawiająca się w książkach zmieniły, ale moja wierność jej twórczości została i z przyjemnością sięgam po kolejne serie. A powstało ich całkiem sporo. Ich plusem jest to, że zaprzyjaźniamy się z określonymi bohaterami. Akcja każdego tomu troszkę nawiązuje do wcześniejszych w ramach serii, ale za każdym razem mamy inne śledztwo i wyzwania. Tym razem sięgnęłam po „Serię z papugą”, w której 
mamy grupkę specyficznych bohaterów, do których należy też papuga o nietypowym imieniu „Pinda” oraz upodobaniu do klęcia.
W pierwszym tomie zatytułowanym „Stara zbrodnia nie rdzewieje” trafiamy do światka literackiego. Do eleganckiego hotelu przyjeżdżają laureaci konkursu literackiego. Motyw pojawiający się już w kilku powieściach polskich pisarzy tym razem pozwala spojrzeć na sprawę z nieco innej strony i wprowadza nas do światka policjantów, którzy będą towarzyszyć nam przez całą serie. Na początku pojawi się będący starym kawalerem i miłośnikiem kryminałów oraz brutalnych thrillerów aspirant Andrzej Balicki. Tradycyjnie okaże się, że uczestnicy konkursu urządzali sobie pielgrzymki do pokoju denata, od którego decyzji wiele zależało. Wśród podejrzanych jest dawna ukochana Balickiego. Zaczynają się poszukiwania, przesłuchania i na światło dzienne wychodzi wiele pikantnych szczegółów. Akcje urozmaica nietypowa klnąca papuga.
Opowieść urozmaicają tu bohaterzy stanowiący ciekawą społeczność z zadziwiającymi osobowościami i skrajnie odmiennymi charakterami. Do tego okaże się, że nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Zachowania, interesy, zainteresowania i knute intrygi zaskakują i śmieszą. Do tego w ciekawy sposób pisarka pokazała jak w Polsce wygląda rynek wydawniczy i sporo ciekawostek dotyczących zachowań blogerów oraz pisarzy. Można pokusić się o szukanie smaczków w realiach.
Po zaprzyjaźnieniu się z Pindą nie mogłam przejść obojętnie obok drugiego tomu, czyli „Morderstwa na śniadanie”. Razem z bohaterami ponownie trafiamy na prowincję. Tym razem jest to Głuszyn, w którym kilka lat temu dokonano dwóch zbrodni, o których ludzie ciągle jeszcze rozmawiają. W miasteczku powstaje Instytut Kosmitologiczny, a plotka wzbogacana przez pomysły kolejnych osób opowiadających ją głosi, że kosmici do badania już czekają.  I tu zaczyna się cała zabawa, bo wieś jest tradycyjna, a instytut ma być postępowy i badać coś tajemniczego i może niebezpiecznego, przez co myśl o nim wywołuje w mieszkańcach niepokój. Jakby tych niespodzianek było mało tragiczna śmiercią ginie listonosz. Pojawiający się trup to pretekst do kolejnego śledztwa, ale też przy okazji lepszego przyjrzenia się mieszkańcom prowincji. Zabawne sytuacje nakręca też Pinda, które musi dołożyć swoje umiejętności. Do tego dojdą pomyło między słowem „kosmitologiczny”, a „kosmetologicznym”, przez co o nieszczęście nie trudno.
Do czytelników trafił tom trzeci z kolejną zbrodnią i kolejną zagadką, a także serią zabawnych wydarzeń. Tym razem uśmiercona zostaje znienawidzona przez kolegów z pracy Lidia Czubajko, która chciała swoich podwładnych zesłać na prowincję. Mało tego mieli trafić do Otchłańca, w którym wynalazła im brzydki dom. Do tego nawiedzony. Na szczęście policjanci, którzy mają przeprowadzić śledztwo w związku z zamordowanej wrednej przełożonej wynajdują inne lokum, przy którym działa „Amorex”, będący firmą pośredniczącą w usługach seksualnych dla zwierząt. Pinda też dostanie propozycję znalezienie partnera, ale to porządna papuga i nie da się poderwać żadnemu pawiowi.
Ze względu na to, że denatki nikt nie lubił podejrzanych jest wielu. Do tego okazuje się, że Lidia Czubajko znała i była znana przez wszystkich mieszkańców miasteczka. Mimo tego, że akcja toczy się w małej mieścinie, w której wszyscy wszystko o sobie wiedzą i wszystko widzą brakuje świadków. Za to policjanci poznają całe mnóstwo lokalnych opowieści o potworach i duchach. Zagubionym w prowincjonalnych historiach policjantom z pomocą przybywają znajomi z Głuszyna. Mietka i Mirella postanawiają wesprzeć Andrzeja. Do tego tradycyjnie do akcji wkroczy Pinda ze swoimi upodobaniami i specyficznym słownictwem. Po raz kolejny okaże się, że dobra złośliwe ptaszysko może bardzo pomóc w śledztwie. Towarzyszący jej Dziubuś doda tylko pikanterii całej akcji. Akcję też podsyci sporo opowieści o nietypowej działalności agencji towarzyskiej dla zwierząt oraz zachowaniach tubylców, którzy w kołnierz nie wylewają.
„Seria z papugą” to zdecydowanie świetna lektura dla tych, którzy szukają lekkiej i poprawiającej humor książki. Iwona Banach z wprawą bawi się imionami, nazwiskami, nazwami ulic, skojarzeniami, w krzywym zwierciadle pokazuje różne grupy społeczne, przerysowuje bohaterów, którzy podsuwają nam kolejne zabawne opowieści, przedziwne sytuacje, świetne riposty, nietypowe koligacje i specyficzne spojrzenie na świat przez lokalsów. W każdym tomie pojawia się nowa zbrodnia. Wokół denatów, ich charakteru, relacji z innymi, zainteresowań toczą się śledztwa, dzięki którym możemy przyjrzeć się mieszkańcom prowincji. Wchodzimy tu do świata nieco zabobonnego, patriarchalnego i funkcjonującego według znanych tylko osobom tych społeczeństw układów. Wejście do nich z zewnątrz powoduje zagubienie.
Za każdym razem też możemy pośmiać się nie tylko z podejrzanych, przypadkowo trafiających do akcji osób, ale też z policjantów, którzy są dość specyficzni. Do tego ich relacje ze sobą także bywają siłą napędową zabawnych  sytuacji. Każdy z tomów jest autonomiczny i można czytać bez znajomości wcześniejszych, ale zapewniam Was, że po przeczytaniu jednego tomu będziecie chcieli więcej i warto zacząć od tomu pierwszego, ponieważ w kolejnych czasami pojawiają się wątki z poprzednich. Do tego wchodzimy tu do specyficznego prowincjonalnego środowiska, w którym od czasu do czasu musi pojawić się bimber, nieufność do nowych urządzeń, wiara w cuda i objawienia, a także moc uzdrowicielek i działania duchów. Pozostała na prowincji ludność, czy ta, która trafiła tu, bo chciała być bliżej natury jest dość specyficzna.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz