Etykiety

czwartek, 24 czerwca 2021

Zbereźniki w edukacji


Spacery z dzieckiem to spora przygoda. Zwłaszcza, kiedy towarzyszy nam pies, a wśród innych właścicieli psów są tacy, którzy powinni mieć jakąś świnkę morską czy chomika, żeby nikomu krzywdy nie zrobić, bo albo prowadzą bez smyczy i ten pies podbiega albo na tak luźnej smyczy, że przebiega na drugą stronę ulicy stwarzając poważne zagrożenie dla osoby w wózku (zwłaszcza, kiedy sznurówko-smycz wplątałaby się w koła samochodu). Czy to wynika z braku wyobraźni czy złośliwości? Trudno mi powiedzieć.
Podobna zasada dotyczy osób, które oczekują od innych przyzwoitości, ale kiedy same mają się zachować przyzwoicie to z tym już naprawdę cieniutko.
W ramach odpoczynku odkaziłam dom i udałam się na relaksujący spacer w celu kupienia sobie czegoś do jedzenia. A że pies potrzebował dłuższego marszu po terenach zielonych (wypasam naszego baranka na trawnikach) to trafiliśmy w przestrzeń obsadzoną drzewami. Idę i patrzę, że jakaś osoba wychyla się zza drzewa. Wychyla i chowa, wychyla i chowa. Podejrzane, ale dzień jest, psa (którego trzeba bronić, ale to taki tam jego mały mankament) mam, gaz pieprzowy na podbiegające agresywne zwierzaki mam (od zeszłorocznego stycznia nauczyłam się, że warto mieć czym się bronić przed gryzący psem), więc jakby na mnie zza tego drzewa wyskoczył to dam se radę. Już jestem blisko, a pan wychodzi demonstracyjnie zapinając spodnie. I se myślę: aaa, ty nie chcesz mnie atakować tylko potrzeby swoje fizjologiczne pod tym drzewem załatwiałeś. To nawet mój pies wie, że drzew się nie znaczy bo mogą zeschnąć.
-Pani Aniu, co tam słychać?
-A spaceruję sobie z psem i zastanawiam się czy ściany malować.
-Ooo, ja remont właśnie robię. Nie u siebie tylko u córki. Taki remont to bardzo uświadamiająca rzecz. Żeby pani wiedziała, czego to ja się dowiedziałem?
-Czego?
-Och, szkoda gadać, bo to same zbereźne rzeczy. Jedno czego powiem to uczą tego w szkole.
-W szkole? jakich zbereźnych rzeczy mogą uczyć?
-A co ja tam będę pani owijał w bawełnę. Dziecko pani ma, więc już wtajemniczona. Wie pani co ja w podręczniku wnuka widziałem?
-Co takiego?
-Normalnie rysunki budowy mężczyzn i kobiet.
-I co w tym zbereźnego?
-Gołych! Oni tam gołe baby i gołych facetów dali do podręczników! Takie to cwane lewactwo. Wie pani, jak ja poślubiłem żonę to nie wiedziałem skąd się dzieci biorą, a teraz tego dzieci uczą. Do czego to doszło. Za moich czasów tego nie było.
-Jak nie było? Przecież w powojennych podręcznikach od przyrody w szkole podstawowej była anatomia. W moich czasach to nawet w kolorze.
-Eee, nas nikt tego nie uczył.
-Uczył, uczył. Jest pan niewiele starszy od mojej mamy, a ona miała to w podręcznikach.
Pan machnął ręką i podsumował.
-Bezeceństwa.
Ten sam, który potrzeby fizjologiczne załatwiał na świeżym powietrzu i nie bał się, że jakieś dziecko podejrzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz