Druga tura wyborów i trwają nawoływania, żeby nie głosować
na PiS. Ja je rozumiem. Bardzo nie podobały mi się dwie kadencje rządów PiS-u
(jednej kadencji PO też dobrze nie wspominam). Wytykałam każdy błąd, każde
doprowadzanie do sytuacji, że osobom ubogim żyło się jeszcze gorzej (wyprzedaż
polskiej ziemi, wyprzedaż mieszkań socjalnych i komunalnych, galopująca inflacja,
zmniejszenie liczby rezydentów, co przekłada się na mniejszą ilość specjalistów,
wzrost cen leków i materiałów higienicznych, podatek cukrowy i wiele innych. Dużo
propagandy o darmowych lekach i leczeniu bez kolejek. Lista jest o wiele
dłuższa, ale tak zaznaczam najważniejsze rzeczy. Dlaczego? Bo w moim regionie
jest dwóch kandydatów na burmistrza: obecna burmistrzka i były urzędnik powiatowy.
Obecna burmistrzka należała do PO. Były urzędnik niby bezpartyjny, ale mocno
trzyma się z PiS-em. I powinnam zagłosować na nią, ale mam wielkie wątpliwości,
bo serwuje dyskryminację takich dzieci jak moje, czyli w przedszkolu nie można
posłać dziecko z autyzmem na dłużej niż 5h. Nauczyciel wspomagający jest, ale w
szkole już nie na wszystkich lekcjach. Basen tylko w niedziele, bo w inne dni zarezerwowany
do szkółek pływackich. Moje dziecko nie może nawet pod moją opieką korzystać żadnych
zajęć w mieście, a do wyboru są zajęcia plastyczne, muzyczne, szkoły pływania,
pół kolonie i inne zajęcia. Na początku chodziłam i pytałam. Już przestałam, bo
wolę oszczędzić sobie rozczarowania i bólu, że moje dziecko po raz kolejny jest
wykluczane tam, gdzie każde inne ma dostęp. Ja wiem, jak takie dzieci jak Ola
po latach patrzą na owo wykluczenie: rodzice moje pełnosprawne rodzeństwo
puszczali, a mnie nie. Ola nie ma rodzeństwa i chętnie razem z nią
wprowadzałabym ją w wiele zajęć. Wiem, kiedy może wejść w grupę, kiedy nie. Nie
chodzimy na lokalne imprezy, kiedy są tłumy, bo to ją męczy, więc wszelkie
spotkania mikołajkowe, pochody, biegi, czy dni miasta omijamy, bo jest za
głośno i za dużo ludzi, ale tam, gdzie tych ludzi jest do dwudziestu to chętnie
wchodzimy, przyzwyczajamy do tego, że ludzi może być więcej. I wiecie jakie
miejsce zapewnia nam taką możliwość? Lokalne markety, a nie lokalna władza,
która nawet nie potrafi zadbać o to, żeby ważna dla nas terapia była co
tydzień, bo wolą, żeby sala stała pusta niż zatrudnić kolejną osobę, która
będzie pracowała z dzieckiem. Za to w kampanii są obietnice, że powstanie pracownia
RTG…. A wystarczyło potrafić dogadać się w czasie rządów z władzami powiatu i
szpital nie musiał być zamknięty, pracownia byłaby, bez robienia propagandy.
Kolejna rzecz: kiedy jeżdżę po Polsce widzę jak remontowane są drogi. Od razu
wymieniana jest cała kanalizacja, robiony solidny drenaż drogi. Remont trwa
rok, bo jak się chce porządnie to niestety trzeba dłużej. A u nas? Dziury i
jeśli coś jest zrobione to w miesiąc położony asfalt i chodniczek na tle,
którego można zrobić piękną fotkę, że zrobiony.
Co nam oferuje władza? Nic. Mieszkania socjalne, których budowę zapowiada nie
dla nas, komunikacja gminna nie dla nas, bo szybciej na piechotę przez las
dotrzemy niż skorzystamy z autobusu. Pracownia RTG na pewno nie będzie czynna całą
dobę, więc nawet jak dziecko złamie rękę czy nogę to i tak trzeba będzie jechać
poza Górę, bo tu szpitala nie ma i już nie będzie, więc nie ma się, co łudzić,
że ruina zostanie cudownie odnowiona i otwarta (to z kolei obiecuje drugi
kandydat).
Mamy wybór między dżumą a cholerą. Co Wy byście wybrali? Jak w Waszych gminach
i powiatach wygląda sytuacja polityczna? Jaka propaganda króluje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz