Mary Beard, Kobiety
i władza. Manifest, tł. Ewa Hornowska, Poznań „Rebis” 2018
„Ujarzmienie jest paradoksalną formą władzy. Władza
potrafi przyjąć znajomą i bolesną formę zewnętrznej dominacji” Judith Butler
„Psychiczne życie władzy. Teorie ujarzmiania”
Mary Beard jest jedną z lepiej rozpoznawalnych badaczek
starożytności, a wszystko przez swoja działalność popularyzatorską mającą na
celu przybliżenie zwykłym ludziom piękno starożytności i dawne życie. Ponad to
znana jest z filmów o starożytnym Rzymie i Pompejach, a także z programu
„Jamie's Dream School” i wielu wywiadów oraz kontrowersyjnych dla większości
ludzi wypowiedzi dotyczących nierówności, wyzysku, a także ataków
terrorystycznych. Jej feministyczne spojrzenie ukształtowało się bardzo
wcześnie, kiedy odkryła, że nie na wszystkich uczelniach kobiety mają prawo do
starania się o stypendium, a na tych, na których mają takie prawo są traktowane
lekceważąco. To skłoniło ją do wytężonej pracy i postanowienia, że odniesie
sukces mimo tych przeszkód. I udało jej się.
Wnikliwa obserwacja kodów kulturowych, tego w jaki
sposób gender wpływa na to, w jaki sposób traktowane są określone osoby stało
się inspiracją do przygotowania dwóch ważnych wykładów pozwalających na
demaskowanie mechanizmów degradacji społecznej kobiet.
„Gdy przygotowywałam oba wykłady, na których oparta
jest ta książka, często myślałam o mamie. Chciałam wyjaśnić jej – a także sobie
samej oraz milionom innych kobiet wciąż skazanych na te same frustracje – jak
głęboko zakorzenione są w zachodniej kulturze mechanizmy, które pozwalają
zamknąć usta kobietom, odmawiać im poważnego traktowania i odcinać je (czasem
całkiem dosłownie, jak zobaczymy) od środków władzy”[1].
Wystąpienia te były punktem wyjścia do powstania
książki „Kobiety i władza”, w której brytyjska badaczka uzmysławia nas jak
bardzo kody kulturowe kształtują naszą codzienność, wpływają na przyznawanie
komuś racji, pomagają degradować niektóre grupy społeczne lub jednostki. Podkreśla,
że możemy zasłaniać się tym, że osoby mające określone cechy zasłużyły na
gorsze traktowanie. Stawia bardzo ważne pytania: Co zrobić, kiedy owej degradacji
doświadcza doświadczona pracowita specjalistka, która gdyby była mężczyzną
byłaby traktowana bardziej poważnie? Profesorka znana z prac dotyczących antyku
wchodzi w sferę współczesnych problemów i z wprawą pokazuje, w jaki sposób stworzone
przed wiekami idee ciągle są żywe i mimo upływu czasu determinują nasze
spojrzenie na możliwości przedstawicieli określonej grupy ludzi, których łączy
jedynie wspólna płeć.
„Jeśli chodzi o niedopuszczanie kobiet do głosu,
kultura Zachodnia ma tysiące lat praktyki”[2].
W książce znajdziemy poszukiwania dyskryminacji w
początkach twórczości literackiej w kulturze zachodniej. Autorka z wprawą
wyłuskuje przykłady z „Odysei”, „Metamorfoz” Owidiusza, „Biblii” oraz
„Mitologii greckiej” i zestawia to ze współczesnymi narzędziami degradacji znaczenia
dorobku kobiet. Penelopa, zostaje zestawiona z Echem. Zauważa, że w świecie
antycznym kobiety mogą zabierać głos jedynie jako ofiary i męczennice, a do
tego najlepiej przed własną tragiczną śmiercią. Buntujące się i chcące mówić o
swojej krzywdzie kobiety karane są utratą głosu, odcięciem języka. Dopuszczalne
było też wypowiadanie się w obronie innych kobiet i tylko kobiet. Całość podsumowuje:
„W zasadzie, jak ujął to jeden z filozofów w II wieku, ’kobieta z równą skromnością
winna się wystrzegać w obecności postronnych zabierania głosu, jak zdejmowania
szat’”[3].
Mary Beard dostrzega, że ówczesne publiczne
przemawianie należy do umiejętności charakteryzujących męskość jako płeć
społeczno-kulturową (gender). Bycie mężczyzną w starożytności to nie kult siły,
ale roszczenie sobie prawa do mówienia, publicznego przemawiania.
„Kobieta przemawiająca publicznie w większości
wypadków z definicji nie była kobietą”[4].
Mary Beard podkreśla, że różnice w brzmieniu głosu
stawały się pretekstem do przekonywania, że głos kobiet świadczy o
tchórzostwie, grozi podważeniem powagi męskiego głosu, a w efekcie do
osłabienia stabilności społecznej i politycznej państwa. To spojrzenie na
kobiecy głos jest kontynuowane również w teraźniejszości. Podkreślane jest to
dopuszczaniem do głosu wyłącznie kobiet mających męskie cechy. Razem z autorką
mamy okazję wejść w historię patriarchalnych chwytów mających wyeliminować płeć
piękną z życia publicznego. Uzmysłowimy sobie, że w XIX wieku odbieranie głosu
kobietom traktowano jako ochronę przed zaśmiecaniem i destrukcji języka.
Przekonywano, że mowa publiczna kobiet wpłynie na zmianę języka w bełkot, a
nawet ośli ryk. Melodyjny głos kobiet postrzegano jako dobry do użytku
domowego. Natomiast kobiety walczące o prawo do samostanowienie w debacie
publicznej nazywane są natarczywymi, biadolącymi, jęczącymi.
„I dotyczy to nie tylko głosu, również twarzy:
poorana bruzdami lub pomarszczona oznacza dojrzałość w wypadku faceta, kobiety
zaś – ‘termin przydatności do spożycia minął’”[5].
Odmienne, niepopularne, kontrowersyjne poglądy
kobiety traktowane są jako przejaw jej głupoty. Grozi im się zabiciem, gwałtem,
nazywa obraźliwymi epitetami, zastrasza. I tak trwa to od starożytności, kiedy
to kobiety w kulturze greckiej przejmujące władzę pokazywano jako uzurpatorki
wprowadzające chaos. Pozbawienie ich władzy i odesłanie na „właściwe im
miejsce” przywraca społeczeństwu ład oraz sposobom demonizowania dążeń
feministek.
„Przykra
prawda jest taka, że Amazonki były męskim mitem greckim. Jego zasadnicze
przesłanie brzmiało: dobra Amazonka to martwa Amazonka albo – nawiązując do
okropnego Terry’ego – taka, którą się zawładnie, zaprowadzi do sypialni. U
podstaw leżało przekonanie, że mężczyźni mają obowiązek ocalenia cywilizacji przed rządami kobiet”[6].
Bardzo ważnym tematem poruszonym przez brytyjską
badaczkę jest brak uznawania własnych osiągnięć przez kobiety i bliskie im
środowisko. Pokazuje, w jaki sposób mizoginia wpływa na postrzeganie kobiet
przez nie same oraz jak kształtuje ona ideały, do których mają one dążyć,
jakich narzędzi społeczeństwo ciągle używa do „obrony” przed posiadaniem przez
kobiety za dużo autonomii i możliwości decydowania o ważnych społecznie
sprawach. Beard interesujące spostrzeżenia podsumowuje:
„Ujmując rzecz inaczej, nie mamy modelu
określającego, jak wygląda władcza kobieta, poza tym, że trochę przypomina
mężczyznę”.
„Kobiety u władzy postrzega się jako przełamujące
bariery lub ewentualnie sięgające po coś, do czego nie są w pełni uprawnione”[7].
Autorka porusza ważną kwestię podziału domowych
obowiązków, problemów społecznych, które często są przypisane do kobiecych
zmartwień, a nie zauważa się, że to także ważna kwestia dla mężczyzn. W książce
nie zabraknie tematu edukacji, kształtowania ideałów, modelów rodzi i pomocy
państwa w tworzeniu takich samych szans.
Zawarte w książce dwa eseje poruszają odmienne
problemy, ale krążą wokół sposobów dyskryminowania kobiet, ciągłego podważania
ich autorytetu, wyśmiewania przez zwracanie uwagi na wygląd, podważania
kompetencji przez stosowanie gróźb i obraźliwych wyrazów.
Całość jak na Mary Beard przystało bardzo lekka,
przystępna, napisana obrazowy i dosadnym językiem. Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz