Etykiety

poniedziałek, 5 listopada 2018

"Lucky Luke" album 1 i 31

Lucky Luke – legenda Dzikiego Zachodu, bohater kultowego serialu animowanego, na którym się wychowałam powraca w kolejnych odsłonach: „Kopalnia złota Dicka Diggera” i „Tortilla dla Daltonów”. Pierwszy jest wynikiem pracy Morrisa, a drugi powstał przy współpracy Morrisa z Goscinnym. Zestawienie pierwszego tomu z trzydziestym pierwszym pozwala na dostrzeżenie ewolucji stylistyki tekstu oraz rysunku. W opowieści o kopalni złota czytelników zaskoczy nieco inny wygląd bohatera niż ten, do którego przywykli. To sprawia, że możemy poczuć się nieco zagubieni w historii. Do tego akcja jest troszeczkę inna: nie spotkamy tu słynnych braci Daltonów tylko innych przestępców. Za to w „Tortilli dla Daltonów” słynnych gangsterów będziemy mieli aż w nadmiarze i do tego z całą ich paletą wad.
Zacznijmy jednak od głównego bohatera. Wielu osobom Lucky Luke przede wszystkim kojarzy się z animowanym serialem bardzo popularnym w latach 90 XX wieku. Pierwowzorem tej lekkiej i przyjemnej rozrywki były komiksy belgijskiego rysownika i scenarzysty Morrisa (czyli Maurica de Beverego), który pragnął stworzyć film rysunkowy o Dzikim Zachodzie. Nim doszło do realizacji studio filmowe zbankrutowało, a szkice przerobiono na komiks, który od 1947 roku podbija serca małych i dużych miłośników westernów. Od 1955 roku seria komiksów powstawała przy współpracy z Reném Goscinnym (znanym z opowieści o Asteriksie), a później kontynuowali ją miłośnicy opowieści o kowboju, dzięki czemu pomysły Morrisa są realizowane. Nad przygodami kowboja pracowali Achdé, Gerra i Pessis zabierający nas w świat Dzikiego Zachodu i bardzo dobrze oddający ducha oryginału (także pod względem szaty graficznej). Pisałam również o efekcie pracy Goylouisa, Fuche, Léturgie z ilustracjami Morrisa i Janviera. Wszystkie godne uwagi, a dziś po raz kolejny zabieram Was do kolejnych tomów wydawanych przez Wydawnictwo Egmont. Dostajemy w nich wszystko to, co znamy, czyli Dziki Zachód prażący promieniami słońca i słynący z band rozbójników, galopujących Indian i bohaterskiego Lucky Luke’a – najszybszego rewolwerowca i najgorszy koszmar braci Daltonów, najbardziej znanych gangsterów. Towarzyszą mu inteligentny koń Jolly Jumper i mający problemy z pamięcią oraz myśleniem pies Bzik. Mimo upływu czasu komiksy z kowbojem ciągle cieszą się powodzeniem
W Wydawnictwie Egmont właśnie ukazały się dwa kolejne albumy przygód słynnego rewolwerowca będącego postrachem wszystkich przestępców na Dzikim Zachodzie. Oba są w pewien sposób powiązane ze sobą tematycznie: poruszają odmienne spojrzenie na te same kwestie. Zderzenie kulturowe wydaje się być tematem przewodnim pierwszego i trzydziestego pierwszego tomu, ale w tym drugim jest ono zdecydowanie wyraźniejsze, a fabuła kreślona ze znaną nam dynamiką. Całość jak zwykle bardzo prosta, zabawna, z szybką akcją, przyciągającymi wzrok ilustracjami doskonale oddającymi uroki westernów. Lucky Luke należy do bohaterów znanych mojemu pokoleniu. Niezwykłe wyczyny niepozornego, chudego kowboja kończące się odjazdem w stronę zachodzącego słońca. I to znajdziemy w obu tomach, chociaż w pierwszym najbardziej znany kowboj ma nieco inną urodę: jego twarz jest okrąglejsza, ale to przecież początki ciężkiej misji na prerii, więc jeszcze ma prawo do zaokrągleń. Widać, że czas i pościgi za przestępcami odcisnęły na naszym bohaterze poważne piętno: nieco go wyszczupliły, nadały rysom jego twarzy ostrości.
„Kopalnia złota Dicka Diggera” zabiera nas w klimat gorączki złota. Nieco inaczej wyglądający bohater z Dzikiego Zachodu spotyka Dicka Diggera wracającego do rodziny, z którą zamierza przeprowadzić się i otworzyć kopalnię złota. Musi tylko parę spraw załatwić i w końcu będzie bogaty. Pasmo spotykających go nieszczęść jest wynikiem jego nieumiejętności zachowania dyskrecji. Od razu znajdą się tacy, którzy będą zainteresowani łatwym łupem. Z tego powodu mapa będzie wędrowała z rąk do rąk. Wszystko oczywiście skończy się szczęśliwie, ponieważ w akcji od początku bierze udział Lucky Luke, a wiadomo, że tam, gdzie on się pojawia złoczyńcy muszą mieć się na baczności.
„Tortilla dla Daltonów” pozwala nam się przenieść do biednego Meksyku. Daltonowie powoli aklimatyzują się we więzieniu, które zaczynają traktować jak dom. Nic nie wskazuje na to, że mogą zmienić zdanie na temat zmiany adresu. Dbają o czystość, estetykę otoczenia, miłą atmosferę i kiedy dowiadują się, że mają się przeprowadzić zaczynają rozpaczać. Czeka ich spokojna podróż w opancerzonym dyliżansie. I wszystko toczyłoby się spokojnie, gdyby nie zostali ukradzeni. Opancerzony pojazd skusił mieszkańców zza południowej granicy. Złodzieje szybko odkrywają, że wcale nie ukradli złota tylko przestępców. Przywódca bandy chce się szybko pozbyć problemu, ale Daltonowie przekonują go, że mogą wiele nauczyć. I tak zaczyna się nieszczęśliwa przygoda meksykańskich przestępców z gringo mającymi dziwne zwyczaje, pomysły i zawołania. A do tego w okolicy pojawia się Lucky Luke, który – jak łatwo się domyślić – szybko wprowadzi ład i porządek.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz